To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Dla dobra Emilki

To skromny pokój Emilki, którego mimo wszystko 12-latka nie chciała opuszczać.

- Jak mają mnie oddać do domu dziecka, to wolę już na tamten świat – to słowa 12-letniej Emilki, która decyzją sądu trafiła do domu dziecka. – Tylko za to, że poplamiła sobie bluzkę, że panicznie nie lubi się czesać i nie radzi sobie z nauką – mówi rozgoryczona tą decyzją matka. Czy rzeczywiście?

Setki godzin nieobecności

Do tej pory dziewczynkę wychowywała tylko mama Barbara. Pomagała jej w tym również babcia dziewczynki, bo pani Barbara straciła niedawno całkowicie wzrok. Kłopoty wychowawcze zaczęły się już kilka lat temu. Wówczas sąd postanowił, że ograniczy matce prawa rodzicielskie w stosunku do córki i przydzieli jej kuratora.

- To sprawka ojca Emilki. Mówił, że jest u nas alkohol, narkotyki i że nie potrafię zająć się dzieckiem – wyjaśnia pani Barbara. Wówczas rodziną zajął także MOPS. Emilka korzystała z pomocy Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Kiedy dziewczynka skończyła pięć lat, matka posłała ją do zerówki. Tam zamiast roku Emilka spędziła dwa lata.

- To była moja decyzja. Myślałam wtedy, że jak dłużej tam posiedzi, to potem będzie jej łatwiej w szkole – tłumaczy mama.   Niestety kłopoty z nauką dziewczynki ciągnęły się niemal od samego początku podstawówki. W ubiegłym roku Emilka nie dostała promocji do piątej klasy. Jednym z powodów była jej gigantyczna absencja na zajęciach.

- Bo chorowała i dlatego nie chodziła na lekcje. Poza tym nauczyciele w ogóle nie brali pod uwagę opinii z poradni i dawali jej równie trudne zadania, co innym dzieciom – denerwuje się pani Barbara.

Szkoła wielokrotnie zwracała matce uwagę, że córka chodzi nieumyta, nieuczesana, w brudnej odzieży. Niestety niewiele to pomogło.

- Każde dziecko jak je, to się uświni, nie tylko Emilka. Do tego ona panicznie boi się czesania – usprawiedliwia się kobieta.

Ostatecznie pod koniec stycznia jeleniogórski sąd rodzinny postanowił, by natychmiast umieścić dziewczynkę w domu dziecka. W uzasadnieniu czytamy, że 12-latka dwukrotnie nie otrzymała promocji do następnej klasy, a środowisko w którym się wychowuje stanowi dla niej zagrożenie. Sąd stwierdził również, że z uwagi na stan zdrowia opiekunek: matki i babci, nie są w stanie zapewnić dziecku odpowiednich warunków rozwoju. Co więcej zastrzeżenia budził wygląd uczennicy: brudnej, nieuczesanej, w nieświeżych ubraniach. Jakby tego było mało dziewczynka śpi z babcią na brudnym materacu.

- To nieprawda. Emilka ma swój własny pokój, łóżko i biurko do odrabiania lekcji. Tylko jak przyszła do nas pedagog, to akurat na stole był bałagan. Ledwo pracuje w tej szkole cztery miesiące i już z dyrektorką wymyśliły ten dom dziecka. Przecież ona nawet mnie nie zna – broni się pani Barbara. Wspomina, że wprawdzie wzywano ją do szkoły, ale nie odpowiedziała na ten apel. - Serce mnie boli, że muszę ją oddać jak szmatę do podłogi. Tyle lat się chowa dziecko, a tu naraz przez czyjąś głupotę mi ją zabierają. Ja nie wiem jak ona sobie tam poradzi – obawia się matka, którą łączy z córką silna więź emocjonalna.

Ze względu na dobro dziecka imiona bohaterów zostały zmienione.

Więcej na temat wątpliwości wokół umieszczania Emilki w domu dziecka przeczytasz w ostatnim numerze „Nowin Jeleniogórskich”.

Komentarze (7)

nie znam rodziny ale instytucje są po to aby pomagać takim rodzinom, są projekty unijne w MOPS, są tam zatrudniani asystenci rodzin, którzy wspomagają rodziny, pokazują jak powinien wyglądać dzień, szkoła, odrabianie lekcji i higiena. Jaki problem aby ta rodzina skorzystała z takiej pomocy? Ale nie w tym chorym państwie to zabiera sie dzieci i umieszcza w placówkach, a koszty utrzymania tam wynoszą ponad 2000zł, że już nie wspomnę o uczuciach dzieci i ich najbliższych.

Meg dobrze prawisz ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Owszem są Ci dumnie nazwą się mieniący "pomocnicy rodziny" w mopsach i tego typu pokomunistycznych tworach. Tyle że ich praca wygląda następująco , przyjdą raz na dwa tygodnie , zobaczą np dziecko pochlapane po zabawie farbkami i wpiszą że brak higieny i opieki, takich przykładów znam osobiście mnóstwo.
U nas ta dumnie brzmiąca pomoc polega na tym że jak coś się dzieje to odbierać dziecko i do bidula, nie że trzeba usiąść porozmawiać, znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. W moim odczuciu zabieranie dziecka do bidula powinno być ostateczną ostatecznością a nie tak jak w tej chwili - receptą na wszystko. Patrzcie na głośne sprawy trzymania w szafach zwłok babci/dziadka i pobierania renty - zawsze był przydzielony pracownik MOPS do rodziny, do pomocy w opiece i zawsze dyrektor jednego czy drugiego ośrodka mówi po wszystkim w tv że do niego informacje nie docierały że coś jest źle. Albo panią która umierała w męczarniach z głodu sama w domu, mając przydzieloną opieke mopsu - też było "ośrodek nie otrzymał sygnałów że coś jest nie tak" .

UWAŻAM ŻE TRZEBA POMÓC TEJ RODZINIE A POD ŻADNYM POZOREM NIE WOLNO ODBIERAĆ MATCE EMILKI !!!!!! PANI PEDAGOG I DYREKTOR SZKOŁY ZAZWYCZAJ TAKIEGO DZIECKA SIĘ POZBYWAJĄ !!!!!! DLACZEGO ?????? DLATEGO JAK TO PANIE NAUCZYCIELKI MÓWIĄ ZANIŻA POZIOM NAUCZANIA!!!!!! CO DO MOPS??? MAM NEGATYWNE ZDANIE....

Dokładnie. Gdzie są asystenci rodziny? Takie stanowiska szumnie były powoływane a teraz co? Mam też pewne objekcje do pracy naszego Sądu Rodzinnego, pewne osoby powinny się tam leczyć odwykowo...

i ta biedna mama,bedzie musiala zaplacic podatek od wzbogacenia bo jej ..dziecko w bidulu umieścili...masakra co w tej Polsce się dzieje...a poradnia pedagogiczna to kpina jakas P.Psycholog na emeryture się nadaje..!!!szkoły,przedszkola w jeleniej mogą zajmować się tylko grzecznymi i ladnymi dziecmi! sama miałam problem z p.wychowawczynia mojego dziecka(stwierdzona nadpobudliwość i nadwrazliwosc dotykowa) bardzo chciała się pozbyć z grupy i się pozbyla!

Jak tak dalej bedzie,to kobiety zrezygnuja z rodzenia dzieci,a my bedziemy sie zastanawiac dlaczego panstwo sie starzeje