Spektakl zaprezentowany kilka dni po Międzynarodowym Dniu Teatru, wpisuje się (obok „Gąski”) w opowieść o ludziach teatru, która może być tyleż fascynująca i ciekawa, co banalna i łzawa. W tej historii niewątpliwie zaskakuje finał, ale jeżeli ktoś choć trochę zna twórczość Agnieszki Osieckiej, może spodziewać się dowcipnej historii i pięknych piosenek. W Jeleniej Górze oglądamy kameralne przedstawienie utkane z opowieści dwóch aktorek, które po występie w sylwestrową noc w jakiejś zapyziałej dziurze, nareszcie dotarły do pokoju hotelowego. Jedna (Wala) jest magistrem sztuki, kiedyś była aktorką, ale ponieważ nie miała szczęścia do ról w zawodowym teatrze, więc poszukała szczęścia na estradzie. Druga (Hala) jest amatorką, nabierającą doświadczenia pod czujnym okiem Wali. Ten pozornie niedobrany duet znakomicie się uzupełnia i tuła po prowincjonalnych estradach gdzieś na rubieżach Polski. Ilustracją ich opowieści są piosenki Agnieszki Osieckiej, które wykonują solo lub w duecie. I te piosenki to najmocniejszy akcent przedstawienia - szkoda, że jest ich tylko kilka(chyba pięć). Brawa dla obu aktorek – Małgorzaty Osiej-Gadziny (Wala) i Katarzyny Trzeszczkowskiej (Hala). W spektaklu występuje jeszcze Robert Mania – zabawny w niewielkiej roli niestroniącego od alkoholu impresaria Kazika.
Więcej o premierze „Łotrzyc” w najbliższym wydaniu „Nowin Jeleniogórskich”, z 2 kwietnia 2019 r.
Komentarze (3)
Byłem,sztuka bardzo przeciętna wręcz nudna a poza tym dopóki teatr nie wróci do swojej starej siedziby z obecnej świetlicy będzie jak u "cioci na imieninach"
Nie podzielam powyższej opinii. Spektakl wciągający i uniwersalny w swoim przesłaniu. W scena w Grandzie akuratna na potrzeby JG.
Łotrzyce w Norwidzie? Chyba w Grandzie.