Pojedynek dwóch drużyn, które w sezonie osiągnęły swoje cele (Ślęża z pierwszego miejsca awansowała do III ligi, Nysa utrzymała się w IV lidze) miał prestiżowe znaczenie. Zwycięzcy pojedynku przysługiwał tytuł „rycerzy wiosny”. Tylko Nysa (z 2 punktami straty) mogła wyprzedzić Ślężę w rywalizacji o miano najlepszej drużyny rundy rewanżowej.
I pewnie dlatego w meczu, biorąc pod uwagę główne cele, o pietruszkę oba zespoły zagrały z dużym zaangażowaniem, a kibice mogli obserwować ciekawy pojedynek do tego przez wyrównany.
Pierwsze minuty należały do gospodarzy. W ciągu kwadransa Nysa trzy razy i trzy razy za sprawą Rydola miała szanse na gole. Zgorzelecki zawodnik wykorzystał tylko jedną, ale za to jak – kapitalnym strzałem z ponad 20 metrów nie dał szans Gąsiorowskiemu. Potem mecz się wyrównał, a obie drużyny rzadko dochodziły do sytuacji bramkowych. To zmieniło się w końcowych minutach I połowy – wtedy to Ślęża miała trzy znakomite sytuacje ale, tak jak wcześniej Nysa, wykorzystała tylko jedna, strzelając w zamieszaniu gola do szatni. Gospodarze mogli jeszcze przed gwizdkiem zmienić wynik, ale dobrego dośrodkowania Machowskiego nie wykorzystał Rydol.
Po zmianie stron do 70 minuty obraz gry nie różnił się zbytnio od tego co kibice widzieli w I części meczu. Potem jednak piłkarska dojrzałość gości zaczęła być widoczna, co przełożyło się najpierw na drugą bramkę, znów zdobytą w zamieszaniu podbramkowym, i na sam koniec na bramkę zdobytą przez Żarskiego w sytuacji sam na sam.
Komentarze (1)
Nie ma takiego klubu jak Ślęża Wrocław, jest Ślęza Wrocław.