To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Koniec ze strajkiem aptekarzy

Nieoficjalnie apteakrze realizują wszystkie recepty, nawet te błędnie wypisane

Koniec z zamykaniem aptek na godzinę w ciągu dnia. Zamiast tego aptekarze mają wnikliwie sprawdzać recepty, a te źle wypisane nie realizować. Nieoficjalnie większość jeleniogórskich farmaceutów  realizuje wszystkie, nawet te błędnie wystawione recepty. Strajk jest więc tylko umowny, a pacjenci nie mają się czego obawiać.
 

Naczelna Rada Aptekarska nakazała, by farmaceuci na znak protestu wnikliwe sprawdzali od dzisiaj recepty.

- Dla mnie to kompletny absurd. Jakbyśmy do tej pory tego nie robili – komentował Mikołaj Jaryczewski z apteki „Hipokrates” .

Ale to nie wszystko. Teraz w przypadku błędnie wypełnionej recepty aptekarze mają odsyłać pacjentów do lekarzy lub sprzedawać leki za 100%.

Danuta Łabuz, która realizowała dziś swoją receptę popiera strajk aptekarzy.

- Każdy broni swoich interesów. Nie zgadzam się z tym, aby farmaceuci ponosili winę za źle wypisane recepty przez lekarzy – komentowała jeleniogórzanka.

Nieoficjalnie większość jeleniogórskich aptekarzy przyznaje, że wcale nie odsyła pacjentów. Najczęściej na własną rękę sprzedają lek, a w sporadycznych przypadkach kontaktują się z lekarzem. Jak sami zauważają błędnych recept jest jak na lekarstwo.

- Był dzisiaj u nas pacjent z nieprawidłowo wypisaną receptą. Lekarz zapisał na niej nazwę leku bez podania jego chemicznej nazwy. W ten sposób zasugerował choremu kupno konkretnego, dużo droższego leku niż jego najtańszy odpowiednik. Pomimo ryzyka i tak wydałem pacjentowi droższy preparat, bo ten na co dzień przyjmuje  – mówił Mikołaj Jaryczewski, który w razie kontroli z NFZ może liczyć z się z dodatkowymi kosztami.

Strajk jest więc bardziej na papierze, aniżeli w rzeczywistości.

- Moim zdaniem na prawdziwy strajk jest stanowczo za późno. Trzeba było reagować, kiedy lekarze wystawiali recepty z pieczątkami, a nie dopiero teraz – komentował Mikołaj Jaryczewski.