To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Piłkarki KPR-u za transplantacją

Fot. ROB

Moją wola jest, by w wypadku nagłej śmierci moje tkanki i narządy zostały przekazane do transplantacji ratując życie innym – to pierwsze słowa oświadczenia woli, które wczoraj zgodnie podpisały szczypiornistki KPR-u Jelenia Góra.

Było to tuż przed treningiem. – Jeżeli można w ten sposób komuś pomóc, to jesteśmy jak najbardziej za – mówi Anna Fursewicz, kołowa KPR-u. – Mamy nadzieję, ze naszym przykładem pójdą też inni ludzie. Ja już dawno podjęłam taką decyzję, kwestią było pobranie deklaracji i wypisanie jej. To często tak jest, że człowiek mówi: jestem za, a potem nie ma czasu, są ważniejsze rzeczy. Dlatego kiedy tylko nasza menedżerka przedstawiła taki pomysł, zgodziłam się od razu.

 

Jak mówi Ania, jej koleżanki z drużyny też chętnie przystąpiły do tej akcji. – Niektóre potrzebowały trochę czasu na zastanowienie się, ale ostatecznie też były za – powiedziała.

Inicjatorką akcji jest Magdalena Bułgajewska, menedżer KPR Jelenia Góra. – Organizujemy to przy współpracy z Fundacją przy Śląskim Centrum Chorób Serca – mówi. – To wynika z moich przemyśleń. Podczas rozmów z dziewczynami zapytałam, jakie jest ich podejście do kwestii transplantacji. Zostałam mile zaskoczona, bo odzew był bardzo duży. Wszystkie przystąpiły do tej akcji.

 

Jak mówi, program ma na celu podniesienie świadomości wśród lokalnej społeczności kwestii transplantacji. – Chciałabym też w jakiś sposób pomóc Rafałowi Jaraczowi. Jest to lokalny sportowiec – piłkarz, który już 11 miesięcy czeka na przeszczep w klinice w Zabrzu – mówi Bułgajewska.

 

To dopiero początek akcji KPR-u. – Myślę, że będziemy współpracować z kliniką w Zabrzu. 8 września na pierwszym meczu ligowym, każda osoba, która zakupi bilet, będzie mogła pobrać taką deklarację i wypełnić oświadczenie woli – mówi menedżerka KPR-u. – Nie chciałabym, aby każdy ją brał bezmyślnie, ale żeby była to decyzja świadoma i odpowiedzialna.

 

Nie jest to bowiem łatwa decyzja. Oznacza, że w razie śmierci nasze tkanki będą mogły być wszczepione komuś innemu.

– Jeżeli w razie wypadku moje organy miałyby się komukolwiek przydać, uratować mu życie, to będę szczęśliwa – powiedziała Anna Fursewicz.

IMG_2704.jpg
IMG_2712.jpg
IMG_2717.jpg
IMG_2730.jpg
IMG_2734.jpg
IMG_2705.JPG
IMG_2708.JPG
IMG_2721.JPG

Komentarze (7)

Bardzo dziękuję Magdo! Bardzo dziękuję dziewczyny! To co zrobiliście będzie pozytywnym przykładem dla innych osób, jeszcze nie przekonanych do podjęcia decyzji o deklaracji dokonania DARU jakim jest dar swoich narządów po śmierci. Jeden taki DAR może URATOWAĆ ŻYCIE nawet sześciu chorym, umierającym osobom. Znakomita większość z nas, bez wahania deklaruje swoją akceptację dla medycyny transplantacyjnej. Pamiętajmy jednak także,o tym aby poinformować najbliższych o swojej decyzji. Ponieważ gdy jednak czasem ktoś bliski nagle umiera i jakiś odważny lekarz anestezjolog nieśmiało sugeruje, że organy bliskiej nam zmarłej osoby mogą uratować czyjeś życie, to właśnie nasza ignorancja odruchowo zgłasza gwałtowny sprzeciw. Zbyt często nie wyrażamy zgody na pobranie narządów podczas przeżywania żałoby.
Nie zabieraj organów do nieba, tam wiedzą, że potrzebne są tylko tu, na ziemi

Powodem, dla którego nie podpiszę tej deklaracji tutaj jest to, że jeżeli miałabym może nikłe (ale zawsze jakieś szanse) na wyzdrowienie to mogłaby zdarzyć się sytuacja, że lekarze nie walczyli by tak jakby mogli i po prostu dopuścili do mojej śmierci dla organów. Deklaracje podpiszę jak wyjadę do innego kraju.

