Dopiero na koniec października wyznaczono pierwszy termin rozprawy w aferze wekslowej. To chyba największa afera finansowa w Jeleniej Górze w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Zdaniem prokuratury, wyprowadzenie tak dużej sumy pieniędzy nie byłoby możliwe gdyby nie „przyzwolenie” dyrekcji i urzędników banku. Dlatego na ławie oskarżonych zasiądzie kilku dawnych pracowników oddziału, m.in. ówczesny dyrektor Jerzy G. (ostatni I sekretarz KW PZPR w Jeleniej Górze), główna księgowa oraz przewodnicząca zespołu kredytowego. Oprócz nich zarzutami objętych zostało kilku przedsiębiorców, którzy wystawiali weksle bez pokrycia – w sumie 22 osoby. Akta sprawy zebrano w 347 tomach.
- Względy proceduralne, próby przeniesienia sprawy do Jeleniej Góry lub przekazania innemu sądowi zdecydowały, że dopiero we wrześniu zeszłego roku ostatecznie sprawę zlecono do rozpatrzenia sądowi w Katowicach. A ponieważ nasz sąd ma podobnych spraw kilkadziesiąt, dlatego zmuszeni jesteśmy wyznaczać tak odległe terminy rozpraw – mówi Krzysztof Hejosz, prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód. Dodaje on, że nie ma obaw o przedawnienie się zarzutów postawionych oskarżonym.
Jesienią 1996 roku w III oddziale Banku Zachodniego w Cieplicach pojawiła się spółka z Zabrza Ascop Poland. Jej właścicielem była firma z Lichtensteinu Ascop AG. Właścicielem tej ostatniej był Czech Ludek B. Spółka Ascop Poland zaproponowała bankowi współpracę: przedstawiała się jako dostawca surowców dla firm branży tekstylnej i celulozowo-papierniczej. Oferowała towary po atrakcyjnych cenach i na dogodnych terminach płatności. Bank zgodził się na dyskonto weksli podawanych przez Ascop, które miały być wystawiane przez polskie firmy - odbiorców towarów.
Dlaczego firma z Zawiercia wybrała sobie oddział Banku Zachodniego w Jeleniej Górze do takich operacji, skoro np. BZ miał swoją placówkę w Katowicach?
Według wyjaśnień jednego z oskarżonych Zbigniewa B., właściciel Ascop Ludek B. znał się z główną księgową cieplickiego banku Jadwigą Sz. To ona zorganizowała spotkanie przedstawicieli Ascopu z dyrekcją banku, na którym uzgodniono zasady współpracy. Rozpoczęła się ona w końcu 1996 roku.
Każdorazowo decyzję o udzieleniu kredytu podejmował dyrektor oddziału. W tym czasie oddziały banku miały dużą samodzielność, a stopień informatyzacji nie był tak zaawansowany, jak obecnie. Poza tym, jak wykazuje materiał dowodowy, centrala banku w pewnym momencie zwiększyła cieplickiemu oddziałowi pułap kredytowy, którym placówka mogła dysponować samodzielnie.
Zapewne proces da odpowiedź na pytanie dlaczego firmy położone kilkaset kilometrów od Jeleniej Góry zdecydowały się zaciągać kredyty w niewielkim oddziale BZ w Cieplicach i dlaczego wszystkie jako poręczenie stosowały weksle.
Całość czytaj w najnowszym numerze "NJ"
Komentarze (1)
:woohoo: :woohoo: :woohoo: :woohoo: :woohoo: :woohoo: :woohoo: :woohoo: Zapytowywuję czy mógłbym sie jeszcze załapać na skromny kredyt jakieś 2000000000 dukatów ?, gdzie mają oddział?, bo mi pilno!Bo mam już bilet na szybowiec.