Blisko dwa tygodnie temu rozpoczął się remont mieszkania przy ulicy Karłowicza 41. Lutowy wypadek spowodował nie tylko poważne obrażenia mieszkańców, ale także totalną dewastację lokalu. JSM obiecała wtedy pomoc poszkodowanym.
- Słów na wiatr nie rzuciła – docenia Ryszard Borys, właściciel mieszkania, którego nie stać było na podobny remont. – Przed wybuchem bowiem skończyło mi się ubezpieczenie lokalu. Najprawdopodobniej nie dostanę więc za nie nawet żadnego odszkodowania – dodaje pan Ryszard.
Spółdzielnia chce, by lokal został jak najszybciej przywrócony do stanu sprzed wypadku.
- Na nowo została postawiona już cała frontowa ściana budynku na wysokości mojego mieszkania, która w wyniku wybuchu zapadła się do środka. Wymieniane są też okna, drzwi. Stawiane są nowe ścianki działowe – wylicza właściciel mieszkania.
Lokal zostanie także pomalowane. Całość pochłonie około 40 tysięcy złotych z budżetu spółdzielni. Prace powinny się zakończyć w przyszłym miesiącu. – Ale myślę, że w przeciągu dwóch tygodni wszystko będzie już gotowe – mówi pan Ryszard.
Obecnie cała rodzina pana Ryszarda mieszka w zastępczym lokalu na Zabobrzu, które JSM przydzieliła poszkodowanym na okres remontu. Mieszkanie ma taką samą powierzchnię jak ich własne.
- Spółdzielnia zwolniła nas z płacenia czynszu za remontowane mieszkanie na rzecz tego, w którym obecnie przebywamy – mówił pan Ryszard, który w pierwszym miesiącu użytkowania zastępczego lokalu też nie musiał płacić za niego czynszu.
O tym kiedy rodzina Borysów wróci do swojego domu trudno dokładnie powiedzieć. Wszystko zależy od stanu kilkuletniej córki poszkodowanych. Dziewczynka nie chce wracać do miejsca, z którym kojarzy jej się wypadek. Kilkumiesięczna rehabilitacja obu dłoni czeka z kolei żonę pana Ryszarda. – Przeszła przeszczep skóry i nadal cierpi, ale podobnie jak ja chce wrócić do naszego domu – dodaje pan Ryszard. - Po pierwsze razem z żoną zadomowiliśmy się już w tym miejscu. Po drugie przypuszczam, że byłby problem z jego sprzedażą po tak nieszczęśliwych wydarzeniach – tłumaczy poszkodowany.
Również i w tym przypadku na rękę poszkodowanym poszła spółdzielnia. – Dajemy rodzinie możliwość wyboru. Mogą pozostać w lokalu zastępczym i sprzedać swoje mieszkanie bądź wrócić do tego na Karłowicza – mówi Mirosław Garbowski, prezes JSM.
Gołosłowna nie pozostała też gazownia, która jednorazowo przekazała rodzinie prawie 10 tysięcy złotych darowizny.
- Ogromnej pomocy udzielili nam też koledzy i koleżanki z pracy. Ogólnopolską zbiórkę pieniędzy przeprowadzili pracownicy Vectry, w której pracuję oraz PSS Społem. Nadal na wparcie możemy liczyć ze strony personelu jeleniogórskiego szpitala na Zabobrzu, w którym zatrudniona jest moja żona – dziękował pan Ryszard.
Przez cały czas prowadzone jest też prokuratorskie śledztwo w sprawie sprowadzenia zagrożenia życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów poprzez eksplozję gazu.
Komentarze (4)
Wiem, że może nie czas teraz na pisanie takich rzeczy ale uważam, że całą winę ponosi gazownia!!! Oni powinni płacić za cały remont bo to z nich winy mieszkańcy nie zostali ewakuowani. Sprawa z powództwa cywilnego o odszkodowanie w wysokości np: 500tyś zadość uczynienia i za straty moralne, zdrowotne i psychiczne od gazowni!!!
tylko patrzeć jak będzie podwyżka czynszu.
oj "anonim "widac,ze cieplo Ci zaszkodzilo...A co ci ludzie winni?a podwyzka?.spoldzielnia dysponuje srodkami na podobne wypadki,zreszta budynek jako siedziba jest ubezpieczony,(nie mylic z mieszkaniami wew budynku)..wiec,zycze logicznego myslenia..i wiecej zwyklej zyczliwosci dla innych..
To nie jest brak życzliwości dla ludzi ,tylko ocena spóldzielni .Z czego to wywnioskowałas? Strasznie jesteś naiwna jeśli myślisz,że będzie inaczej.
Nie zapytam co tobie zaszkodziło .