Właściciel wypuścił dwa konie około 6 rano. Pół godziny później zorientował się jednak, że brakuje jednego z nich. Mężczyzna szybko dostrzegł łeb zwierzęcia, który wystawał znad lustra wody. Studnia najprawdopodobniej nie była należycie zabezpieczona, a jedynie przykryta płytą OSB. W tej pozycji przy użyciu lin koń był utrzymywany aż do momentu przyjazdu strażaków, którzy w pierwszej kolejności wypompowali wodę. Jej głębokość sięgała blisko czterech metrów. Pusta studnia uwidoczniła jednak kolejny problem. Tym razem kopyto konia utknęło w szczelinie. Do środka musiała wejść osoba, która pomogła zwierzęciu je uwolnić. Kiedy to się udało strażacy obwiązali taśmami konia, a liny przywiązali do ramienia koparki. Jej operator z własnej i nieprzymuszonej woli zadeklarował swoją pomoc. Po niecałej godzinie zwierzę było już na powierzchni. Może nieco otumanione po końskiej dawce zastrzyku uspokajającego od weterynarza, ale całe i zdrowe.
Komentarze (6)
Wypada mieć nadzieję, że szkapa ma gest i postawi strażakom oraz operatorowi kopary dużą flachę koniaku.
Końską dawkę.
Dlaczego siedzą tu ponuraki i cię minusują.A może to abstynenci. Kuń by się uśmiał...
do dkl. Dobre !
Zwłasnej nieprzymuszonej woli...coś mi to przypomina
dla sprostowania nie doinformowanej redakcji. Koń (ogier 1.5 roku) zerwał się z łańcuchem i tym że łańcuchem odsłonił nowo wykopaną studnię. Na studni oprócz OSB były palety szt 3 oraz ciężkie belki. Koń biegając we mgle dwa razy zahaczył o zabezpieczenia studni odsłaniając ją, za trzecim razem chcąc ją przeskoczyć nie wymierzył i wpadł zadem wpadł do niej. Dzięki obroży parcianej do której był przytwierdzony łańcuch koń nie utonął bo dzięki temu łańcuchowi głowa mdlejącego konia była podtrzymywana żeby nozdrza nie znalazły się pod wodą. Nogi zaś ugrzęzły w drabince która była w studzience i to również uratowało mu życie. Podziękowania zostały przesłane do Straży pożarnej w Jeleniej Górze. Niestety mimo wielu gapiów nikt nie zrobił zdjęć z akcji. Skończyło się na otarciu pęcin ,szyi i zadu.