- Wielokrotnie myślałam o zmianie zawodu, mimo że bardzo lubię uczyć dzieci, kontakt z młodzieżą. To co się wyprawia w oświacie jest nie do pomyślenia. Za kilka lat będzie wielki problem w szkołach. Młodzi nie będą chcieli tu pracować – ocenia sytuację jedna z jeleniogórskich nauczycielek i jest to pogląd powszechny.
Nauczyciele czują się upokorzeni i okłamani przez min. Annę Zalewską. Nawet oświatowa Solidarność, która wstrzymywała się długo z krytyką rządu, któremu sprzyja, traci cierpliwość. Na ostatniej manifestacji ze strony związkowców padły ostre pełne zawodu słowa.
Prezes Gac-Sufleta wskazuje, że na sytuację jeleniogórskich nauczycieli wpływają decyzje rządu i samorządu. Oba te ośrodki mają swój udział w kiepskiej sytuacji pracowników tutejszych szkół. Pewne jest, iż wielu nauczycieli musi uzupełniać etat w innych placówkach (2 nawet 3 szkołach). Jaka to będzie praca gdy nauczyciel zamiast przygotowywać się do zajęć - „biegnie”, jedzie w tym czasie do innej placówki. - Nowa ocena pracy nauczycieli - proponowany przez minister Zalewską model jest absurdalny. Jest to próba permanentnej oceny obudowanej w przepisy prawa, które są kuriozalne, niemierzalne, subiektywne i prowadzą do zatomizowania środowiska – wytyka prezes jeleniogórskiego ZNP. Do tego awans zawodowy nauczycieli - np. awans na nauczyciela dyplomowanego został „odroczony” przez minister na cztery lata. Coraz większym problemem, wobec rosnących wskaźników uposażeń w innych branżach, są niskie zarobki - Brakuje chętnych do pracy. Nauczyciele, w mojej ocenie są degradowani do poziomu najgorzej uposażonych płacowo obywateli naszego kraju. Uważam, iż nasz kraj nie przetrwa bez dobrej edukacji. A dobrej edukacji nie zbuduje się bez nauczycieli – mówi Sylwia Gac-Sufleta. Wskazuje przy tym, że to samo dotyczy pracowników niepedagogicznych. Z nowymi obowiązkami nakładanymi na nauczycieli i pracowników niepedagogicznych nie idą w parze godne płace. Tegoroczna podwyżka wynosząca od 87 do 117 zł netto nie poprawiła sytuacji finansowej pedagogów. W dalszym ciągu płace zasadnicze w oświacie są bardzo niskie: stażysta może liczyć na 1751 zł netto, a dyplomowany na 2377 zł netto.
- Wykwalifikowana kadra odchodzi z oświaty. Od nowego roku płaca minimalna wzrasta a na pismo do prezydenta miasta w sprawie zabezpieczenia środków na podwyżki dla pracowników niepedagogicznych otrzymałam odpowiedź, „...iż w założeniach planistycznych do projektu budżetu na 2019 r. nie jest planowany wzrost wynagrodzeń dla tej grupy pracowników...” - wskazuje szefowa związku. Nauczyciele mają też dość pustych obietnic. Minister Zalewska obiecuje, ale z realizacją trudniej. W ministerstwie brakuje pieniędzy np. na szkoły branżowe.
Związkowcy domagają się podwyżek na poziomie 1000 zł oraz dymisji minister Anny Zalewskiej. - Krytycznie oceniamy szefową MEN za pozorowanie dialogu, składanie deklaracji bez pokrycia i manipulowanie informacjami. Anna Zalewska jest twarzą złej zmiany w edukacji. Jest odpowiedzialna za chaos organizacyjny i kadrowy w oświacie – podkreśla działaczka ZNP.
(zdj. minister Zalewskiej - z materiałów ZNP)
Komentarze (43)
Pieniądze nie podniosą kształcenia młodzieży. Kiedy wyprowadzą religię ze szkół?
2000+ dla nauczycieli i możemy robić te 18 godzin tygodniowo .....i wyprowadzić religie na zbity pysk albo niech uczą co łaska......a uczniowie najwyżej przyjdą ''co łaska''
Do roboty. A jak nie to zmienić pracę jak nie pasuje.
