To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Decydująca bitwa pod Szrenicą

Decydująca bitwa pod Szrenicą

W sądach, internecie i na plakatach rozgrywa się kampania przed referendum w sprawie odwołania Rady Miasta i burmistrza Szklarskiej Poręby. Szefowie miasta są pewni, że nic im nie grozi. Czy opozycja wyciągnie w ostatnich dniach przed głosowaniem jakieś asy z rękawa? Referendum odbędzie się w niedzielę 11 stycznia.

Jak zwykle przy okazji kampanii przed referendum, obie strony wydają swoje biuletyny, zarzucają sobie pomówienia i podają się do sądu, a potem nie zgadzają się nawet co do tego, czy zapadł wyrok ostateczny, czy nie. Z jednej strony jest burmistrz Arkadiusz Wichniak, jego zastępca Zbigniew Brożek i przewodniczący Rady Miasta Grzegorz Sokoliński. Naprzeciwko są, m. in., biznesmen ubezpieczeniowy Mariusz Bacior, lekarz Leszek Malkiewicz i żona znanego zmarłego działacza PSL-u Ewa Witek. Opozycja skupiona jest w Grupie Inicjatywnej Referendum.

O czarnym kundlu
Wojna trwa na lokalnych forach poświęconych Szklarskiej Porębie. Oprócz zwykłych pyskówek, z udziałem anonimowych trolli, przybierała także bardziej wyrafinowane formy. Próbkę literackich umiejętności dał wiceprzewodniczący rady miasta Zbigniew Kubiela. Jeden z wpisów na swoim blogu poświęcił czarnemu, „wrednemu” kundlowi. Napisał m. in.: „Czasami zbiorą się w małej grupie z innymi kundelkami i zaczynają ujadać. Ujadają, ujadają, jakoby błędem było, że to nie oni są ulubieńcami dzieci, że to nie oni w ogrodzie pilnują wielkiego domu, że to nie oni na wystawie zdobywają medale, że to nie oni pomagają policji złapać bandytów. Przecież oni są najlepsi. Tak, w jednym są najlepsi: w szarpaniu za nogawki, tylko to potrafią”.

Czy miał na myśli Roberta Koteckiego z kręgu GIR-u? Ujawnienia tego sekretu domagał się sam zainteresowany. Wezwał radnego, by ujawnił, kogo ten miał na myśli. Anonimowych autorów z internetu, którzy konfabulują - odparł Z. Kubiela.

Zeszyt Literacki
Literatura stała się także orężem w walce Mariusza Baciora. Na stronie internetowej GIR-u opublikował Echo Referendum Zeszyt Literacki z wierszem Grzegorza Żaka o Karkonozaurze, czyli karkonoskim dinozaurze. To z kolei aluzja do Dino Parku - jednej z głównych inwestycji turystycznych, którą zrealizowano za rządów burmistrza Arkadiusza Wichniaka. Opozycja wiesza na niej psy.

Według GIR-u władze należy odwołać m. in. za brak inwestycji, obciążenie mieszkańców kosztami wzrostu cen wody, zawieranie wieloletnich umów, podejmowanie decyzji bez konsultacji społecznych, wadliwe uchwały Rady Miasta, przydzielanie etatów radnym i zatrudnianie ich w gminnych jednostkach organizacyjnych. Generalnie według GIR-u miastem rządzą nieudacznicy, którzy popełniają błąd za błędem, podczas gdy w mieście trwa marazm.

Rewolucja kontra układ
Władze uważają te zarzuty za nieuzasadnione, kłamliwe i ogólnikowe. Tak naprawdę - uważają szefowie miasta - chodzi wyłącznie o obronę układów, które przez lata rządziły Szklarską Porębą. Dzięki tym układom grupka mieszkańców zbijała fortuny, a reszta mogła tylko obejść się smakiem. Gdy władze postanowiły skończyć z przywilejami, co w warunkach Szklarskiej Poręby można uznać za rewolucję, spotkały się z bardzo silną kontrą.

Burmistrz Wichniak i jego sojusznicy dowodzą, że tak naprawdę chodzi o, np., prywatny interes dzierżawców miejskich pensjonatów, w tym Mariusza Baciora. Dzięki umowom podpisanym przed wieloma laty płacą dzierżawy w symbolicznej wysokości. Umowy zostały wypowiedziane, bo według władz miasto powinno zarabiać na dzierżawach więcej.

