To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Patent na weksle

Patent na weksle

Czy to możliwe, by w majestacie prawa stać się czyimś dłużnikiem, choć w rzeczywistości nie miało się żadnych zobowiązań? Możliwe. Jeleniogórski sąd rozpatrywał i nadal rozpatruje sprawy z powództwa radcy prawnego Roberta B., który domaga się zapłaty weksli wystawionych wiele lat temu przez osoby kooperujące z Bankowym Towarzystwem Finansowym w Jeleniej Górze.

Pozwani, których jest około czterdziestu, to osoby z całej Polski, które kilka lat temu współpracowały z BTF w zakresie pośrednictwa finansowego. Na początku współpracy, dla zabezpieczenia umów, wystawiali weksle in blanco. Zadaniem agentów było pozyskiwanie klientów, którzy ubiegali się o kredyty i pożyczki, a BTF wyszukiwało dla nich odpowiednie produkty bankowe. Kooperanci musieli dostarczyć BTF-owi pobrane od ubiegających się o kredyt potrzebne dokumenty. Za każdą zrealizowaną umowę agenci otrzymywali prowizję od udzielonego ostatecznie przez bank kredytu.

Wielu ze wspomnianych kooperantów zaprzestało współpracy z BTF-em, niektórzy nie pozyskali nawet ani jednego klienta. Jakież więc było ich zaskoczenie, gdy w 2011 roku otrzymali sądowe nakazy zapłaty weksli wystawionych nawet osiem lat wcześniej, na kwoty od ponad tysiąca do 70 tysięcy złotych.

Nie oddali weksli
Artur Pałys z Lublina jest jedną z osób poszkodowanych współpracą z jeleniogórskim Bankowym Towarzystwem Finansowym. Dostał nakaz zapłaty na kwotę 10,2 tys. złotych z odsetkami. Przegrał sprawę w dwóch instancjach. Dziś jego dług to w sumie około 20 tysięcy złotych.

- Ja byłam poręczycielem męża. Z BTF-em współpracowaliśmy od czerwca 2002 do listopada 2008 roku. Zrealizowaliśmy dwie umowy, za które do dziś nie otrzymaliśmy prowizji. Upominaliśmy się o zwrot weksla, ale telefony BTF-u milczały. Pisaliśmy do nich nawet po wpłynięciu pozwu do sądu, żeby dowiedzieć się, jakim cudem po tylu latach okazało się, że mamy jakiś dług. Niestety, bez odzewu – opowiada Ewa Pałys.

W podobny sposób dłużnikami BTF-u stała się reszta kooperantów, m.in. żarska firma „Vector” zajmująca się pośrednictwem finansowym. Jej właściciele wysłali dwa, czy trzy wnioski kredytowe, ale nie pamiętają, czy zostały zrealizowane. W każdym razie żadnego zobowiązania wobec BTF-u nie mieli, a współpraca trwała raptem dwa miesiące.

- Zdziwiło mnie, że pozew o zapłatę weksla wpłynął do sądu 25 lipca 2011 roku, a już dwa dni później sąd wystawił nakaz zapłaty. Znając realia polskich sądów, to było tempo super ekspresowe – mówi były współwłaściciel „Vectora” (dane do wiadomości redakcji).

O wekslu kaucyjnym wystawionym dla BTF-u zapomniał także Tomasz Wojtowicz z Wrocławia. Jego współpraca z jeleniogórską spółka trwała od marca do czerwca 2002 roku.

- Były z nimi problemy, za ostatnią fakturę nam nie zapłacili i zaprzestaliśmy współpracy. Człowiek zajęty był swoimi sprawami i o wekslu zapomnieliśmy. Ale jeśli byłby z naszej strony rzeczywisty dług, to czy ktoś czekałby osiem lat i nie domagał się w żaden sposób wcześniej zwrotu należności? - pyta retorycznie T. Wojtowicz.