Argument jak ...
Czyżby kolejna kasta wyjątkowa się tworzyła? Ten system , który teraz wprowadzili to system który był kiedyś i było fajnie. Ale nauczyciele odzwyczaili się normalnie pracować. Kiedyś dzieciaki wynosiły ze szkoły więcej wiedzy, były spokojniejsze, potrafiły myśleć. Teraz pustaki totalne, podstawowych zadań matematycznych nie potrafią rozwiązywać, nie kumają tekstów na polskim, nie mają pojęcia co to jest Europa. Pytanie do nauczycieli: uważacie system gimnazjalny za dobry, skoro wypuścił przez tyle lat tysiące matołów?
****stwo przez g****ch rodziców przemawia. Ja mam dość a jestem bardzo dobrym nauczycielem.
Spieprzaj dziadu
Nauczycieli w większości mamy kiepskich, bardziej myślą żeby ładnie się ubrać niż dobrze uczyć. Podręczniki są merytorycznie słabe, tyle że ładne, kolorowe z fajnymi obrazkami. Nauczycieli z powołania jest bardzo mało. I jeszcze ta średniowieczna religia ...
Biedny rodzicu douc się i bierz się za edukowanie własnego dziecka. Powodzenia
Po własnym dziecku, które jest bardzo inteligentne i utalentowane widzę jak szkoła je blokuje i zamęczą zmuszając do nauki nieważnych informacji, blokując rozwój talentów. Szkoła stara się zagnębić zmuszając do targania BARDZO CIĘŻKIEGO plecaka, zamiast pomóc rozwijać wolnomyślicielstwo i chęć pozyskiwania wiedzy.
Tak inteligentne i utalentowane jak ty? Współczuję...
To trzeba było wyjścia ulicę i protestować a nie teraz się wymądrzać...
Widzę tu stado ekspertów, jak zwykle zresztą pod każdym artykułem dotyczącym nauczycieli. I jak zawsze nieustanny hejt na nauczycieli. No to może kilka słów o realiach w szkole.
Po pierwsze - to, czego uczy nauczyciel, nie zależy od jego widzimisię, tylko od podstawy programowej, która to od wielu lat jest konsekwentnie zmniejszana. Z jakiego powodu - nie wiadomo. Wiadomo, że razem ze zmniejszaniem ilości materiału, obniża się też wymagania - matura dzisiaj to żart nie tylko pod względem trudności zadań, ale i progu zaliczenia - z całym szacunkiem dla wszystkich, którzy nie byli w stanie jej zdać, ale 30% to bez problemu da się wystrzelać na zadaniach zamkniętych, bo tyle ich się uzbiera zarówno na matematyce, jak i na polskim. A poziom tych zadań w ogóle nie wykracza poza kartę wzorów - prawie 30 stron wzorów, z których w dowolnym momencie można skorzystać, trzeba tylko wiedzieć, że coś takiego kiedyś na lekcji się wykorzystało. A te 30% jako próg zaliczenia - w gimnazjach, żeby zaliczyć sprawdzian na 2, trzeba uzyskać minimum 40%, w liceach - zazwyczaj jest to już 50%. Czyli maturę łatwiej napisać niż skończyć liceum.
Druga sprawa - puste dzieciaki. One nie tyle są puste, co niezwykle leniwe, co dodatkowo podsycają ich niezwykle roszczeniowi rodzice - no bo moje dziecko nie może dostać mniej niż 4 ze sprawdzianu, bo moje dziecko jest takie grzeczne w domu, bo moje dziecko ma tak strasznie dużo do zrobienia w domu. Pół godziny na odrabianie lekcji dziennie, jeżeli robi się wszystko regularnie, to tak dużo? Jeżeli ktoś nie spędza całego wolnego czasu z nosem w telefonie, to na pewno zdąży to zrobić i się nie przemęczy.
