Wszczęte w 1990 roku ponowne śledztwo w tej sprawie także zakończyło się umorzeniem. Sprawę śmierci K. Majewskiego badała sejmowa komisja, tzw. Komisja Rokity. Jej także nie udało się uzyskać wglądu do wszystkich dokumentów i akt ze śledztwa, ani też przesłuchać wszystkich funkcjonariuszy SB, którzy przesłuchiwali Majewskiego. WUSW odmówił ujawnienia nazwisk części esbeków, bo niektórzy byli wtedy pracownikami kontrwywiadu. Komisja Rokity uznała, że choć nie stwierdzono przestępstwa, to działalności przestępczej SB wobec Majewskiego wykluczyć nie można. Prokuratorskie śledztwo, choć umorzone, zakończyło się uznaniem, że działalność SB nosiła znamiona moralnego znęcania się nad Majewskim.
Z rodziną K. Majewskiego nawiązał kontakt pewien jeleniogórzanin, który wyznał, że zna pewne okoliczności tragicznych wydarzeń sprzed 29 lat i chciałby je opowiedzieć.
- Ten mężczyzna do dziś się boi, a przez te wszystkie lata milczał w obawie przed zemstą esbeków. Powiedział mi jednak, że nie chciałby zabierać do grobu tej tajemnicy. Ucieszyłem się i skontaktowałem z nim prokuratorów IPN-u. Przyjechali tu na przesłuchanie – opowiada Zbigniew Lipiński, szwagier K. Majewskiego.
Niestety, z punktu widzenia procesowego to, co opowiedział świadek okazało się pozbawione waloru dowodu. Mężczyzna opowiedział, że dwaj jego koledzy opowiadali mu, że w dniu, kiedy Majewski powiesił się na działce, oni też tam byli, ale obok, w swojej altance. Mieli podobno słyszeć jakąś rozmowę i krzyki, co wskazywałoby, że oprócz Majewskiego były tam inne osoby. Gdy ucichło, nie poszli zobaczyć, czy u sąsiada wszystko w porządku, tylko ze strachu uciekli.
Prokurator nie mógł uznać tych opowieści jako dowodu w sprawie, bo były to tylko wiadomości zasłyszane, a mężczyźni którzy mogliby ewentualnie być świadkami już nie żyją.
- Rodzina mówi, żebym dał już spokój tej sprawie, bo nie ma nadziei, że prawda ujrzy kiedyś światło dzienne. A ja tę nadzieję ciągle mam – przyznaje Z. Lipiński.
Od prawie czterech lat rodzina i przyjaciele K. Majewskiego czekają, aż rada miasta zajmie się wnioskiem o nadanie ulicy albo rondu przy „Zrembie” imienia Kazimierza Majewskiego. Ostatnio wniosek ten poparło Towarzystwo Przyjaciół Jeleniej Góry. Komisja statutowo-organizacyjna rady miasta, która powinna przygotować projekt uchwały sprawą w ogóle się nie zajęła.
- Ja się osobiście tym zajmę, bo to po prostu wstyd – zapowiada przewodniczący rady miasta, Janusz Grodziński.
CZYTAJ TEŻ: Wykończyła go SB
Komentarze (4)
Dziwne jest to parcie na kreowanie bohatera. Kto do tego dąży: Rodzina, czy środowisko ówczesnej Solidarności?
bardzo uczciwy, rzetelny człowiek. Za działalnoć związkową był dręczony i prześladowany. Niestety jego oprawcom włos z głowy nie spadł pomimo upadku komuny.
Znam wielu dręczonych i prześladowanych, a przy tym uczciwych, szlachetnych osób. Potrzebne są konkretne dowody bohaterstwa, ponadprzeciętności wśród ówczesnych "działaczy" Solidarności. Jeśli już wywołany został temat, kto jest bohaterem w jeleniogórskim środowisku Solidarności, to dziś, już z wieloletniej perspektywy, na czoło wysuwa się postać Anny Upirów. Jakie są te ponadprzeciętne wobec innych "ówczesnych" czyny Kazimierza Majewskiego?
Trudno jest porównywać porównywać obie postaci. Łączy je walka o wolność. Weacając do działalności Pana Kazimierza w błyskawicznym dkrócie Członek Natomiast zastępcę Majewskiego zmuszono do opuszczenia Polski dając paszport w jedną stronę.