Czech podpisał kontrakt ze Zniczem w czerwcu ubiegłego roku. Odszedł z Sudetów, bo jak mówi, wtedy żaden z zawodników nie mógł być pewnym jutra, a Sudety nie wiedziały na czym stoją. Władze Znicza starały się już wcześniej o tego zawodnika, jednak Jakub Czech po wywalczonym awansie z Sudetami do I ligi powiedział stanowczo „ Chcę zostać w Jeleniej Górze”. Gdy sytuacja finansowa w klubie zaczęła się robić nieciekawa, wtedy zdecydował się skorzystać z oferty pronowanej przez pruszkowian, jednak nie było to najlepsze rozwiązanie. Dlaczego?
- Przed sezonem trener zapewniał mnie, że będę sporo czasu przebywał na parkiecie. W trakcie wyszło zupełnie inaczej, trener miał zupełnie inną wizję, a ja więcej czasu spędzałem na ławce rezerwowych niż na parkiecie. Nie mogłem tego znieść i mimo, że solidnie trenowałem nie opuszczając żadnego treningu i mimo, że miałem dobry kontakt z trenerem, to on nie obdarzał mnie zaufaniem w meczach ligowych. Wolał do gry posyłać miejscowych, w nich upatrywał swoich pupili. Nie mogłem tego znieść, chciałem grać, po prostu grać – wyjaśnia Jakub Czech.
Zdecydował się odejść za porozumieniem stron. Na miejsce Czecha „wskoczył” inny, były jeleniogórski gracz – Sławomir Nowak, a Roman Skrzecz tłumaczył to nową taktyką klubową. Czech nie zastanawiał się długo. Wrócił tam, gdzie zawsze było mu najlepiej. Blisko rodziny, znajomych, w otoczeniu przyjaznych mu osób w tym trenerów i samych zawodników. Długo nie trzeba było czekać, na efekty. Czech znów pokazał na co go stać.
- To już nie chodzi o pieniądze, ale o fakt samego grania. Wiem, że w Sudetach jestem potrzebny, a to jest dla mnie szansą odbudowania dawnej formy. To, że są problemy w klubie, to dla mnie żadna nowość, ale faktem też jest to, że chciałem być bliżej rodziny, znajomych, tu znam niemal wszystkich - trenerów, zawodników i kibiców. W Pruszkowie miałem wszystko zapewnione bez najmniejszego problemu – warunki mieszkaniowe, wypłaty itd., ale co z tego, skoro nie mogę wskoczyć na wyższy poziom sportowy. Ja chcę przede wszystkim grać i dalej się rozwijać, co roku robiąc postęp – mówi zawodnik.
Wrócił w wielkim stylu. Z sześciu meczów jakie do tej pory rozegrał po powrocie do Sudetów, Czech dwukrotnie został graczem kolejki. W spotkaniu z Big Starem Tychy (23 punkty eval 31, 10 zbiórek) i Sokołem Łańcut ( 26 pkt, eval 32, 10 zbiórek) w każdym meczu przebywając kilkadziesiąt minut na parkiecie, a w ostatnim z Sokołem pełne 40 minut.
- Tu w Jeleniej Górze zawsze mogę liczyć na zaufanie trenera. Tego mi było trzeba, a ja odwdzięczam mu się za to, chcąc przy tym za wszelką cenę pomóc drużynie – mówi. Nie ważne kto zdobywa punkty czy to będzie Rafał (Niesobski przyp. red) czy Krzysiu (Samiec przyp. red) ważne, żeby drużyna wygrywała i to się ostatnio udało. Bycie graczem kolejki to tylko taka wisienka z tortu dla zawodnika, wtedy się wie, że wszystko zmierza w dobrym kierunku – dodaje Czech.
Przed Sudetami kolejne spotkania i kolejne batalie w walce o utrzymanie. Już w środę zmierzą się w Wałbrzychu z Górnikiem. Czego potrzebują Sudety w obecnej sytuacji?
- Teraz najważniejsze jest to, żeby się zgrać. Wiadome jest to, że walczymy tylko i wyłącznie o utrzymanie i musimy dać z siebie nie 100, a 120%, aby ten plan wykonać. Atmosfera w drużynie, zwłaszcza po wygranej z Sokołem, jest wyśmienita, ta wygrana bardzo nam pomogła. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej – dodaje na koniec najlepszy gracz 21 i 22 kolejki pierwszej ligi.
Komentarze (2)
Kuba, dobrze, że wróciłeś!!!
Jak najwięcej takich meczów, jak ten z Sokołem, w Twoim wykonaniu :)
miejsce Czesia jest w Sudetach i niech juz wiecej nie kombinuje z jakimis przeprowadzkami ;-)swoja droga madry z niego facet :-)