No i przechodzimy do nauczycieli. Pierwsza rzecz - w artykule jest błąd w zarobkach nauczyciela dyplomowanego, bo ten zarabia teraz nie 2377 złotych netto, tylko 3277 netto. Mianowany dostaje teraz około 2500 netto. Dużo? Jak na 15 lub 10 lat stażu (co najmniej) to zdecydowanie nie jest dużo. A bajki o 18 godzinach pracy tygodniowo chciałoby się pozostawić bez komentarza. Moja żona trzeci rok jest nauczycielką w szkole - i po raz kolejny wychodzi na to, że ja, pracujący na pełny, 40h etat, pracuję mniej niż ona przy swoich 22 godzinach w szkole. Bo ilość materiałów przygotowywanych na lekcje, sprawdzanych kartkówek, wypracowań i sprawdzianów jest tak duża, że raz w tygodniu muszę jej w tym pomagać, żeby miała prawo do chociaż jednego wolnego dnia w tygodniu. Cały problem w tym, że "jej się jeszcze chce", więc te materiały przygotowuje, stara się zaciekawić dzieci z pozoru nieciekawą rzeczą. Myślę, że za dwa lata "odechce się jej" i zakończy swoją pracę w szkole za pieniądze, które nie wystarczają nawet na zapłacenie rachunków. Dość powiedzieć, że w Biedronce na kasie zarabiałaby więcej niż w szkole. Dlatego ma w planach przekwalifikowanie się.
I jeszcze jedno - w wyniku fantastycznej reformy (która w rzeczywistości reformą nie jest wg żadnej definicji tego słowa) nauczyciele, którzy do tej pory uczyli w gimnazjach, muszą teraz uzupełniać sobie etat w dwóch szkołach. Jak takie jeżdżenie w środku dnia może wpływać na "chęć do pracy" nauczyciela, to chyba łatwo się domyślić. Nikt z was raczej by nie chciał w środku swojej pracy jechać kilka kilometrów do innego miejsca, żeby tam dokończyć swoją zmianę.
Ostatnia rzecz - w kilku jeleniogórskich podstawówkach, z powodu utworzenia ósmych klas, konieczne było wprowadzenie systemu zmianowego - brakuje sal. Po tym roku z podstawówek wychodzą do liceum ósme klasy, wychodzą też stare trzecie gimnazjum - dwa roczniki mają zmieścić się w jednym roczniku w liceum. Jak myślicie, ile jeleniogórskich szkół ma na tyle sal i nauczycieli, żeby móc otworzyć dwa razy więcej klas? Tylko te, które niedawno miały przy sobie gimnazja - mi do głowy przychodzi tylko Żerom, nie wiem czy jakieś jeszcze liceum miało obok gimnazjum. Czyli sporo dzieci nie zostanie przyjętych do liceum - będą mogły podziękować pani Zalewskiej.
Rozpisałem się. Pewnie niepotrzebnie, bo i ja zaraz dostanę wiadro pomyj na głowę, bo "jak ja śmiem bronić tych nierobów". Ano mogę, bo jeśli widzę z bliska, jak wygląda praca w szkole, jak zachowują się rodzice i dzieci, to pozostaje mi im tylko współczuć. Wszystkim razem i każdemu z osobna.
Bardzo serdecznie dziękuję Ci, że tyle chciało Ci się napisać. Mogę tylko dodać, że "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" /Jan Zamoyski/. A to zależy także od nauczycieli. Dobrych nauczycieli. A dobremu nauczycielowi trzeba stworzyć GODNE warunki życia; także poprzez GODNE wynagrodzenie.
3300 to jest w sam raz dla kogoś bez wykształcenia, kto pracuje z dziećmi. Co to właściwie jest nauczyciel dyplomowany? Pewnie po liceum.
3300 netto dyplomowany???? bzdura... pokaż pasek takiego nauczyciela, albo przestań pieprzyć, jak nic nie wiesz....
3300 brutto czyli około 2400 na rękę
W tej wypowiedzi najistotniejsze jest to, że nauczyciel nie zarabia 2377, tylko 3277, wiec nj24 po raz kolejny zrobiło "niezamierzoną" literówkę, żeby pocisnąć po PiS, fałszując dane statystyczne i tragizując sytuację nauczycieli. Policjant zarabia tyle samo. Strażak jeszcze mniej. Obaj ryzykują własne życie. Jeden przez 24h co 3 dni, drugi przez 8h codziennie. Jeżeli nauczycielom podniesie się pensje o 1000zł, to służbom przynajmniej o 2000. Inaczej hierarchia ważności zawodów oraz wymaganych kwalifikacji i ryzyka zawodowego już kompletnie runie.