Arkadiusz Wichniak szacuje, że frekwencja podczas referendum wyniesie 15 procent, więc będzie za niska, by go odwołać. Podczas referendum 12 lat temu wyniosła 37 procent. Atmosfera w mieście była wtedy bardzo gorąca. Brak wody w szczycie sezonu zimowego rozsierdził mieszkańców, także tych, którzy nie interesowali się lokalnymi potyczkami politycznymi.

Jak będzie tym razem? Zwolennicy władz są pewni wygranej. Zastanawiają się już, jak uczcić pokonanie kontrrewolucji, czyli fiasko referendum.

Referendum 11 stycznia
Komisarz wyborczy wyznaczył termin głosowania w referendum na 11 stycznia. Mieszkańcy będą głosować w sprawie burmistrza i radnych. Szef miasta Arkadiusz Wichniak zostanie odwołany, jeśli zagłosuje co najmniej 1710 osób. Rada Miasta przepadnie pod warunkiem oddania głosów przez nie mniej niż 1847 ludzi. W obu przypadkach, by referendum okazało się skuteczne, większość głosujących musi poprzeć wniosek o odwołanie.

Wszystkich uprawnionych do głosowania jest w Szklarskiej Porębie około 6 tysięcy.
Jeśli mieszkańcy odwołają radę miasta, rozpisane zostaną nowe wybory. Jeśli odwołają burmistrza, premier wyznaczy zarządcę komisarycznego, a nowy burmistrz zostanie wybrany w wyborach.
 

Komentarze (8)

Ja lubie Wichniaka. Łysy, mały, brzydki, dużo gadający (potrafi tak nawet ciągiem 3 godziny gadać). Ja w porównaniu di niego to jestem piękniś !!!

Moim zdaniem władze w Szklarskiej Porębie naruszają dobre obyczaje i zdaje się prawo. Nie można bowiem nawoływać do bojkotu narzędzia demokracji - referendum - oficjalnie i używając do tego urzędu, miejskich źródeł komunikacji i pracowników samorządowych z polecenia urzędujących (akcje plakatowe na miejskich tablicach, samoprzeprosiny ze spraw sądowych - nie ujawnione jest do tej pory np. źródło finansowania, zaś byli widoczni pracownicy z pojazdem zakładu komunalnego - wieszający plakaty).
Władza publiczna jako taka, związana jest obowiązkiem wykonywania prawa. Prawem obywatelskim jest udział mieszkańca w referendum.
Jak zatem wytłumaczyć fakt agitacji władzy przeciwko korzystaniu z prawa wyborczego? Uważam, że takie działanie jest niezgodne z prawem i nadużywaniem zaufania społecznego.
Stawając do wyborów w 2006 większość z podpisujących się dzisiaj pod apelem o pozostanie w domach, wzywał do uczestnictwa i głosowania, jako aktu dojrzałości społecznej. To teraz do wizerunku samorządowca nie pasuje.

(akcje
plakatowe na miejskich tablicach, samoprzeprosiny ze spraw sądowych - nie
ujawnione jest do tej pory np. źródło finansowania, zaś byli widoczni
pracownicy z pojazdem zakładu komunalnego - wieszający plakaty).

A nie wpadłeś na pomysł, że może ludzie po prostu za to zapłacili? Czy radny nie ma prawa wywiesić swoich ogłoszeń na tablicach ogłoszeń, płacąc za to jak przeciętny kowalski? A jeśli zapłacili, to kto ma to rozwiesić, radny czy pracownik służb komunalnych, który jest właśnie od tego, aby rozwieszać plakaty?

DO ROBOTY PASOŻYTY FERIE IDA TURYSCI PRZYJADA WSZYSCY TYLKO DUZO MOWIC POTRAFICIE ALE EFEKTÓW ZERO :angry: :s :angry: :s :angry: :s

