To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Domowa hodowla kotów na Kopernika

Domowa hodowla kotów na Kopernika

- Tego smrodu nie da się wytrzymać. Capi na klatce, a unoszący się do góry fetor kociego moczu wypełnia moje całe mieszkanie – żali się Halina Krukowska, zdaniem której hodowla kilkunastu kotów przez sąsiadkę z dołu skutecznie uprzykrza jej życie. Na smród narzekają także pozostali mieszkańcy jednego z budynków przy ulicy Kopernika w Jeleniej Górze. Zofia Szuster, właścicielka co najmniej dwunastu kotów odpowiada, że nagonka na jej zwierzęta to dopiero czubek góry lodowej poważniejszych konfliktów wewnątrz firmy Domicus Zarządzanie Nieruchomościami.

- W kuchni zakryłam kratkę wentylacyjną, bo przedostający się przez nią fetor przyprawiał mnie o mdłości. Podobnie jest w łazience, tam także zatkałam kratkę. Smród był tak silny, że zabijał zapachy nawet najdroższych kosmetyków. Okien też prawie nie otwieram. Poluję jedynie na dni lub chwile, kiedy nie mam jej w domu, a jej mieszkanie jest wtedy szczelnie zamknięte – mówi pani Halina z drugiego piętra.

- Ja naliczyłam ich dziewięć. Trzyma je na zabudowanym balkonie i tarasie. Kiedy po całym dniu otworzy od niego drzwi, natychmiast zamykam swoje okna. Wypuszcza je partiami, najczęściej wcześnie rano, tak pomiędzy godziną 5 a 6 rano i późno wieczorem, trudno więc się ich dokładnie doliczyć. Skaczą wówczas po wszystkich tarasach. Sąsiadom to przeszkadza, ale nikt głośno o tym nie mówi, dziwią się tylko pani Halinie, która mieszka nad nią, że wytrzymuje ten smród – informuje Marianna Lelo, sąsiadka z trzeciego piętra.

Zofia Szuster kotami opiekuje się od ośmiu lat. O tym, że je kocha wiedzą chyba wszyscy. W domu ma ich co najmniej dwanaście, ale troszczy się o znacznie więcej.

- Oprócz swoich domowych kotów, które zajmują niemal każde z pokoi jej mieszkania, dokarmia także bezpańskie dachowce, zgromadzone przy ulicy Górnej. Stamtąd je też zazwyczaj znosi do domu – dodaje kilkunastoletnia sąsiadka Patrycja, która kilka razy pomagała Zofii Szuster sprzątać jej mieszkanie.

Z prośbą o zlikwidowanie hodowli Pani Halina i Marianna zwracały się do sąsiadki nie raz. Za każdym razem jednak ich próby kończyły się jednakowymi odzywkami ze strony pasjonatki:

- „Wolność Tomku w swoim domku” albo „Zamknij sobie okna” – tak zdaniem pani Haliny miała odpowiadać Zofia Szuster na wielokrotne prośby zmniejszenia intensywności fetoru.

Konfliktu z sąsiadką z dołu mają już dosyć także inni lokatorzy.

- Miauczenie kotów budzi mnie co rano, a ten smród na klatce jest nie do zniesienia – przyznaje pani Krystyna.

Napięta sytuacja najbardziej daje się jednak we znaki pani Halinie, która swoje mieszkanie ma bezpośrednio nad hodowlą kotów.

- Mnie się odechciewa wszystkiego. Najchętniej znalazłabym jakąś zamianę albo sprzedała to mieszkanie. Nie wytrzymuję. Żebym na stare lata chodziła po sądach, kłócić się o koty, bo z tego co się dowiedziałam, to jedyne rozwiązanie tego problemu – ubolewa pani Halina.

Do niecodziennej sytuacji miało dojść latem ubiegłego roku.

- O pomoc w pochowaniu martwych kotów poprosiła mnie Pani Zosia. Dwa z nich przetrzymywała wtedy na tarasie. Z obu lała się woda. Śmierdzące i w rozkładającym się stanie zwierzaki zakopałyśmy niedaleko domu – wspomina Patrycja.

Sytuacja znacząco pogorszyła się kilka miesięcy temu, po tym jak Zofia Szuster postawiła na swoim tarasie rzekomą altankę, a w niej umieściła klatki z kotami. Swoją hodowlę, a z nią także jej charakterystyczny zapach przeniosła więc z zabudowanego balkonu na taras, co jeszcze bardziej spotęgowało unoszący się zdanie sąsiadek smród.

- W związku z tym wezwałyśmy straż miejską. W jej towarzystwie przyjechał również pracownik schroniska, ale ten nie stwierdził by zwierzęta były przetrzymywane w niegodziwych dla nich warunkach – wspomina pani Marianna.

- Na miejscu zjawił się także dzielnicowy, ale to też nic nie dało. Każdy tylko kiwa głową, współczuje i na tym się kończy. A my byśmy chciały jedynie, żeby ona zlikwidowała tę altanę i częściej zmieniała piasek w kuwetach – dodaje pani Halina.