To ja tylko dodam, że PO zamroziło pensje w budżetówce w 2008 albo 2009 roku, przez kolejne lata swoich rządów mydlili wszystkim oczy, że tak, są pieniądze na podwyżki, że będą już, zaraz, teraz. Nie było. Z kolei PiS mimo że dał podwyżki nauczycielom, to wciąż to mniej niż inflacja za ich rządów, nie wspominając już o zestawieniu podwyżek ze wzrostem płacy minimalnej.
Swoją drogą - wszystkie wakaty w Policji, Straży Pożarnej i szpitalach to efekt wybitnie niskich płac w porównaniu do odpowiedzialności i zagrożenia w ich pracy. Podwyżki dla nauczycieli powinny być początkiem podwyżek dla ww.
dziekuje ... chociaz jeden
Mądry wpis, zamknąłeś twarze nowobogackim rodzicom. Niestety, sytuacji oświatowej nie zmieni.
Tylko zapomniałeś napisać, że praca nauczycieli w gimnazjach i liceach polega na sprawdzianach, kartkówkach i zadawaniu materiału do samodzielnego nauczenia w domu, a nie na przekazywaniu wiedzy na lekcjach, stąd tyle korepetycji, na których sobie dorabiacie po godzinach w szkole. Nie uczycie na lekcjach lecz robicie na nich sprawdziany i tyle kartkówek, że aż rodzina pomaga w ich sprawdzaniu. A po co tyle tego sprawdzania na każdej lekcji? Wygodniej wam codziennie zająć dzieci kartkówką i je stresować, zamiast samemu czegoś nauczyć na lekcji. Nie prowadzicie sami lekcji lecz prowadzą je za was uczniowie, bo do domu zadajecie referaty do wygłoszenia przez ucznia, zamiast sami przeprowadzić wykład. Sami też uderzcie się w piersi. Kiedyś dzieci nie musiały korzystać z korepetycji, a teraz to jest norma, bo nauczyciel nie uczy na lekcji, za to uczy na korepetycjach.
Nie zmienia to jednak faktu, że cała budżetówka zarabia za mało, nie tylko nauczyciele. Podwyżki powinny być co najmniej o tysiąc złotych dla CAŁEJ budżetówki, bo rząd chwali się zwiększonymi wpływami do budżetu, a korzysta z tego tylko wojsko i CBA.
Cała budżetówka nie miała podwyżek od co najmniej 10 lat, a zawdzięczamy to w równym stopniu ekipie z PO jak i obecnej. Przez ok. 10 lat ani nie podnoszono płac ani kwoty bazowej, a w międzyczasie wzrastała kwota najniższego wynagrodzenia, co spowodowało, że niedługo kwota bazowa będzie zrównana z kwotą najniższego wynagrodzenia. Wszyscy będą odchodzić z budżetówki, jeśli tak będzie dalej, bo obie ekipy wciąż lansują hasło "taniego państwa", co będzie powodować, że w budżetówce znajdą się najsłabiej wykształcone jednostki, bo reszta odejdzie z pracy lub wyjedzie do dużych miast. Polityka i PO, i PIS powoduje wyludnianie się małych miast i miasteczek z młodych ludzi. PIS lansuje hasło dobrej zmiany, ale w zasadzie kontynuuje politykę pauperyzacji ludzi zatrudnionych w budżetówce, wprowadzoną przez PO, obsadzając wyższe stanowiska swoimi ludźmi.
Wspieram Was , to jest ciężki i odpowiedzialny zawód, domagajcie się godnych warunków pracy !
Mniej odpowiedzialny i lżejszy, niż kilka innych, w których zarabia się jeszcze mniej.
Mówili, że nie będzie zwolnień po reformie. Mówili... Nauczyciele odeszli na przedwczesne emerytury, by zwolnić miejsce swoim młodszym kolegom, aby mieli pełny etat. O co chodzi? Klas jest tyle samo, z godzinami podobnie, a nauczycieli coraz mniej. No i te pensje... Kiedyś nauczyciel to była elita intelektualna. To byli ludzie powszechnie poważani, nierzadko zarabiali bardzo przyzwoicie. To od nich zależało i nadal zależy to, jakich wychowamy sobie obywateli. Powinni być lepiej dowartościowani, bo wielu odchodzi też również ze względu na nikłe zarobki. Po prostu, nawet mimo pasji i wiedzy, nie opłaca się być nauczycielem.
