Przestępca z Bogatyni stanął przed jeleniogórskim sądem pod zarzutami rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, czterokrotnego prowadzenia samochodu wbrew sądowemu nakazowi, kradzieży pojazdu, próby przejechania kobiety i posiadania narkotyków oraz ucieczki przed czeską policją i próby zepchnięcia radiowozu z drogi.
W styczniu tego roku Marcin B. pojawił się w jednym z bogatyńskich salonów gier. Był w towarzystwie koleżanki. Lokal opuścili około godziny 1.30. Po ponad dwóch godzinach ktoś wrzucił do pomieszczenia petardę hukową, a po chwili do lokalu wbiegło dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden z nich miał kij bejsbolowy. Napastnik zaatakował pracownicę salonu gier. Zamachnął się i uderzył kobietę. Pracownica zasłoniła się rękoma. Bandyta uderzył kobietę drugi raz w głowę krzycząc „dawaj kasę”. Gdy przestraszona kobieta zaczęła otwierać kasetkę i wydawać pieniądze, mężczyzna uderzył ją trzeci raz kijem w ramię.
„Suko, tu siadaj i nie odzywaj się!” - rzucił do kobiety bandyta i kazał jej usiąść w kącie pomieszczenia.
Napastnicy zrabowali z salonu gier ponad 12 tysięcy złotych i uciekli. Jednak po tygodniu Marcin B. został ujęty przez policję. Twierdził jednak, że po tym, jak opuścił lokal przebywał ze znajomymi, a na drugi dzień kupował, m.in. samochód.
Jednak świadkowie wskazani przez podejrzanego nie dali mu alibi, a mężczyzna, z którym Marcin B. miał dokonać transakcji samochodowej powiedział, że kupił, co prawda samochód, ale... tydzień wcześniej.
Marcina B., jako uczestnika napadu na salon gier rozpoznała poszkodowana pracownica. Co prawda sprawca miał w chwili zdarzenia kominiarkę na głowie, ale kobieta rozpoznała go po sylwetce, głosie i sposobie poruszania się. Okazano jej czterech mężczyzn i dwukrotnie bezbłędnie wskazała sprawcę.
Styczniowy rozbój, którego – według prokuratury – miał się dopuścić 33-latek z Bogatyni połączono z innymi jego występkami. Jazdą samochodem bez uprawnień i wbrew sądowemu zakazowi oraz ucieczce przed czeskimi policjantami i próbą zepchnięcia goniącego go radiowozu z jezdni.
Marcin B. przyznał się tylko do jednego czynu – prowadzenia auta wbrew sądowemu zakazowi.
Komentarze (10)
on też drwił i co twoją kicio też kiedyś posadzą jak każdego kmiotka
No i siedzi teraz w kryminale, wrzucony do wora, heheh
Pseudo gangster, którego w *upie mają nawet koledzy:D Gdy przyszło do składania zeznań, to popuścili w majteczki brązową kakę :D
Prowincjonalny gamoń...
.. powiesic drania zanim zabije !
sprawdzam tylko kod
zadziałało
tatuś jest Biznesmenem- firma budowlana i wynajmuje pomieszczenia sklepom nazywa się BASA od młodości był Łobuzem
Basa, majcher, strit ,bera to cwele.
Majcher na komendzie z d*** strzela.
Cioty poza bogatynia w pizde by wylapali.
Cwaniaki w Bogatyni.
Ciotki za piko zrobia nawet gale z polykiem