To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Myślą, że się naćpałem

Myślą, że się naćpałem

- O czym marzę? Żeby normalnie chodzić, pracować, pójść na dyskotekę – mówi Roman Geftasewicz. Nie tak dawno miał świat u swoich stóp, jak prawie każdy młodzieniec. Diagnoza lekarska zabrzmiała jak wyrok.

Chodził na dyskoteki, nieźle się uczył. Skończył studia licencjacie. Myślał, co będzie dalej w życiu robił, ale... - Zaczęły się kłopoty z chodzeniem. Nagle. Szedłem i bolało. Było coraz trudniej. Domyśliłem się, że coś jest nie tak – mówi Roman Geftasewicz.
Był rok 2007. Poszedł do lekarza, zrobił rezonans magnetyczny i.... - okazało się, że mam rozległe zmiany o charakterze demionielizacyjnym.

Potem kolejne badania, wizyta w szpitalu im. Marciniaka we Wrocławiu i potwierdzenie najgorszego: stwardnienie rozsiane.
Wszystkie plany runęły. - Chciałem zrobić magisterkę. Dostałem się na dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie Wrocławskim. O studiowaniu mogłem zapomnieć – mówi.

Bierze leki, ale musi uważać, żeby się nie przemęczać. - Za długi spacer nie wchodzi w grę. No i unikam słońca. W upał jak wyjdę z domu to tylko na krótko, od razu chowam się do cienia.

Jak ma dużo spraw do załatwienia w mieście, zawsze odpoczywa. - Kiedyś w banku miałem atak. Pomogła mi jedna pani.
Bywały gorsze przeżycia. - Ludzie patrzą na mnie i mówią: narkoman. To dlatego, że się trzęsę. Mogliby powiedzieć: pijak. Tylko, że alkoholem nie śmierdzę. Znaczy, że się naćpałem. A ja po prostu nie mogę chodzić. Przykre, niesprawiedliwe.

Bieganie, które tak lubił, dzisiaj nie wchodzi w grę. Nie ma już mowy o spacerze z ukochanym psem Tresorem. Duży to pies, mógłby się wyrwać i go przewrócić. Nie ma też mowy o pracy. - Kiedyś miałem staż, 3,5 miesiąca w Teatrze Norwida. Wykonywałem elementy dekoracji według projektu scenografa. Bardzo mi się to podobało, ludzie mili. Chciałbym podjąć pracę, mieć jakieś pieniądze. Tylko jak?

Wszystko, co teraz ma to 525 złotych renty socjalnej (najniższej) i 153 złotych zasiłku pielęgnacyjnego z MOPS-u. - Ledwo na życie starcza, a gdzie na leki, rehabilitację, wyjazdy do Wrocławia do szpitala na konsultacje?
Roman Geftasewicz marzy o powrocie do normalnego życia. Jedyne jego okno na świat to internet. - Czasem fotografuję, potem obrabiam te zdjęcia w komputerze. Uwielbiam to.
Sam też zrobił sobie zdjęcie. W programie komputerowym nałożył na nie linie od puzzle, ale zasłonił kilka elementów puzzle. - Zdjęcie sprawia wrażenie, jakby było niepełne. Brakuje elementów. Tak, jak w moim życiu.

Internet dał mu nadzieję, tam wyczytał o operacji. Z pamięci mówi, na czym polega. Prawie recytuje: zabieg wykonywany jest w prywatnych w Niemczech. Polega na pobraniu komórek macierzystych ze szpiku kości biodrowej. Następnie ten materiał przez 3 dni jest oczyszczany z limfocytów typu T, które w stwardnieniu rozsianym atakują swój własny organizm, bo nie rozpoznają wroga. No i potem te czyste komórki macierzyste metodą punkcji lędźwiowej są podawane do rdzenia kręgowego. Ich zadaniem jest naprawić zniszczenia dokonane przez limfocyty albo przynajmniej zatrzymać rozwój choroby.

Jest tylko jeden problem: pieniądze. Operacja kosztuje prawie 8 tysięcy euro. Nie ma szans na refundację. Ta metoda nie jest refundowana przez NFZ. Z kilku powodów: zabieg nie jest wykonywany na terenie naszego kraju, nie ma jednoznacznej opinii na temat jego skutków. - Niemniej jednak chciałbym spróbować, bo dla mnie to szansa.
Roman Geftasewicz założył subkonto przy Fundacji Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego i zbiera datki 1%.

A jeśli nie uzbiera? - To przeznaczę pieniądze na rehabilitację. SM uszkadza mechanizm ruchu, dlatego ważne jest stymulowanie tego mechanizmu. Są dwie metody rehabilitacji, obie kosztowne, godzina kosztuje 60 złotych.

Kto chciałby przekazać 1% na rzecz młodego jeleniogórzanina, proszony jest o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym nr KRS 0000083356. W rubryce „Informacje uzupełniające” należy wpisać: „PLIR Roman Geftasewicz”. To bardzo ważne, gwarantuje, że pieniądze trafią na subkonto Geftasewicza.

- Każda pomoc się liczy, przybliża mnie do normalnego życia – prosi z nadzieją.

Myślą, że się naćpałem