Władze uczelni nie kryły zadowolenia z otwarcia pięciu zaplanowanych na ten rok wydziałów: informatyki i zarządzania, mechanicznego, elektroniki, inżynierii środowiska oraz budownictwa lądowego i wodnego. Z tego ostatniego są najbardziej dumni, bo jako jeden z nielicznych w kraju posiada akredytację z wyróżnieniem. Z oferty politechniki skorzystał w tym roku Marcin Kłosowski.
- Zdecydowałem się na elektronikę, głównie ze względu na pracę, którą mam nadzieję dostać po tych studiach bez problemów – tłumaczył swoją decyzję.
Z podobnych powodów naukę na pierwszym roku inżynierii środowiska podjęła także Magdalena Kuty.
- Wybrałam ten kierunek, bo mam nadzieję że mając zawód techniczny łatwiej znajdę pracę, a jeśli nawet nie, to szybciej otworzę własną firmę. Poza tym uczelnia jest na miejscu i nie wymagała ode mnie wyjazdu z rodzinnego miasta. Do tego dość łatwo można się było dostać – tłumaczyła swoją decyzję dziewczyna, która należy do ostatniego rocznika studentów Politechniki Wrocławskiej z indeksami papierowymi. Od przyszłego roku zaczną obowiązywać tylko elektroniczne formy tego dzienniczka. Od 1 października naukę na politechnice rozpoczęło łącznie 591 uczniów, pozostałych kilkunastu wciąż walczy o swoje miejsce na uczelni. W ubiegłym roku politechnika zakupiła od miasta akademik przy ulicy Piłsudskiego, co kosztowało budżet uczelni około 3 milionów złotych. Ponadto jak podkreślały przedstawiciele szkoły laboratoria Zamiejscowego Ośrodka Dydaktycznego Politechniki nie odbiegają standardem od wrocławskich sal, a biblioteka techniczna jeleniogórskiej filii należy do jednej z najlepiej wyposażonych.
Komentarze (2)
80% z przyjętych będzie bez pracy lub z niską pensją. Problemem tych 80% jest to samo, co jest przyczyną bezrobocia ludzi po technikach czy szkołach zawodowych. To jest brak myślenia. Idą na dany kierunek, niezależnie od poziomu (czy to szkoła wyższa czy zawodowa), tak naprawdę nie mając pojęcia, co chcą robić, nie mają pasji. Ba, nie mają nawet pojęcia o dziedzinie, którą mają zgłębiać. Twierdzą, że "dyplom X" (X - nazwa uczelni, szkoły, etc.) daje pracę. Bzdura. Poza tym przychodzą na studia, by chlać, a uczą się tylko w okolicy sesji, i to też nie wszyscy. Studiuję na uczelni, o której mowa w artykule. W Cieplicach. Na kierunku Elektronika i Telekomunikacja na palcach jednej ręki można policzyć ludzi, którzy wiedzą, jak działa kondensator, nie mówiąc już o włączaniu urządzeń pomiarowych do układów czy programowaniu. A przypomnę, że kierunek, to Elektronika i Telekomunikacja. Jest max z 8 osób, którym na czymś zależy. Ile z tych 8 osób naprawdę się przykłada ? Szkoda pisać. Reszta ma w d***e. Wszystko. Tak samo jest na innych kierunkach. Niestety póki system nauczania się nie zmieni, będzie coraz gorzej. Uczelnie mają płacone najwyraźniej za ilość studentów. Powinno się płacić za jakość. Powinny być egzaminy. No i więcej praktyki, zajęć seminaryjnych i projektowych. Na moim kierunku w planie 3,5-letnich studiów inżynierskich można ilość takich zajęć policzyć na placach jednej ręki. Szkoda słów. Życzę wszystkim, którzy zostali przyjęci, żeby odnaleźli w sobie pasję i wzięli się do roboty. Można znaleźć czas i na piwo, i na naukę, trzeba tylko chcieć. I myśleć, by w wieku 30 lat nie pracować jako "składacz długopisów". Pozdrawiam.