O istnieniu w Lubomierzu szubienicy było powszechnie wiadomo. Historycy domyślali się również, gdzie mogła stać, ale pewności nie mieli. Udało się to ustalić dopiero dwa lata temu.
- Pomogła nam w tym bardzo dokładna mapa z 1824r. - mówi Daniel Wojtucki, doktorant historii Uniwersytetu Wrocławskiego i autor książki „Publiczne miejsca straceń na Dolnym Śląsku od XV do połowy XIXw”. - Miejsce to oznaczyliśmy i przygotowaliśmy do prac archeologicznych. Udało się nam je przeprowadzić dopiero teraz.
Zbudowanie szubienicy w tym miejscu potwierdziło później przypadkowo odkrycie, jakiego dokonano w lubomierskim magistracie. Otóż, jak opowiada Wojtucki, w ratuszowej wieży znaleziono kronikę miasteczka z końca XIXw. Tam zaś napisano, że szubienicę rozebrano w 1837r., a w jej miejscu posadzono lipę.
- Lipa ta stała tu jeszcze dwa lata temu - mówi Wojtucki. - Pewnego dnia uderzył w nią jednak piorun i ściął. Pozostał po niej jedynie wielki pień.
Pierwsza szubienica w Lubomierzu była drewniana i korzystano z niej od XVIw. W 1548r. stracono na niej mężczyznę, który zgwałcił dwie dziewczynki. Najpierw obcięto mu przy lubomierskim pręgierzu członka, następnie zaciągnięto na wzgórze, ścięto, a ciało spalono.
W 1607r. na mocy specjalnego przywileju, drewnianą szubienicę zburzono, a w jej miejscu postawiono murowaną. Miała kształt kolisty, zakończony czterema belkami. Jednocześnie pozwalała na egzekucję 20 osób!
- Wiadomo na pewno, że wykonano na niej 29 wyroków - opowiada Daniel Wojtucki. - Najprawdopodobniej odkryte przez nas kości należą do jednej z tych osób. Ich układ sugeruje, że powieszeni wisieli na sznurze bardzo długo, aż wreszcie sznury przegniły i spadli. Tak ich pogrzebano.
Całość w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 20/10.
Komentarze (3)
super artykuł Panie Zbyszku :P
a ja sądziłem że takie rzeczy działy się tylko na dzikim zachodzie :)