- Jest kilka typów złodziei. Zawodowcy żyją ze złodziejstwa i często działają w grupach. Są też amatorzy, którzy kradną przy okazji. Sporą grupę stanowią „konsumenci” - osoby, które zjadają, czy wypijają na sali sprzedażowej i nie płacą za to. Sporo jest też „żuli” i narkomanów, którzy kradną, by mieć na wino, czy na działkę – opowiada nasz rozmówca, który może mówić tylko anonimowo.
Cwaniacy i kleptomani
Ochrona supermarketów zatrzymuje w ciągu dnia kilku, czasem kilkunastu złodziei. Bywa, że nie złapie nikogo. Złodzieje, którzy specjalizują się w kradzieżach marketowych wiedzą, na przykład, gdzie są strefy nie objęte zasięgiem kamer monitoringu.
- Kiedyś cały dział owocowo-warzywny nie miał monitoringu. Złodziej szybko to wyczaili i tam chodzili z fantami zabranymi z półek na innych stoiskach, by je ukrywać do wyniesienia. Teraz kamery są na całym sklepie, najwięcej na stoiskach RTV i AGD. Ale jest kilka miejsc, których kamera nie widzi. Nie tak, żeby w ogóle, ale nie widać z bliska. Złodzieje z reguły o tym nie wiedzą. Najczęściej, gdy zwiną coś z półki idą na stoisko odzieżowe, do przebieralni i tam ukrywają pod ubraniem do wyniesienia.
Któregoś razu przyszedł do marketu bezdomny mężczyzna. Nie miał dowodu osobistego, stałego meldunku i grosza przy sobie. Poszedł na stoisko odzieżowe, założył na siebie marynarkę i spodnie. Na wędlinach wziął kiełbasę i zaraz ją zjadł, a na monopolu ćwiartkę wódki, którą wypił nim doszedł do kas. Ochrona zatrzymała go, bo obsługa monitoringu go obserwowała, a on od razu mówi, żeby dzwonić po policję, bo i tak nie zapłaci. Wypisali mu mandat na 100 złotych, bo cwaniak wiedział, że te „zakupy” nie mogą przekroczyć 250 złotych, i puścili. W tej ukradzionej marynarce i spodniach, bo przecież goło nie mógł iść.
Stałym bywalcem marketu był pewien narkoman z Piechowic. Miał specjalny pas z kieszeniami, którym ściśle się obwiązywał. Wierzchnia, luźna odzież wszystko maskowała. Któregoś razu, gdy był już przy kasie, schylił się, żeby zawiązać buta. A tu na podłogę wypadły dwie czekolady. Ochroniarz zatrzymał go. W pasie pod kurtką miał jeszcze 12 schowanych czekolad.
Najczęściej po słodycze i kosmetyki przychodzą do marketów cygańskie dzieci. Ochrona zatrzymała pewnego razu dziewięcioletniego chłopca, który na głowie, pod dużą czapką ukrył czekolady i batoniki.
- Od czasu, do czasu trafiają się kleptomani. Bo jeśli ktoś ma wózek z zakupami za 300 czy 400 złotych, a nie chce zapłacić 2 złotych za batonik, to o czym to świadczy?
(...)
Ochrona zatrzymała w supermarkecie kobietę, która ukradła butelkę męskich perfum za 59,99 zł w promocji.
- Operator monitoringu ją zauważył, dziwnie się zachowywała. Wzięła flakonik i to wcale nie obły, bardziej taki kwadratowy, kucnęła, wsadziła rękę pod spódnicę i wepchnęła go sobie do pochwy. Ruszyła po chwili do kasy, ale szła takim szerokim krokiem, komicznie to wyglądało. Ochroniarz poprosił panią na bok, do pomieszczenia. Usiadła na krześle i bez ogródek powiedziała: „jak chcesz, to sobie wyciągaj”. Była nietrzeźwa. Wezwaliśmy policję i jeden z funkcjonariuszy rozpoznał panią. To była fryzjerka z zakładu w centrum miasta, do której chodził się strzyc.
Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 18/11.
Komentarze (7)
Ja miałam kilkakrotnie sytuacje z bramką że się uruchomiła i nikt mnie nie oskarżał o nic-cofnęłam się jeszcze raz sprawdzaliśmy zakupy i albo kasjer nie odpiął magnesu od ciucha albo bramka po prostu już nie piszczała nie wiadomo co się działo ale nigdy nikt mnie nie obraził a ni nie ciągał po zapleczach.
Ten ochroniarz pierdoły opowiada.Osobie bez meldunku policja nie wypisuje mandatu tylko kieruje sprawę do sądu.A z drugiej strony ten garnitur musiał być lichy skoro wartość nie przekroczyła 250 zł.
A może tajemniczy ochroniarz opowie nam jak sprytnie pracownicy marketów oszukują przy sprzedaży na stoiskach mięsnych.Oj byloby czego posłuchac!
po zatrzymaniu pani z perfumami, chłopaki klepali pewnie przez tydzień na samo wspomnienie tego schowka... :confused:
ha ha sikam