Obyś nigdy człowieku nie chorował ... w tym czy innym kraju bo być może zabraknie organów dla Ciebie - przykre jest to że
sam nie pomagasz i innych zniechęcasz

@ ktoś
Smutne to co mówisz. Ale właśnie brak Twojej świadomości powoduje jak to postrzegasz. Aby doszło do zakwalifikowania kogoś jako dawcy musi być spełnionych wiele czynników.
Po pierwsze kroki są podejmowane gdy pacjent de facto już nie żyje. To jest tzw "śmierć mózgowa" lub dokładniej "pnia mózgu". Jest powoływana komisja, która w przeciągu jakiegoś czasu trzykrotnie stwierdza śmierć. Taka osoba już nie żyje. Mózg umarł. Komórki mózgowe niedotlenione przez udar, zator,tętniak inny uraz głowy zostały zniszczone. Jedynie podtrzymywane są: czynności oddychania i krążenia. Tym sterują maszyny. Orzeczenie o śmierci musi jednoznacznie i jednogłośnie wydać komisja, zespół orzekający który musi się składać z 3 lekarzy w tym co najmniej z 1 specjalisty w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii i 1 specjalisty neurologii lub neurochirurgii.
Po drugie poinformowany zostaje prokurator, który po dokładnym sprawdzeniu przyczyny śmierci wyraża zgodę o pobraniu narządów.
Po trzecie, ale najważniejsze, lekarz pyta najbliższą rodzinę o zgodę na pobranie organów. Choć w polskim prawie, bez Twojego wyraźnego sprzeciwu, zastrzeżonego w ogólnopolskim rejestrze sprzeciwów, lekarz ma prawo zgłosić o potencjalnej donacji Twoich organów.
Po czwarte Kom. ds. Orzekania o Śmierci Osobniczej musi jednoznacznie stwierdzić śmierć mózgu przeprowadzić badania wykluczające zakażenia wirusowe, bakteryjne i grzybiczne potencjalnego dawcy.
Dopiero wówczas należy powiadomić Poltransplant który i przesłać odpowiednia informację o dawcy. Pobrać węzły chłonne do oznaczenia antygenów transplantacyjnych i testu cytotoksycznego z potencjalnymi biorcami oczekującymi na Krajowej Liście Poltransplantu.
Pewne jest jedno - każdy kiedyś umrze. Ale oby nikt, kogo można uratować, nie musiał umierać z powodu braku zgody Twojej rodziny na pobranie od ich zmarłego i przeszczepienie narządu.

Smutny jest brak świadomości....jeszcze smutniejszym wydaje się fakt, iż osoba, która czeka na przeszczep w swojej i tak już ciężkiej sytuacji tłumaczy dlaczego warto, oraz jakie są procedury....No cóz możemy tylko podnieść świadomość poprzez takie właśnie akcje oraz udzielając odpowiedzi na nurtujące Was pytania. Jedno czego nie możemy zrobić to wpłynąć na sumienie lekarzy....

@ Magda
Właśnie niedługo ma być opublikowany, w periodykach medycznych i na stronie internetowej Naczelnej Izby Lekarskiej, list mojego kolegi do lekarzy anestezjologów. Kolega, również tak jak ja oczekuje w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, bez mała rok na upragnione serce. Też jest jak ja podłączony do mechanicznego wspomagania krążenia. Jest lekarzem. Napisał list do ich sumień, list pełen emocji. Jak tylko będę mógł to pokaże go Wam. Opublikuję go na fb a może redakcja będzie zainteresowana artykułem o problemie braku organów do przeszczepów.

Dla osób, które bezpośrednio nie zetknęły się z problemem, temat może wydać się dość abstrakcyjny. Jednak należy zadać sobie pytanie: Co bym zrobił, zrobiła w sytuacji,gdy ktoś bliski z mojej rodziny, znajomych lub po prostu ja znajdę się w potrzebie i będę oczekiwać na przeszczep organu ?