Zupełnie innego zdania jest oskarżana sąsiadka. W swoim oficjalnym i wielokrotnie modyfikowanym oświadczeniu dla gazety twierdzi, że przyczyną nagonki na jej zwierzaki jest zupełnie coś innego.

- Kotami opiekuję się od ośmiu lat. Nagle w połowie czerwca tego roku obie sąsiadki z góry Marianna L. I Halina K. zaczęły głośno narzekać na rzekomy smród na tarasie przylegającym do mojego mieszkania. Niespodziewanie pojawiła się u mnie Straż Miejska z przedstawicielem Schroniska, a także Sanepid. Na krótko przed tą kontrolą, wieczorami, sąsiadka Halina K. zaczęła wylewać mi na taras jakieś cuchnące płyny w kierunku klatki tam stojącej, aby wokół było czuć. Siódmego lipca około godziny 22.30 wezwałam Policję – wyjaśnia Zofia Szuster.

Właścicielka hodowli w swoim oświadczeniu sugeruje, że cały ten „teatr” został przygotowany na czyjeś zamówienie i opisuje kulisy całego, jej zdaniem prawdziwego konfliktu, za którym stoi także Ryszard Rawski, zarządca Domicusa.

- Należy też nadmienić, że obie te Panie wystąpiły w sądzie jako świadkowie w obronie Zarządcy R.R. Toczy się bowiem w Sądzie Okręgowym w Jeleniej Górze proces, w którym Pan Ryszard R. pozwał mnie o ochronę swoich dóbr osobistych. Dlaczego? Bo w ubiegłym roku 22 lipca, jako członek zarządu, poinformowałam mieszkańców o nieprawidłowościach w rozliczeniu rocznym za 2008 rok. Od tego czasu jestem atakowana i oczerniana na różne sposoby: paszkwil Pana Ryszarda R. wysłany do mieszkańców, w którym przedstawił mnie jako osobę kłamliwą, do tego anonimy wrzucane do skrzynek o rzekomym wyprowadzeniu m.in. przeze mnie 30 tys. zł. z konta wspólnoty. Co więcej kilku obrońców Ryszarda R. zdołało nakłonić mieszkańców do odwołania mnie z zarządu i wreszcie przyczepiono się do moich kotów – oświadcza Zofia Szuster.

Problem smrodu potwierdza toczący spór w sądzie z Zofią Szuster zarządca Ryszard Rawski.

- Członkowie zarządu już od dawna mają zastrzeżenia co do faktu tak dużej hodowli kotów w mieszkaniu. Osobiście nic nie mam przeciwko niej, bo w co drugim mieszkaniu jest jakieś zwierzę, ale przyznaję, że do tej pory nie spotkałem z taką ilością kotów w jednym mieszkaniu. Uważam, więc że obecny na klatce smród jest w tej sytuacji nieunikniony, a przy tym bardzo uciążliwy dla mieszkańców. Dodatkowo jeszcze w tym roku na tarasie właścicielki pojawiła się altanka. Zgłosiłem tę sprawę do Powiatowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego, w celu sprawdzenia, czy jej postawienie nie wymaga pozwolenia właściwego organu. Problem jest w tym, że nie dysponuję żadnymi administracyjnymi metodami, dzięki którym mógłbym zlikwidować lub co najmniej ograniczyć tę hodowlę. Dlatego poszukujemy zastępczych środków – wyjaśnia Ryszard Rawski.

Problem kotów wyraźnie oddziela od sporów wewnątrz Domicusa.

- Będąc w zarządzie Pani Szuster przyczyniła się do sporej ilości nieprawidłowości o czym poinformowałem współwłaścicieli i dlatego postanowili ją usunąć – tłumaczy Ryszard Rawski.

Niezłomne sąsiadki wezwały także Sanepid, ale ten nie orzekł nic na ich korzyść. Sprawdził stan klatki oraz mieszkania miłośniczki kotów i wydał orzeczenie:

- W trakcie kontroli sprawdziliśmy przede wszystkim miejsca wspólnego użytkowania lokatorów, ale nie stwierdziliśmy tam żadnych uchybień sanitarnych. Co więcej w dniu kontroli było bardzo gorąco. Warto również
zaznaczyć, że Sanepid nie dysponujemy żadnymi przepisami, które mogłyby
ewentualnie regulować hodowlę zwierząt w mieszkaniach ani także zapach z niej
pochodzący - poinformowała nas Joanna Kasjaniuk, zastępca kierownika Sekcji Higieny Komunalnej w jeleniogórskim Sanepidzie.

Hodowli kotów mieszkaniu nie można wprost zabronić. Pani Marianna zapowiada jednak, że sprawy nie pozostawi.

- Żeby w XXI wieku, w środku miasta prowadzić taką hodowlę, to jest skandal – dodaje pani Marianna.

I choć Zofia Szuster zupełnie nie zgadza się z oskarżeniami sąsiadek zapewnia, że ilość jej kotów jest zmienna.

- Staram się je oddawać w dobre ręce, a nie wyrzucać na bruk. Część ogłoszeń jest już rozwieszona w ośrodkach weterynaryjnych. Za 2-3 miesiące może być ich mniej – dodaje na koniec.