Pierwszego gola spotkania rozegranego na „Orliku” przy ZSTiO w Jeleniej Górze zdobył Sylwester Kuper dla drużyny Teatru Animacji. Od tej chwili na zmianę przy piłce był raz jeden, raz drugi zespół, by już po kilku minutach wynik był wyrównany.
Na przerwę obie drużyny schodziły z boiska z trójbramkowym rezultatem, ale w drugiej połowie to zespół Norwida lepiej potrafił wykorzystać podbramkowe sytuacje. W drużynie „czarnych” prym wiedli: Tadeusz Wnuk, który pokazał znakomitą formę oraz równie dynamiczny Jacek Grondowy.
Z przejęciem obserwował spotkanie zza linii boiska trener drużyny Norwida – dyrektor teatru, Bogdan Koca. Pilnie śledził każdą akcję, żywo reagował i co jakiś czas dokonywał zmian w drużynie.
Selekcjoner, a właściwie „Ojciec selekcjoner” - bo taki napis widniał na koszulce Bogdana Nauki, dyrektora teatru animacji, także energicznie dopingował swoich zawodników. „Animacja” miała wiele sytuacji podbramkowych, w tym jedna, w której piłka dosłownie o włos minęła bramkę. Kto wie, jak zakończyłoby się spotkanie, gdyby i druga sytuacja nie wymknęła się tej drużynie spod kontroli.
Po szybkim ataku na bramkę Animacji, zawodnik tej drużyny próbował ratować sytuację, ale niechcący dokopał piłkę do siatki i tym samym samobójczym golem przydał zwycięstwa drużynie przeciwnej.
Oba zespoły fantastycznie dopingowali kibice. Koledzy z pracy, rodziny i przyjaciele, wyposażeni w rozmaite akcesoria, także dźwiękowe zagrzewali oba teamy do walki. Żeńska ekipa kibiców drużyny teatru Animacji miała okolicznościowe stroje i transparent zapewniający „niebieskie gacie”, że dzisiaj wygrają.
Co chwilę zawodnicy i kibice pękali niemal ze śmiechu, gdy Olgierd Poniźnik, z wrodzoną sobie lekkością i dowcipem komentował sytuacje na boisku oraz wokół niego.
Gdy między piłkarzami dochodziło do kontaktów bezpośrednich i starć o piłkę, komentator mówił, że „ocierają się o siebie leciutko; leciutko się ocierają tylko, bo nie ma ustawy o związkach partnerskich”.
Albo gdy zachwalał bramkarza drużyny Animacji i dopingującą go żonę dodał, że za tę grę „będzie dziś dobra kolacja, albo coś więcej”.
Każdy upadek zawodników po ostrym starciu, czy faule, które przecież – jak to w piłce nożnej – się zdarzały, komentator kwitował stwierdzeniem, że „zawodnicy kulturalnie się przepraszają, bardzo kulturalnie się przepraszają, bo to przecież reprezentanci instytucji kultury”.
O. Poniźnik celnie podsumowywał także to, co działo się poza boiskiem. Gdy Robert Dudzik sięgał po wodę, spiker dodał, że „zawodnik wypija już czwartą butelkę i jest dzisiaj bardzo napojony”.
Niestety, kibice byli trochę zawiedzeni, bo komentator jeszcze w czasie meczu obiecał, że na zakończenie zawodnicy i panie masażystki wymienią się koszulkami. To tego jednak nie doszło, bo „wiał boczny wiatr”.
Impreza z humorem i sportowym zacięciem była bardzo udana, a puchar zdobyty przez drużynę Norwida stanie w teatrze na pewno na honorowym miejscu.
Gole dla teatru Norwida zdobyli: T. Wnuk (2), J. Grondowy, M. Dudzik i R. Mania
Gole dla teatru animacji zdobyli: S. Kuper, M. Czechowicz i R. Biniek
Komentarze (5)
Świetna impreza, oby więcej takich. Wspaniałe zdjęcia!
Po meczu, polskim zwyczajem, powinna być ustawka np. pod estakadą. To taka forma dogrywki :)
Czy w jeleniej nie ma już ani jednego rzetelnego dziennikarza? Co to za artykuł? Nie było żadnego "samobója", wynik byłby inny, do przerwy było 2:2,a nie "Na przerwę obie drużyny schodziły z boiska z trójbramkowym rezultatem" a imię pana Dudzika nie zaczyna się na M ! WSTYD i ŻENADA!