Nasi parlamentarzyści, czyli kto jest skąd?

Co prawda posłowie mają służyć całemu regionowi, ale wiadomo, że w praktyce z tym bywa różnie. Większość parlamentarzystów ogranicza pole działania do regionu, z którego pochodzi, z rzadka wyjeżdżając do sąsiednich powiatów. Dowód? Z dwunastki parlamentarzystów poprzedniej kadencji o Jeleniej Górze i okolicach pamiętało zaledwie dwóch, a w zasadzie dwie. To Marzena Machałek z PiS-u i Elżbieta Zakrzewska z SLD. Pozostali wpadali tu raczej okazjonalnie (Grzegorz Schetyna, Ryszard Zbrzyzny), bądź nie bywali praktycznie wcale (Elżbieta Witek czy Ewa Drozd).

Na co możemy liczyć przez najbliższe cztery lata? Niestety, analizując pochodzenie geograficzne posłów widać, że region legnicki „wziął” więcej niż jeleniogórski.
Największą reprezentację w Sejmie z byłego jeleniogórskiego mają mieszkańcy powiatu kamiennogórskiego. Mandaty uzyskało aż dwoje posłów: Marzena Machałek (PiS) jest z Kamiennej Góry a Henryk Kmiecik (Ruch Palikota) z Lubawki. Jeśli do tego dodać, że Ryszard Zbrzyzny (SLD) z Lubina urodził się w Lubawce (co przypominał przy okazji wyborów) to widać, że region ten ma silną reprezentację. Oby tylko Zbrzyzny przypominał sobie o miejscu pochodzenia częściej, np. przy kwestiach terminów budowy drogi S3.

Honoru Jeleniej Góry w parlamencie będzie broniła obecna zastępczyni prezydenta Zofia Czernow z Platformy Obywatelskiej. W poprzedniej kadencji posłem był Marcin Zawiła, ale zrzekł się mandatu po tym, jak został prezydentem Jeleniej Góry. Zastąpił go mało aktywny Wojciech Sokołowski z Lipy k. Bolkowa.

Posła stracił Zgorzelec (Roman Brodniak nie został się do Sejmu), ale ma za to senatora. W okręgu nr 1 zwyciężył prezes Turowa Jan Michalski (PO). Bez przedstawicieli w parlamencie – co może być zaskoczeniem - jest Bolesławiec, swoich ludzi nie mają też w regionie lubańskim czy lwóweckim.

Silną reprezentację ma legnicka część okręgu wyborczego. Głogów będzie miał dwóch reprezentantów w Sejmie (Ewa Drozd, PO i Wojciech Zubowski, PiS) i tyle samo region lubiński (Norbert Wojnarowski, PO i wspomniany Ryszard Zbrzyzny).

Tyle samo posłów co stolica Karkonoszy, ma Legnica. Jedynym reprezentantem miasta miedziowych jest Robert Kropiwnicki (PO). Po jednym reprezentancie w okręgu ma Jawor (Ewa Witek, PiS) i Wrocław (Grzegorz Schetyna, PO). Ten ostatni rozpoczyna listę tzw. spadochroniarzy, czyli posłów mieszkających poza okręgiem wyborczym. Dwoje posłów mieszka na co dzień w Warszawie, to Adam Lipiński z PiS-u i Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska (SLD). Co ciekawe, „spadochroniarze” wzięli zaledwie 3 mandaty na 12 w tym okręgu, ale to oni byli lokomotywami wyborczymi swoich partii. Schetyna dla PO uzyskał 67 740 tysięcy głosów, czyli prawie połowę tego, co uzyskała jego partia w tym regionie (136,7 tys. głosów). Na Adama Lipińskiego głosowało 25,5 tysiąca mieszkańców regionu (cały PiS w okręgu miał 95 tysięcy) a na Małgorzatę Szmajdzińską prawie 16 tysięcy osób (na SLD w okręgu nr 1 oddano niespełna 46 tys. głosów). Z jednej strony mieszkańcy i działacze partyjni narzekają, że spadochroniarze zabierają głosy naszym. Z drugiej, gdyby nie oni, wyniki ich partii z pewnością nie byłyby tak imponujące. Inna sprawa, że Lipiński i Schetyna byli jedynkami na liście i chociażby z tego powodu mieli więcej głosów od swoich kolegów z niższych miejsc. Przeczy temu M. Szmajdzińska, która startowała z trójki.

Do spadochroniarzy należy zaliczyć także Józefa Piniora, mieszkającego na co dzień we Wrocławiu. On także jest przykładem, że nie liczy się miejsce zamieszkania a nazwisko. Uzyskał prawie 41 tysięcy głosów (41% poparcia).

Reasumując, z 12 mandatów poselskich w okręgu jeleniogórsko-legnickim tylko trzy uzyskali mieszkańcy regionu jeleniogórskiego, aż sześć - legnickiego, trzy powędrowały do ludzi spoza regionu.

Na zdjęciu - Zofia Czernow, jedyna jeleniogórzanka w Sejmie nowej kadencji.