To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Nożownik stanie przed sądem

Fot. archiwum

„To źle, że tak się stało, ale się stało. Niepotrzebnie taka głupota na stare lata i żałuję tego, co się stało” - kajał się przed śledczymi 77-letni Stanisław F. Wkrótce mężczyzna stanie przed jeleniogórskim sądem pod zarzutem zabójstwa młodego chłopaka w Lubaniu.

Do tragedii doszło w grudniu zeszłego roku. Stanisław F., emeryt bez zawodu, prowadzący tułaczy tryb życia, nadużywający alkoholu, przyszedł rano na lubański dworzec PKS. Usiadł sobie w poczekalni. Było około szóstej rano. Mężczyzna był sam w hali dworca. Wyjął z torby piwo i zaczął popijać.

Na jego niestosowne zachowanie zwróciła uwagę kobieta obsługująca dworcowy szalet. Stanisław F. Nic sobie z tego nie zrobił, a kobietę zwyzywał od kurew. Szaletowa powiedziała potem policji, że mężczyzna nie raz przychodził na dworzec, a jej nie raz oberwało się za zwrócenie mu uwagi.

Około godziny dziewiątej w poczekalni było już kilka osób. Stanisław F. Nadal siedział na ławce, pił piwo i głośno mówił do siebie klnąc przy tym, jak szewc.

W tym czasie na dworzec przyszedł także 26-letni Bartłomiej M. Usiadł na ławce obok i zaczął czytać gazetę. Po pewnej chwili chłopak wstał i zwrócił uwagę starszemu mężczyźnie, że źle się zachowuje. Powiedział mu, żeby przestał albo wyszedł na zewnątrz. Stanisław F. coś mu tam od odpowiedział i zaczął go wyzywać. Wyszedł jednak na zewnątrz, ale po paru minutach wrócił. Znowu usiadł na ławce i dalej klął pod nosem.

Bartłomiej M. znowu zwrócił uwagę starszemu mężczyźnie. Podszedł do niego i kolejny raz powiedział, żeby Stanisław F. wyszedł z dworca. W tym momencie mężczyzna podniósł się i ugodził nożem chłopaka.
Bartłomiej M. nie zdążył nawet krzyknąć, zatoczył się i upadł na podłogę, a sprawca uciekł z dworca. Na pomoc chłopakowi ruszyli obecni w poczekalni podróżni oraz pracownica dworca. Na miejsce szybko przyjechało pogotowie, ale lekarz mógł tylko stwierdzić zgon. Rana zadana kuchennym nożem okazała się śmiertelna, przebiła prawą komorę serca. Do jamy otrzewnej i worka osierdziowego wylało się 2,5 litra krwi.

Policja ujęła Stanisława F. niedaleko dworca. Nie chciał oddać ponad 20-centymetrowego noża z ostrym ostrzem. Został obezwładniony przez funkcjonariuszy.

Tłumaczył w śledztwie, że wtedy na dworcu oprócz denata był jeszcze jeden chłopak. Mieli się do niego rzucać, „że ja skarżę na nich. To wszystko przez to, że mnie okradli. Przez to wpadłem w nerwy i dlatego tak się stało”.

Młoda kobieta, która w chwili zdarzenia także była w dworcowej poczekalni zeznała, że Bartłomiej M. siedząc na ławce w pobliżu starszego mężczyzny miał powiedzieć na głos, że „pierdolony sam ma schizofrenię i jeszcze innym wkręca”. Jednak gdy podszedł do Stanisława F. i zwrócił mu uwagę nie był agresywny, ani go nie dotykał.

Biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna w chwili zdarzenia wiedział, co robi i nie miał ograniczonej poczytalności. Jednak jego osobowości z uwagi na nadużywanie alkoholu jest nieprawidłowa. Stanisławowi F. grozi nawet dożywocie.

Komentarze (2)

przeczytałem wypociny tego anonimixa... wyżej, no idzie się załamać
skąd się biorą tacy ludzie? to jest przerażające ,dlaczego to publikujecie.
Przecież chodzi o zamordowanie człowieka. Ludzie gdzie my żyjemy?

te xe! Była babka co odstrzeliła jednemu jaja na transformatorze. Nie znamy akt sprawy. Nie wiemy kto kogo zaczepił. A współcześnie... kilkunastolatek może cię zadźgać nożem, bo mu fajki nie odpalisz... klawo.