Było to w okolicach Bolkowa, ok. 2 kilometry od drogi krajowej. Mężczyzna miał nadzieję, że przejedzie. Niestety, jego auto ugrzęzło w śniegu. Nie mógł ani pojechać do przodu, ani też wycofać się.
Kiedy dzwonił na policję był bardzo zdenerwowany. Powiedział, co się stało. Przyznał też, że źle się czuje, ma nadciśnienie tętnicze, a w przeszłości chorował na serce.
Policjanci niezwłocznie ruszyli mu na pomoc, ale sami nie mogli dojechać na miejsce. Zaspy w niektórych miejscach sięgały 2 metrów. Mundurowi dotarli do poszkodowanego pieszo. - Dyżurny policji cały czas pozostawał w kontakcie telefonicznym z kierowcą – informuje S. Rudziec.
W końcu, po trzech godzinach, udało się pechowca wyciągnąć z pułapki. Trzeba było ściągnąć ciężki sprzęt, który odśnieżył drogę. Z pomocą przybyli też strażacy.
Kierowcy nic się nie stało. Kiedy już ochłonął, zadzwonił do dyżurnego i podziękował policjantom za pomoc. Ta sprawa to idealny przykład na to, by podczas jazdy używać przede wszystkim własnego rozumu, a dopiero potem nawigacji.
Komentarze (8)
W zaistnisłej sytuacji policja powinna chyba skierować delikwenta na badania, czy z takim stanem zdrowia nie sprawia zagrożenia i czy powinien nadal posiadać prawo jazdy.
Rudziec a nie rudzielec debilu, naucz się czytać. A potem rozumieć.
Trzeba przyznać, że jest to jakiś sposób na wymuszenie odśnieżania lokalnych dróg. Oby tylko wynalazek pana zawałowca nie został za bardzo upowszechniony, gdyż gminne budżety mogą być w opałach.
Ciekawe tylko, na kogo zostanie wystawiona faktura za użycie "ciężkiego sprzętu".
~Kolejny *mężczyzna i kolejny *KŁOPOT ! ~Hi .. mężczyzna nawet jak *umiera .. robi *ZAMIESZANIE !
~SMUTNE !
w Jeleniej jedziemy pod prąd w ulicę słowackiego z ZUMI