To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Dzień dobrych wiadomości

Dzień dobrych wiadomości

We wszystkich portalach informacyjnych wiadomość o katastrofie Airbusa A320 ze 150 osobami na pokładzie zajmuje pierwsze miejsce. Wobec tak niewyobrażalnego dramatu kolejne złe wiadomości odbijają się o ścianę rozpaczy płynącej z Francji. Ale złe wiadomości zawsze znajdą szczelinę, żeby krzyczeć nagłówkami. I wypełnić komórki naszego ciała strachem, pesymizmem, rozpaczą. Jak wytropić te dobre wiadomości? Choćby ich skrawki. Choćby jako podarek na święta pod znakiem Zmartwychwstania. Choćby w jeden dzień zwyczajny, czwartek 26 marca, na ulicach Jeleniej Góry.

Jelenia Góra, 26 marca, pomiędzy dworcem a ratuszem
O dobre wiadomości z Jeleniej Góry najlepiej pytać u fryzjera na dworcu PKP. Pan Kazio jak nikt inny zawsze wyczuwał puls miasta. PKP, Jelenia Góra, Polska przeżywała kryzysy, a pan Kazio na swoim posterunku z nożyczkami i brzytwą trwał w tym miejscu prawie 50 lat.
- Młodzi narzekają na brak pracy i na to, że muszą wybierać emigrację, starzy boją się wojny i mówią o polityce. W kółko to samo. O dobre wiadomości ciężkie pytanie. Raczej mówię, jak jest - tłumaczy Artur Kujawka, następca pana Kazia. Ale zanim zmiecie wszystkie pościnane włosy z podłogi na szufelkę, powie o dobrych newsach: tor gokartowy w Jeleniej Górze i stali klienci. Pewnie, że gdyby pan Kazio przed dwoma laty nie powierzył jemu i koledze zakładu fryzjerskiego, nic by nie zdziałał. Klientów z łapanki podróżnej na dworcu PKP nie ma. Może dziesięciu na rok takich z walizką. Stali klienci przychodzili do pana Kazia. Przychodzą teraz do niego - dawniej ucznia, dziś następcy pana Kazia - ostrzyc włosy i porozmawiać o dobrych i złych wiadomościach. Tyle, że tych ostatnich więcej.
- Dobra wiadomość to by taka była, że ludzie nie pracują z przymusu, a dlatego, że chcą to robić - Artur Kujawka nie wyobraża sobie, że mógłby nie strzyc włosów. Nawet, jak nie pracuje za duże pieniądze. Starcza na wynajmowane mieszkanie i życie. Ale nawet w niedziele zdarza mu się przychodzić do zakładu.
Robi to, co lubi. I to mu wystarcza za dobrą wiadomość.
Może łatwiej będzie usłyszeć dobre wiadomości na jeleniogórskiej ulicy? Ale mężczyzna spotkany przed dworcem dobre wieści schował głęboko w cieniach pod oczami, pod czapką z daszkiem. Zapomniał o nich przez 15 lat, pracując na budowach poza miastem rodzinnym.
Lepiej porozmawiać z taksówkarzami. Stoją, gadają, śmieją się.
- Rano wstanę, herbaty się napiję, z mamą porozmawiam, to już jest dobry dzień - pan Marek taksówką jeździ od 13 lat. Średnio dziesięć godzin dziennie. Systematycznie. Nieraz wolne robi sobie w niedziele. Na czysto zarabia do dwóch tysięcy. Dorabia handlem, czasem pracą za granicą. Ma 45 lat. Mieszka z mamą. Od rana miał trzy kursy. Kobieta wracała ze szpitala na dworzec. Zostawiła tam syna. Przez cztery godziny czekali na SORze. Dobrych wiadomości brak.
Dwóch klientów tak się spieszyło, że pan Marek nie zdążył się w nich wsłuchać. Nie lubi klientów, którzy tak się spieszą. Sam radykalnie zwolnił w życiu po wypadku samochodowym.
- Też goniłem. Pracowałem w Niemczech, handlowałem samochodami. Granica, klient, granica. Ale otarłem się o śmierć. Element przyczepy przeleciał tuż obok mojej głowy. Dostałem drugą szansę. Te większe pieniądze stały mi się obojętne - wyjaśnia swoją niechęć do „pośpiesznych ludzi”.
Cały artykuł w „Nowinach Jeleniogórskich” nr 13/15.

Komentarze (2)

Bardzo lubię takie artykuły, ale gdy autor pisze nieskładnie i chaotycznie, to cały ich czar pryska. Szkoda.

Przepraszam a co te wspomnienia wnoszą ?
Dobre wieści to takie ,urodzilo się 100 dzieci, przybylo 200 miejsc pracy , młodzi dostali kredyt na 20 lat po 3% skali roku , zniesieli konkordat , Biskupa Michalika wyslali na marsa ,