Ich działalność wcale nie musiała trwać tak długo, bo prokuratura już w 2014 r. prowadziła postępowanie przygotowawcze w tej sprawie. Zostało ono jednak umorzone. Dopiero ponowna analiza akt sprawy wykazała, że decyzja o zakończeniu śledztwa była przedwczesna i w 2016 r. podjęto je na nowo.
Sposób, jaki zastosowali obaj mężczyźni nie był niczym nowym. To od wielu lat plaga internetu, na szczęcie od pewnego czasu zanikająca. Chodzi o ofertę „darmowych” usług internetowych, które potem (dzięki nieprecyzyjnym lub ukrytym zapisom regulaminu) przestawały być darmowe. Bodaj najwięcej osób naciągnął w ten sposób „Pobieraczek” który oszukał w ten sposób kilkadziesiąt (a może nawet kilkaset) tysięcy osób.
O sposobie działania jeleniogórzan informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej Tomasz Czułowski:
- Mężczyźni działali poprzez kilka powiązanych ze sobą jeleniogórskich spółek. Firmy oskarżonych, kontaktowały się z klientami telefonicznie; ich konsultanci przedstawiali ofertę świadczenia usług pozycjonowania stron internetowych. Z ustaleń śledztwa wynika, że ich pracownicy dostali wytyczne, jak prowadzić rozmowy z klientami. Przedstawiając ofertę wskazywali i mieli to podkreślać, że jest to niezobowiązujący, darmowy test z jednoczesną ulgą aktywacyjną, pomijając jednocześnie informacje o sposobie i terminie wypowiedzenia umowy. Gdy klient decydował się zawrzeć umowę, otrzymywał pocztą mailową ofertę; jej podpisany przez siebie skan miał przesłać mailem na adres firmy, a oryginał pocztą. Także w przesyłanej klientowi umowie podkreślono, że aktywacja i pierwszy miesiąc lub dwa miesiące są darmowe. Tymczasem, w przypadku zerwania umowy, to właśnie te opłaty stanowiły w znaczącym stopniu o zobowiązaniach klienta. Przekraczały one zazwyczaj koszty pozycjonowania, jakimi był obciążany klient, i sięgały kilku tysięcy złotych. Otóż według umowy, usługa nie wygasała automatycznie po okresie promocyjnym. Należało złożyć oświadczenie o jej wypowiedzeniu, skuteczne wyłącznie w przypadku sporządzenia go na piśmie i dostarczenia firmie osobiście, pocztą tradycyjną lub kurierem. Tyle, że te zapisy umieszczone były na końcu umowy i pośród innych, niezwiązanych z tym bezpośrednio postanowień.
Nie da się ukryć, że klienci firmy nie byli zbyt staranni akceptując umowy. Zwykle nie zapoznawali się z jej treścią uznając, że obowiązuje oferta przedstawiona przez telefon. Również treść umowy, jaką otrzymali mailem do podpisu, z uwagi na zawarte tam wytłuszczone i podkreślone informacje oraz przez układ umowy, potwierdzała jej darmowy charakter. W rzeczywistości umowy zawierane były na okres roczny, dwuletni lub na czas nieokreślony. Część pokrzywdzonych, pozostając w błędnym przekonaniu, co do nieodpłatnego charakteru usługi, nie wypowiedziała jej i po zakończeniu okresu testowego zobowiązana została do ponoszenia opłat z tytułu pozycjonowania swych stron internetowych. W podobnej sytuacji znalazły się osoby, które wypowiedziały umowy drogą elektroniczną, pozostając w błędzie, co do prawidłowości formy złożonego oświadczenia.
W związku z przejściem w okres płatny pokrzywdzeni zaczęli otrzymywać faktury, opiewające na kwoty od kilkuset do kilku tys. zł miesięcznie. W przypadku osób, które postanowiły nie regulować rachunków, oskarżeni początkowo dochodzili należności przez zewnętrzną firmę windykacyjną, następnie założyli w tym celu kolejną spółkę. Dodatkowo w przypadku, pokrzywdzonych, którzy nie płacili faktur przez okres kolejnych trzech miesięcy następowało wypowiedzenie umowy i naliczenie kary umownej, zwanej opłatą aktywacyjną. Jej wysokość niejednokrotnie przewyższała znacznie wartość wystawianych za okres trzech miesięcy faktur. W ten sposób, jedna z osób pokrzywdzonych, przy opłatach za pozycjonowanie w kwocie nieco powyżej 30 zł, została dodatkowo obciążona notą na kwotę 7.784,10 zł.
Oskarżeni doprowadzili pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie 314 tys. zł. Zarzucone im oszustwo w stosunku do mienia wielkiej wartości stanowi przestępstwo zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Mężczyznom dodatkowo zarzucono, że w 2013 roku wspólnie i w porozumieniu wystawili i przedłożyli w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia Fabrycznej poświadczające nieprawdę dokumenty wprowadzając w błąd sędziego co do faktu rzekomego założenia Stowarzyszenia Ochrony konsumentów „Janus” z siedzibą w Jeleniej Górze, w wyniku czego doszło do rejestracji podmiotu.
W tym przypadku oskarżeni wykorzystali dane osobowe osób, które zgłosiły się na ogłoszenie o pracy w jednej z ich firm. Posłużyli się nimi rejestrując stowarzyszenie w jednym z warszawskich sądów. Jest to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności w wymiarze do 5 lat.
Oskarżeni nie przyznali się do popełnienia zarzuconych im przestępstw, twierdząc między innymi, że zasady prowadzonej przez nich działalności gospodarczej były uczciwe i zgodne z prawem.
Łącznie, w ciągu trzech lat zgromadzono blisko 250 tomów akt i przesłuchano około 300 osób z całego kraju.
Komentarze (2)
"usługa nie wygasał", "potwierdzała jej darmowy.", "w przypadku, pokrzywdzonych, którzy", "poświadczające nieprawdę dokumenty wprowadzając w błąd sędziego co do faktu" - rozumiem, że poniedziałek, ale bez przesady - takiego kaca chyba nie macie? Przecinki żyją własnym życiem?
Jeszcze popracujcie nad przecinkami, bo trochę wiocha...