
- Łatwiej byłoby wpaść pod samochód. Wtedy od razu znalazłby się winny i ubezpieczyciel wypłaciłby pieniądze – mówi 70-letnia Kazimiera. Jej dramat wydarzył się 5 czerwca 2010 roku. – Szłam na zakupy do Carrefoura, spokojnym, spacerowym tempem - opowiada. – W pewnym momencie obcas wpadł w szczelinę między kostką betonową. Przewróciłam się i upadłam.
Kobieta pamięta tylko, że wołała pomocy. - Krzyczałam, że noga mnie boli. Jakieś dwie kobiety podeszły do mnie, zadzwoniły po pogotowie – mówi. - Słyszałam jeszcze, jak dojeżdża karetka. Potem zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu, leżałam na łóżku.
Lekarz jeleniogórskiego szpitala, który przyjmował poszkodowaną, stwierdził, że chora została przyjęta z powodu złamania wieloodłamowego prawego uda. Była operowana dwukrotnie, pierwszy raz już w dniu przyjęcia. Potem kobieta przechodziła rehabilitację, raz w październiku 2010 roku i w lutym ubiegłego roku. - Ta druga trochę mi pomogła. Doktor powiedziała, że mogę odłożyć jedną kulę – mówi. - Jedynie jak wychodzę z domu mam brać dwie.
Od wypadku minęło ponad półtora roku, jednak mieszkanka Zabobrza praktycznie nie wychodzi z domu. - Tyle, co przed klatkę, no i do Biedronki – mówi. A Biedronkę ma sto metrów przed domem. Wyjście gdzieś dalej nie wchodzi w grę. - Jak trochę pochodzę, to czuję ból. Rwie mnie w nodze, jakby ktoś tam w środku wszystko rozrywał – mówi. Do dzisiaj bierze leki przeciwbólowe. W udzie ma gwoździa śródszpikowego. Kwalifikuje się do otrzymania endoprotezy. – Zapisałam się, ale jestem przewidziana na 2017 rok – mówi. - Prywatnie nie kupię, bo nie mam pieniędzy. Zwykła endoproteza kosztuje 6 tysięcy złotych, lepsza – 12 tysięcy.
Kobieta ubiega się o odszkodowanie od Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów, który odpowiedzialny jest za utrzymanie chodnika. Firma odszkodowawcza Temida, która reprezentuje mieszkankę Zabobrza, już trzykrotnie zwracała się do MZDiM oraz czterokrotnie do ubezpieczyciela tej jednostki. Za każdym razem odpowiedzi były odmowne.
– Zarządca chodnika twierdzi, iż jest on w należytym stanie, a powstałe kilkucentymetrowe dziury nie powodują zagrożenia dla przechodniów – odpowiedziała nam Barbara Głowacz z Temidy. Tymczasem chodnik nie był remontowany od 1998 roku mimo, że dziury które są pomiędzy kostkami mają po kilka centymetrów i są tam od lat.
Firma zajmująca się uzyskiwaniem odszkodowań poprosiła też o interwencję straż miejską. Przybyli na miejsce strażnicy stwierdzili, że „dłuższy fragment chodnika jest zapadnięty, przez co przerwa między puzzlami powiększyła się do 5 cm”. Strażnik dodał, że „nawierzchnia chodnika stwarza zagrożenie dla zdrowia ludzkiego”. Temida zapowiada, że jeśli MZDiM kolejny raz odmówi, sprawę skieruje do sądu.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów Jerzy Bigus przyznaje, że jego jednostka trochę zaniedbała chodnik przy alei Jana Pawła II. - Szczeliny powstały w wyniku osiadania gruntu. Co prawda jest to mało uczęszczane miejsce, ale biję się w pierś, wypadałoby przebrukować ten chodnik – przyznał w rozmowie z nami.
A dlaczego nie chce wypłacić odszkodowania? - Nasz ubezpieczyciel uznał, że był to typowo nieszczęśliwy wypadek i nie ponosimy za to odpowiedzialności – dodał Jerzy Bigus. W uzasadnieniu ubezpieczyciel napisał, że można było tego uniknąć a doszło do wypadku „wskutek nieuwagi bądź zapatrzenia się” przechodnia.
Po wypadku życie pani Kazimiery zmieniło się nie do poznania. - Mieszkam sama, najbliższa rodzina w Poznaniu – mówi. - Gdyby nie pomoc sąsiadek, zginęłabym. Jedna wzięła mojego psa, opiekuje się nim, karmi, wyprowadza. Często robi mi zakupy, ja nie dam rady, nie mogę dźwigać. Czasem też któraś wpadnie, chwyci za odkurzacz.
W domu kobieta próbuje chodzić bez kul, ale z fotela wstaje powoli. Gdy siedzi, musi mieć wyprostowaną nogę. Sama też już gotuje. – Na początku gotowały mi sąsiadki. Teraz warzywa pokroję na siedząco. Potem wstanę na chwilę, wrzucam do garnka i już – mówi.
Wścieka się tylko na myśl o odszkodowaniu. Pieniądze przydałyby się na protezę.
- Nawet mówiłam lekarzowi, że po mojej śmierci może tę protezę przekazać komuś innemu. Bo przecież ile mi tego życia zostało?
Kto widział upadek?
Pani Kazimiera prosi o pomoc świadków wypadku, w którym pechowo połamała nogę. Doszło do niego 5 czerwca 2010 roku na chodniku przy alei Jana Pawła II, niedaleko Carrefoura, na wysokości stacji paliw. Kto widział ten wypadek, może proszony jest o kontakt z redakcją (nowiny@nj24.pl), przekażemy informacje poszkodowanej.
Komentarze (4)
szkoda mi tej pani .krolestwo polskie w dziubdziuś ma ludzi ,sa potrzebni tylko do daniny.
bandycki kraj ,kobiecie której szpital udzielił pomocy ,zrobił operacje i stwierdził uszkodzenie ciała,straż miejska potwierdziła,że chodnik jest "dziurawy" nie ma winnego aby wypłacić jej zadość uczynienie bądz odszkodowanie, tylko jak się państwu jest winnym parę groszy to "last minut" komornika wysyłają, dokąd tak będzie w tym "naszym kraju",że poszkodowany zostaje sam sobie a bandyci są chronieni!!!!
Trudno się dziwić, że pani nie może otrzymać odszkodowania, skoro reprezentuje Panią tak nieudolna firma odszkodowawcza, że musi posiłkować się artykułami w prasie. Widać nie stać ich na nic innego. Kompletny brak profesjonalizmu. Takich sytuacji jest mnóstwo, gdyby tak pisać o każdym przypadku, kiedy ubezpieczyciel nie chce wypłacić odszkodowania, to nie byłoby miejsca na inne artykuły. Poza tym, po sposobie działania firmy temida i po tym w jaki sposób jej ludzie "pozyskują" klientów dziwie się, że ta firemka w ogóle pcha się na świecznik.
Faktycznie szkoda mi tej kobiety bo cierpiala okropnie ale fakt jest faktem ta pani ma corke ktora mieszka na Karlowicza tu w Jeleniej Gorze a z nia mieszka wnuczek wiec nie jest sama jak pisze w artykule