Nabywca weksla domagał się od niego zapłaty ponad 30 tysięcy złotych. Ale wrocławskiemu przedsiębiorcy udało się wygrać przed sądem. Jednak nie wszyscy mieli takie szczęście. Niektórym dłużnikom komornik pozajmował konta.

Cichy indos
Pozwy przeciwko wcześniejszym, rzekomym dłużnikom BTF-u o zapłatę weksla wystosował radca prawny Robert B. W marcu 2010 roku BTF zawarło z nim porozumienie dotyczące regulacji zobowiązań. W latach 2003-2006 prawnik świadczył dla BTF usługi w ramach doradztwa prawnego i windykacji. Porozumienie określało, że dług firmy wobec zleceniobiorcy, wynoszący 200 tysięcy złotych, zostanie uregulowany poprzez indos weksli własnych wystawionych przez dłużników BTF-u, czyli dawnych kooperantów. I tak też się stało. Niedługo potem do sądu zaczęły trafiać pozwy o zapłatę.

Były współwłaściciel żarskiego „Vectora” skierował do sądu sprzeciw od nakazu zapłaty 5200 złotych.

- To był pozorny indos, zmierzający do wyłudzenia od nas pieniędzy. Nie mieliśmy żadnych długów wobec BTF-u. Wnosiliśmy do sądu o dopozwanie do sprawy byłego Bankowe Towarzystwo Finansowe, ale sąd na to nie przystał – dodaje nasz rozmówca.

Na wniosek pozwanych sąd wezwał działające nadal na rynku Bankowe Towarzystwo Finansowe do przedstawienia dokumentacji dotyczącej współpracy z firmą „Vector” i umowy łączącej oba podmioty. Ale aktualny prezes BTF-u, żona Tadeusza A. oświadczyła, że „spółka nie posiada żadnych dokumentów związanych ze sprawą, gdyż nie ma obowiązku ich przechowywania”.

- Skoro nie ma dokumentów źródłowych, to na jakiej podstawie BTF wie, że ma wierzytelność. I dlaczego przez tyle lat nie wzywał nas do jej uregulowania, ani do zapłaty kwoty z weksla? – pyta retorycznie żarski przedsiębiorca. I dodaje, że skoro Robert B. zajmował się w BTF-ie windykacją należności, to powinien wiedzieć, że „Vector” nie miał żadnych długów.

W sprawie o zapłatę przeciwko byłemu współwłaścicielowi „Vectora” sąd przesłuchiwał dwie księgowe, które prowadziły rachunki BTF-u. Jedna z nich zeznała, że wśród dłużników spółki nie było „Vectora”, a weksle w ramach współpracy z BTF nie pojawiały się. Księgowa ta sporządzała sprawozdanie finansowe spółki za 2010 rok i nie figurowały tam żadne należności weksli, nie było też żadnej informacji o zbyciu weksli przez BTF.

Z kolei druga księgowa powiedziała, że nie wie, czy Robert B. miał umowę o współpracę z BTF, bo nie naliczała żadnych świadczeń z tytułu takiej umowy. Nie przypominała sobie także kwoty 200 tysięcy należności BTF-u wobec Roberta B., „a chyba zwróciłaby uwagę na taką kwotę”. Kobieta dodała, że w dokumentach księgowych, które dostawała od spółki nie było roszczeń wekslowych.

Jak to działało?
Poprosiliśmy Tadeusza A., byłego prezesa BTF-u o rozmowę na temat sytuacji, w jakiej znalazło się prawie 40 osób, współpracujących niegdyś z jego spółką. Chcieliśmy zapytać przede wszystkim w jakich okolicznościach kooperujące z BTF-em firmy zostały dłużnikami spółki i dlaczego BTF przez tyle lat nie upominał się o należności. Interesowało nas także to, dlaczego BTF nie informował rzekomych dłużników o fakcie wypełnienia weksla i nie przedstawiało go do zapłaty.

W sądzie Tadeusz A. twierdził, że „umowa nie przewidywała takiego obowiązku, tak jak i obowiązku informowania o wierzytelnościach”.

 

Całość czytaj w nr 25 "Nowin Jeleniogórskich"