To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Piotr Leszek Obuchowski jest jak Boruc

Piotr Leszek Obuchowski jest jak Boruc

Jego boiskowa ksywka „Czarny Kot”, gra w A-klasowym zespole KS Błękitni Studniska Dolne. Jest najstarszym piłkarzem zarejestrowanym w okręgu jeleniogórskim. Ma 54 lata. W każdy weekend fruwa między słupkami. Czasem jakiś kibic krzyknie: - Dziadek, idź wnuki niańczyć. Ile meczów Piotr rozegrał? - Tysiąc lekko pęknie – odpowiada spokojnie.

Naskoczyć na poprzeczkę

W jego wieku wiele osób ma już problemy, żeby rano wstać z łóżka. Niektórzy pieszczą wnuki, inni przygotowują się do statecznego żywota emeryta. Piotrowi nie uśmiecha się spokojnie, pozbawione emocji i stresu życie. W bramce zachowuje się jak młodzieniaszek. To nie jest facet, któremu rywale strzelają gole na zawołanie. Potrafi bronić jak w transie. Robi to ponad 40 lat.

Jak ocenia swoje umiejętności w skali od 1 do 10 punktów? Za refleks 8, piąstkowanie piłki 6, za grę na przedpolu 4, na linii bramkowej 10.

- Piotr potrafi wybronić wiele piłek w sytuacji sam na sam z napastnikami rywali, jego ważny atut to również znakomita gra na przedpolu, do pięciu metrów – ocenia trener klubowych drużyn Łukasz Kaczmarczyk. - Jestem mile zaskoczony
wysoką formą Piotra. Niech młodzi bramkarze uczą się od niego. Bo jemu się chce. I zdrowie dopisuje.

- To, co wyczyniał w wygranym 5:3 (3:0) sparingowym meczu z WKS-em Działoszyn zasługuje na uznanie i szacunek - dodaje król kibiców Błękitnych, 70-letni Michał Bęczarski. Jego kolega Antek Strygo krzyczał: - Piotrek, jesteś jak Boruc. Masz super refleks. Ty zwinny kocie.

- Obecnie bramkarze, zwłaszcza w niższych ligach są kiepsko wyszkoleni technicznie i niezbyt sprawni – mówi Piotr Leszek Obuchowski. - Za moich czasów nie było bramkarskich dryblasów, sam mierzę tylko 175 centymetrów wzrostu, ale każdy z nas potrafił, jak się mówi w naszym żargonie, naskoczyć na poprzeczkę. Moim sportowym idolem i wzorem był zawsze Janek Tomaszewski

Prezes klubu ze Studnisk Dolnych Bogdan Kaczmarczyk nie ukrywa, że do zespołu z A-klasy trudno znaleźć dobrego bramkarza.

Za kiełbaskę i piwo

- Przed rundą wiosenną miałem kłopot. Do roboty w Częstochowie wyjechał Jarek Durka (26 lat). Nie mamy drugiego bramkarza. Piotra znam z kopalni „Turów”. Namawiałem, prosiłem go. Nie odmówił. Mamy w klubie niezłą paczkę. Cenię piłkarzy, bo grają za darmo, z miłości do futbolu. W innych klubach A-klasy za miesiąc gry piłkarze mogą dorobić. Wyciągnąć nawet po tysiąc złotych. Ale tam, gdzie są pieniądze, są też kłótnie. U nas na zakończenie sezonu jest tradycyjna impreza z piwem i grillem. Dotacja z gminy Sulików wynosi 20 tysięcy złotych. Klub wspomagają KWB PGE „Turów”, zgorzelecki Insbud i drobni sponsorzy. W Studziskach są dumni z klubowego budynku z łazienkami i z ciepłą wodą, który sami zbudowali w soboty i w inne wolne dni. Nawet pustaki sami robili.

W Błękitnych trenuje łącznie 40 zawodników, seniorów i juniorów. Czterech dojeżdża ze Zgorzelca, jeden z Zawidowa. Średnia wieku zespołu 26 lat. Najmłodszy, 16-letni junior Bartek Flak zaliczył udane sparingi i czeka na ligowy debiut. Obrońca Sławomir Szafarz (38 lat), Tomasz Drabik (33) i Mariusz Andziak (31 lat) oraz bramkarz nestor Obuchowski i król strzelców (15 goli) Mateusz Pławaś to najbardziej doświadczeni futboliści. To oni często decydują o wynikach meczów. W A klasie (grupa III) drużyna ze Studnisk gra szósty sezon. Kiedyś było najwyższe w historii klubu, czwarte miejsce. Teraz chcą je poprawić. Na mecze przychodzi po 100 – 150 kibiców. Rekordy frekwencji biją zawsze lokalne derby z Iskrą Łagów i potyczki z zespołami czołówki tabeli, z Wykrot, Warty Bolesławieckiej, z Tomaszowa Bolesławieckiego i z Pieńska. Najstarszym piłkarzem w historii KS Błękitnych był 44-letni Jarek Mikietów, ale popularny wśród kibiców „Medyk” przestał trzy lata temu kopać piłkę.