Zaraza i tutaj z forum pyskaczy się wkrada. Chociaż to także miejsce anonimowych wypowiedzi, ale jakoś nie wydaje się, aby agresja i ton byłaby odpowiednia - Drogi Anonimowy Oponencie. Proponuję zapoznać się szczegółowo z ordynacją wyborczą i zasadami finansowania kampanii. Może jestem w błędzie, ale z pamięci czytanych niegdyś na szanującym się forum mieszkańców raporcie powyborczym pisano, że plakaty winny być podpisane i wskazane źródło finansowania. Kojarzę te okoliczności z pierwszymi plakatami urzędującej władzy (prócz jednego) gdzie pisano, że są finansowane z ich prywatnych funduszy. Zauważ także Szanowny Oponencie, że dostawałeś z urzędu biuletyny (pisane za Twoje pieniądze samorządowe), których rozkładówka i pomniejsze połacie były poświęcone przeciw referendum - samochwalstwo i powielanie tej samej polemiki z pustymi zarzutami tzw. GIR.
Niczym innym, jak wykorzystaniem publicznych pieniędzy jest zamieszczanie tych samych tekstów w samorządowym wydawnictwie. Porównałem te okoliczności. Oczywiście masz rację Szanowny Oponencie - przeciwnicy referendum mogli zapłacić za usługę i miejsce na tablicach i rozważam taką możliwość. Nie znając do tej pory sposobu finansowanie tej akcji, też ani razu nie widząc oświadczenia o zapłacie za zbieżne treścią publikacje, powziąłem przedstawioną wątpliwość. Zapewne w niedługim czasie sprawa się wyjaśni.
Moją intencją jednak była prowokacja do
zauważenia, że władza samorządowa nie powinna agitować przeciwko ważnym wydarzeniu obywatelskim. Moim zdaniem dobra władza nie powinna bać się referendum i wprost przeciwnie namawiać do udziału w nim i głosowania zgodnego ze zdaniem , popartym obserwacją dokonań i zarzutów przeciwników. Może wyraziłem się nieprecyzyjnie - przepraszam. Jednakże skłoniłeś mnie Szanowny Oponencie do zgłębienia odnośnych przepisów.
Zdobycze i osiągnięcia obecnie rządzących są zauważalne, ale błędy też. Nie ma ludzi nieomylnych, ale jakoś można ze stanowiska w/w, że jednak ci się nigdy nie mylili, no, może o 4 grosze. Przepraszam, o te grosze to pomylił się GIR. Jedni i drudzy są siebie warci prezentując podobny styl propagandy - powielanie tych samych argumentów i jedynieracji.
Nikt się ze zdaniem Twoim i moim nie liczy. To mnie jednak uraziło, że "władza" w moim mieście skłania mnie do zostania w domu, kiedy miałem ochotę w sposób odpowiedzialny zagłosować, że nie chcę jej weryfikować przed czasem.

mylę się, czy pytanie w referendum sprowadza się do tego: czy jesteś za odwołaniem władz w szklarskiej po to, by kilkunastu dzierżawców pensjonatów nadal zbijało w spokoju kokosy na miejskim mieniu płacąc 1,5 - 2 zł/ m2 - zamiast ceny rynkowej ok 10-15 zł/ m2 ?

radzę drogi oponencie dobrze przeczytać ordynację i komentarze, a dowiesz się z niej, że władza ma prawo i obowiązek odpowiadać na zarzuty za pieniądze publiczne czyli w biuletynie miejskim.
Ale muszę Ci przyznać pewną rację, której nie napisałeś wprost. Władza popełniła błąd nie publikując informacji, że ma prawo do takich zachowań.
Nie zgodzę się z tobą jednak jeśli chodzi o kwestię głosowania. Na stronie internetowej miasta jest dostęp do wszystkich biuletynów. I nie przeczytałem w żadnym, aby władza namawiała do tego, aby nie iść głosować.
Przeczytałem to jedynie na ulotce, którą dzisiaj znalazłem w sklepie. Ulotka nie jest jednak podpisana jako władza, lecz widnieją na niej nazwiska osób, które ją sfinansowały. Tak to są radni, czyli osoby publiczne. Ale nie podpisali się jako radni, tylko z imienia i nazwiska. To dość istotna różnica. I napisali, że to oni tę ulotkę sfinansowali. więc zarzut że, władza za publiczne pieniądze namawia do tego, aby nie głosować, jest chyba nieco na wyrost.

Przeczytałem dokładnie ostatni nr BdM. Na ostatniej stronie są przeprosiny. Polecam lekturę straszenia ogniem komisarycznym i ostanie cztery zdania, i podpis. Wytłumacz w takim razie, jaki przekaz w/w stanowią?
Ordynację przestudiuję przy okazji, ale wszak nie tam szukać przepisów o wydatkowaniu pieniędzy publicznych.
I jeszcze jedno - burmistrz i radni to funkcjonariusze publiczni. W wypowiedziach związanych z ich pracą nie można ich postrzegać jako prywatne osoby. Ulotki, którą Ty widziałeś ja niestety nie znam. Wracam niebawem do domu, może jeszcze gdzieś ową znajdę, na pamiątkę.
Dziękuję za wymianę zdań.