Nie ma na co narzekać,za taką kasę tyle wolnego to każdy chciałby mieć.A religia won ze szkoły,kto będzie chciał uczęszczać to znajdzie drogę na religie,tak jak kiedyś się szło całą paczką do sal katechetycznych przy kościele.
Jak do tej pory, nikt nie jest mi w stanie jednoznacznie wyjaśnić: z jakiego powodu i dla jakiej idei (godnej wielomiliardowych kosztów) wprowadza się w szkołach (a nawet w przedszkolach!) coraz więcej lekcji religii? Za czasów tzw. komuny (Gomułka) miałem w szkole podstawowej 2 lekcje religii w tygodniu na ostatnich godzinach i wspominam te zajęcia (prowadzone przez księży)jako nawet ciekawe i zajmujące! Teraz moja wnuczka w ogóle nie lubi lekcji religii, nudzą ją ciągłe sprawdziany i rozwlekłe tematy niekoniecznie w duchu religii, a zapytana o dziesięć przykazań - ma problemy z prawidłową odpowiedzią. Czy taka metoda edukacji nie jest przypadkiem "wylewaniem dziecka wraz z kąpielą"?
I - niestety - ocena liczy się do średniej...
Ja pamiętam lekcje religii przy kościele, co było po prostu uciążliwe, dlatego, że trzeba było ze szkoły iść na religię na drugi koniec miasta. Jeśli obecnie jest więcej religii niż 2 godziny w tygodniu, to oznacza przegięcie w drugą stronę.
Jaki jest sens religii w szkole? Zajęte sale, etaty księży opłacane z państwowej kasy, dodatkowe książki i zeszyty dźwigane przez uczniów...
W starszych klasach i szkołach średnich bez sensu są też wfy- kto zechce i tak będzie biegał, jeździł na rowerze czy uprawiał jakieś wyczynowe sporty w weekendy i w klubach, a kto nie chce nadal będzie kombinował lewe zwolnienia, aby spokojnie poplotkować na ławeczce niećwiczących. Przestańmy uszczęśliwiać ludzi na siłę.
Zamiast tego powinno być więcej godzin przedmiotów ścisłych i przyrodniczych, jakieś podstawy ekonomii, preorientacja zawodowa i prozdrowotna, więcej języków
Dziękuję za te słowa, niby wszyscy to wiedzą, ale na tym kończy się wpływ szarego ludzika na zmiany w oświacie.
Nauczyciel w Niemczech czy w Szwajcarii zatrabia odpowienio: w podstawowce ok 7 tys euro, w szkole sredniej 10-11 tys.Ci roku ma zapewnione i obowiązkowe szkolenie /przeważnie w czasie wakacji/. Jest to ceniony i doceniany zawod. Kazdy rodzic zdaje sobie sprawę, jakie znaczenie dla przyszlosci dziecka ma jakość kształcenia, a więc i jakość nauczyciela. Myślę więc, że w tej sprawie rodzicevtwz nie powinni byc obojetni i powinni wesprzec nauczycieli!!!
Po pierwsze nie równaj Niemiec ze Szwajcarią, bo to kompletnie inne koszty utrzymania i inne pensje. Po drugie w Niemczech nauczyciel zarabia około 3 tys., a nie 7. Pensja minimalna w Niemczech, to około 1,5 tys. euro, a nauczyciel dostaje 3. W Polsce minimalna to około 2 tys. zł, a nauczyciel dostaje 3 z kawałkiem. Proporcja jest bardzo porównywalna. Porównuj do zamożności całego społeczeństwa, a nie pensje w różnych krajach 1:1. Nie siej populizmu.
Najniższa krajowa 2100zł brutto nauczyciel kontraktowy 2487zł brutto. Gdzie tu mowa o połowie pensji. Idąc tropem zarobków w Niemczech skoro 1.5 tyś € to najniższa krajowa a nauczyciel ma 3 tyś €. To analogicznie do tej sytuacji skoro najniższa krajowa to 2100 brutto to nauczyciel powinien zarobić 4200zł. Tymczasem 2487zł-2100zł = 387 zł brutto. Tyle warte są STUDIA MGR w Polsce. Smutne to i żenujące.