- Dwa ligowe wiosenne mecze nam nie wyszły – przyznaje trener Łukasz Kaczmarczyk. Z liderem, Piastem Wykroty przegraliśmy 1:2. Rywale z Czerwonej Wody załatwili nas szybkimi kontrami (wynik 2:4). Sześć puszczonych goli nie obciąża bramkarza. Piotr bronił świetnie, ale sam meczu nie wygra. Jest wzorem dla młodych. Obowiązkowy, solidny i ambitny. Nigdy nie spóźnił się na środowy i piątkowy trening. Dodatkowo ćwiczy w piwnicy jednorodzinnego domku. Własnym sumptem urządził tu sobie siłownię. Proszę koniecznie napisać, że Piotr nie pije alkoholu.

Talent z podwórka

Rodzinę Piotra Leszka, właściwie zgodnie z dowodem osobistym Leszka Piotra Obuchowskiego z Biedrzychowic do Zgorzelca sprowadziło zakładowe mieszkanie. Piłkę kopał już jako dziesięciolatek. Sześć lat później został „wyłapany” z podwórkowej ekipy przez trenera Nysy ”Bulo” Krzemińskiego jako utalentowany i najlepszy bramkarz. Przy ulicy Lubańskiej mieli wtedy trzy boiska i szatnię w jednym z bloków. Często grali w turniejach tzw. dzikich drużyn. Ze zgorzeleckiej Nysy młody Obuchowski trafił do Granicy Bogatynia.

- Mój pierwszy ważny mecz? W Jeleniej Górze z Karkonoszami. Zremisowaliśmy 1:1. Obroniłem rzut karny, ale wybiłem sobie palce. Trener Andrzej Żyłka pochwalił mnie. Po wojsku sześć sezonów znów broniłem bramki Nysy. Potem pomogłem chłopakom z Łagowa w awansie do okręgówki i drużynie z Jasnej Góry w awansie do B klasy. Dojeżdżałem wtedy 40 kilometrów. Grałem też w sulikowskim Bazalcie, trzykrotnie wracałem do łagowskiej Iskry. Tutaj przytrafiła mi się ciężka kontuzja, po której pauzowałem aż trzy lata. Podczas bramkarskiej interwencji złamałem rękę i wybiłem bark uderzając w przykryty ziemią wielki kamień. W Łagowie zorganizowano mi też sportowe pożegnanie w towarzyskim meczu.

W ostatnich latach Piotr zaskakiwał skutecznymi interwencjami w meczach zakładowej drużyny KWB PGE „Turów”. W zwycięskich mistrzostwach kopalni i resortu trzy razy w Bełchatowie wybrano go najlepszym bramkarzem.

- Jestem elektromechanikiem na oddziale NE-2, naprawiam silniki wysokiego i niskiego napięcia – mówi Piotr Obuchowski. - Robię to tylko na jednej, pierwszej zmianie. Rok temu świętowałem jubileusz 35-lecia pracy zawodowej w kopalni. Syn Marek też jest zatrudniony w „Turowie”. System zmianowy i trójka dzieciaków uniemożliwiają mu treningi. Przez pięć lat był dobrym bramkarzem w klubie z Żarskiej Wsi i w Studniskach Dolnych. Jemu i teraz mnie gorąco kibicuje moja Danusia.

Pobiję rekord Andrzeja

- Jak długo jeszcze będzie pan grał w piłkę – pytam.
- Nie wiem – odpowiada szczerze. - Może kilkanaście lat, może więcej. Najstarszy polski piłkarz Andrzej Piwowarczyk z B-klasowego Tyńca Kraków ma 64 lata. Warto pobić ten rekord. Chcę to zrobić. Wierzę w swoją długowieczność i dobrą dyspozycję na boisku.

***

W klubach regionu jeleniogórskiego z powodzeniem grają piłkarscy weterani. W czwartej lidze wyróżnia się obrońca i trener Chrobrego Nowogrodziec Artur Milewski (43 lata), w klasie okręgowej bramkarz i trener Jawy Otok Władysław Wężyk (48), pomocnik Orła Wojcieszów Krzysztof Nowicki (45) oraz napastnik i trener Czarnych Lwówek Śl. Jan Wrona (41). Po boiskach A-klasy biegają za piłką Wiesław Chmura (52) z Chmielanki Chmieleń i Marek Salachna (53 lata) z Iskry Łagów. Sporo najstarszych wiekiem zawodników można zobaczyć w meczach B-klasy. W nowym sezonie 2010/11, po wyleczeniu kontuzji, w barwach Piasta Czerwona Woda z A-klasy znów wystąpi środkowy pomocnik, były trzecioligowiec i piłkarz klubów niemieckich, w tym z Frankfurtu, Eugeniusz Łuczyński z rocznika 1951.

Całość czytaj w najbliższym wydaniu "NJ".

Komentarze (1)

Brawo panie Piotrze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!