Kiedy przed laty rozmawiałam z synem komunarda, Mieczysława Rasińskiego, powierzył mi pożółkłe fotografie, wykonane w jenieckich czasach. Na jednym widać obóz koncentracyjny we Francji, na drugim - Stefana Rasińskiego z okresu pobytu w Maroku. Odnalazłam je w swoim archiwum z poczuciem winy, że do tej pory te cenne pamiątki nie wróciły do właściciela, co solennie zobowiązuję się wypełnić.
Kiedy odzyskał wolność, bohater tych burzliwych zdarzeń, wierny swoim przekonaniom, wraz z innymi towarzyszami jenieckiej niedoli napisał list do Stalina o wcielenie go do wojska. Komunardzi zgodę otrzymali i pokonując drogę z Afryki przez pustynię, morskim szlakiem i koleją dotarli do wytęsknionego Kraju Rad. 14 sierpnia 1943 roku Stefan Rasiński znalazł się w I Dywizji Kościuszkowskiej. Przeszedł szkolenie wojskowe w Riazaniu i pod Lenino zaczął swój drugi wojenny epizod, przemierzając z frontem inny szmat Europy. Czuwała nad nim Opatrzność, w którą nie wierzył, bo kiedy tylu poległo na różnych polach walki, on szczęśliwie, zwycięsko dotarł aż do Berlina.
Lata rozłąki z rodziną trwały piętnaście lat, a jednak podążał do niej wytrwale. Obecnie, kiedy tyle małżeństw rozpada się z powodu rozłąki (mimo telefonów, kontaktów przez Internet, możliwości podróżowania bez granicznych barier) znacznie krótszej, związanej z emigracją zarobkową, stałość uczuć tego człowieka budzi najwyższy podziw. Przeżył wojnę, wrócił do kraju i pod koniec 1945 r. został zdemobilizowany. Wrócił do najbliższych i już w roku 1946 jako osadnik wojskowy objął gospodarstwo i zamieszkał w Augustowie. W tym okresie wieś była już zasiedlona w 80 procentach. Od września dzieci poszły do szkoły. Zaczął działać sklep Samopomocy Chłopskiej, można było robić spotykać się w świetlicy wiejskiej, podjąć pracę w fabryce bawełny, która ruszyła w Giebułtowie.
Stefan Rasiński, działacz z dużym już doświadczeniem, włączył się do budowania nowej rzeczywistości, a w słuszność nowego porządku wierzył bez zastrzeżeń. Z synem wstąpił do PPR-u, przygotowywał referendum, organizując zebrania i wiece. Chciał zdobyć jak najwięcej argumentów, by przekonać innych do głosowania „trzy razy tak”, więc czytał wiele i miał poczucie, że brak wykształcenia stanowi jego niepowetowaną stratę.
Kiedy przyszła pora kolektywizacji, okazał się jej gorliwym zwolennikiem i założycielem. Był niepomiernie zdumiony, kiedy okazało się, że spółdzielców jest piętnastu, ale rolników gotowych do gospodarowania na wspólnym - tylko pięciu. Ten stan rzeczy jednak nie zniechęcił Stefana Rasińskiego do doktryny, którą wyznawał. W konfrontacji z rzeczywistością idea kolektywizacji poniosła porażkę i po dwóch latach spółdzielcy wrócili na swoje.
Sam pracowity i uczciwy do bólu, wyznawał zasadę, że kto nie pracuje, niech nie je, nie wiedząc nawet, że te słowa już dwa tysiące lat temu padły z ust św. Pawła. On sam nigdy nie narzekał, obca mu była hipochondria, chwile słabości pozwalała mu pokonać siła charakteru. Nie chodził do lekarzy, z pomocy medycznej skorzystał na miesiąc przed śmiercią, nie domagał się przywilejów. Jego wiary, że żyje w słusznym ustroju, nie nadwątlił ani Październik, ani Grudzień. Miał w sobie ufność człowieka prostolinijnego, który doświadczywszy od dzieciństwa biedy i poniewierki, wierzył, że kiedy nie ma wojny, nie musi z nikim walczyć, nie doświadcza głodu i dotkliwego niedostatku, to znaczy, że korzysta z dobrodziejstw prawdziwie sprawiedliwego ustroju.
Kiedy zmarł, a był niewierzący, zapewniono mu świecki ceremoniał pogrzebowy. Jego prawość była ponad wszelkimi wyznaniowymi podziałami, dlatego ostatnią posługę oddały zmarłemu tłumy ludzi. Stefan Rasiński spoczywa w Alei Zasłużonych na cmentarzu w Mirsku.
Nowiny Jeleniogórskie nr 2/10.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...