Donald, akurat dużo wyższe koszty utrzymania w Niemczech czy w Szwajcarii to MIT cjetnie powtarzany ale juz nieaktualny. W bardzo wielu obszarach ceny sa zblizone do polskich lub nawet nizsze. np. Rachunki za energie czesto sa nizsze... to akurat wynik masowego juz korzystania z zielonej energii (solary czy wiatr), w Szwajcarii np. nie ma rachunkow za wode, benzyna jest tylko nieznacznie droższa...
Ale sedno sprawy leży gdzie indziej... od jakosci ksztalcenia juz w podstawowce zalezy jakie spoleczenstwo bedzie za 10-15 lat...
Jestem nauczycielem od 18 lat. Mam na koncie tytuł najlepszego nauczyciela przedmiotu w województwie. I właśnie się przekwalifikowuję, aby odejść z zawodu. Mam dość nie tylko niskich zarobków, ale i rodziców według których ocena dobra jest uwzięciem się na ich bardzo zdolne dziecko (zaznaczę,że w ciągu pobytu w szkole dziecko w niczym poza pyskowniem do nauczycieli nie wyróżniło sië).
Jestem nauczycielem od 18 lat. Mam na koncie tytuł najlepszego nauczyciela przedmiotu w województwie. I właśnie się przekwalifikowuję, aby odejść z zawodu. Mam dość nie tylko niskich zarobków, ale i rodziców według których ocena dobra jest uwzięciem się na ich bardzo zdolne dziecko (zaznaczę,że w ciągu pobytu w szkole dziecko w niczym poza pyskowniem do nauczycieli nie wyróżniło się).
Jestem nauczycielem od 18 lat. Mam na koncie tytuł najlepszego nauczyciela przedmiotu w województwie. I właśnie się przekwalifikowuję, aby odejść z zawodu. Mam dość nie tylko niskich zarobków, ale i rodziców według których ocena dobra jest uwzięciem się na ich bardzo zdolne dziecko (zaznaczę,że w ciągu pobytu w szkole dziecko w niczym poza pyskowniem do nauczycieli nie wyróżniło się).
Kochani nauczyciele, pretensje to do kuratorium, prezydenta i radnych. To oni tną koszty, i likwidują szkoły. Gdybyście mieli w ZNP innego szefa, nie z PZPR-u to byście zrozumieli.
Jakaś idiotka napisała, że każdy chciałby mieć tyle wolnego co nauczyciele. Jestem nauczycielem i nie chcę mieć tyle wolnego. Proszę mi zapłacić za pracę i studia , które musiałem skończyć, liczne kursy doskonalące itp. żeby uczyć cudze dzieci. Targam sprawdziany do domu, sprawdzam , zamiast iść na grzybki jak sąsiad 40 letni emeryt wojskowy. I zapewniam,że Pani Zosia z Biedronki nie zastąpi mnie przy tablicy , ja ją tak ale nie po to studiowałem, żeby mniej zarabiać. Jeśli nie zmienią się warunki płacowe, za 5 lat zabraknie nauczycieli. Chyba że antykomuch skończy konkretne studia nauczycielskie , tylko nie awf albo pedagogikę, bo tego akurat nie brakuje.
To więcej wykładaj na lekcji zamiast codziennie robić sprawdziany i stresować niepotrzebnie uczniów. Inni też skończyli studia i wciąż się muszą doskonalić, bo inaczej cofnęliby się w rozwoju.
Nauczyciel dyplomowany - 3300 brutto na pełnym etacie plus dodatek stażowy do 20 % tak po 20 latach pracy. Odjąć około 37% na składki ZUS , zostaje około 3000 zł na łapę po 20 latach w zawodzie. Pełny etat - zgodnie z KP 40 godzin tygodniowo, w tym zależności od stanowiska od 18 do 30 godzin przy tablicy lub w bibliotece. Reszta poprawy sprawdzianów w domu, doskonalenie zawodowe (często weekendy), rady pedagogiczne po lekcjach,wywiadówki, wycieczki, itd (opieka 24 h na dobę ). Jeszcze ktoś chce zostać nauczycielem ?