To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Bezcenna melina

Bezcenna melina

W oczach ginie jeden z najcenniejszych zabytków na Dolnym Śląsku - gościszowski zamek. Został rozszabrowany, a po jego murach biega młodzież. Rzuca w turystów kamieniami, zabiła też psa mieszkającego obok mężczyzny.

Arkadiusz Gutka, szef stowarzyszenia „Monitoring”, które zrzesza miłośników zabytków, zorganizował w Gościszowie spotkanie wszystkich, od których zależy los zamku. Nie zjawiły się jednak na nim ani dzieci ostatniego właściciela, ani też przedstawiciele bolesławieckiego starostwa.

Nie przyjechał także nikt ze służb konserwatorskich. Było to o tyle ważne, że Gutka właśnie tę ostatnią instytucję oskarża o zaniedbania, które w konsekwencji doprowadziły zamek do ruiny.
- Generalny Konserwator Zabytków wydał w 1992r. zgodę na to, by zamek został sprzedany - mówi Arkadiusz Gutka. - Nieoficjalnie dowiedziałem się, że mieszkaniec Bolesławca kupił go za trzy ówczesne pensje.

Zenon Szynka, sołtys Gościszowa, opowiada, że w 1999r. właściciel, który był już wówczas w bardzo podeszłym wieku, zorganizował we wsi spotkanie. Obiecał na nim, że milenijny Sylwester odbędzie się już na częściowo odremontowanym dziedzińcu. Z perspektywy czasu widać, że była to czcza obietnica.
- Ten pan praktycznie nigdy nic tu nie robił – przekonuje Zbigniew Szulc, który od 1946r. mieszka w budynku przylegającym do zamku. - Biegał tu tylko z urządzeniem do poszukiwania skarbów i nic więcej. Raz wydłubał dziurę w murze i coś chyba z niej wyjął. Tyle...

Zbigniew Szulc pamięta, gdy część budowli była zadaszona. W pomieszczeniach wisiały piękne żyrandole; stały meble. Powoli jednak wszystko rozkradano. Kiedy zabytek kupował mieszkaniec Bolesławca, stanowił on już ruinę.

- No, nie taką jak obecnie, ale jednak ruinę – twierdzi. Arkadiusz Gutka mówi, że przez niemal dwadzieścia lat od sprzedaży zamku, służby konserwatorskie niewiele zrobiły, by zmusić nabywcę do prac remontowych. Kiedy więc starosta bolesławiecki postanowił rozpocząć procedurę wywłaszczeniową, nie mógł tego uczynić.
- W sądzie musiałby się okazać dokumentami potwierdzającymi to, że właściciel o zamek nie dbał - tłumaczy. - Chodzi o nakazy, upomnienia, mandaty i tak dalej. Nie było jednak tego i starosta w praktyce nie mógł nic zrobić.

W roku ubiegłym właściciel zamku zmarł. Jego córki nie przejęły jeszcze po nim spadku. Nawet nie wiadomo, czy się na to zdecydują. Dziś sytuacja jest zatem dziwna - budowla praktycznie nie ma właściciela. - Zamek pochodzi z XIII w. - mówi Arkadiusz Gutka. - Jest jedynym w swoim rodzaju. Drugiego podobnego do niego nie ma. To stanowi właśnie o jego wartości.

Tymczasem brak zabezpieczenia ruiny choćby zwykłym płotem spowodował, że została ona rozkradziona. Szabrownicy połakomili się nie tylko na elementy łatwo dostępne. Ostatnio ukradli nawet zamontowane na wysokości około 10 metrów renesansowe opaski okienne. Wcześniej ukradli między innymi: kolumny, półkolumny, portale, stopnie schodowe, bazy i głowice kolumn, płyty posadzkowe, balustrady, fragmenty rzeźb oraz obudowę fontanny.

- Teraz wieczorami i w nocy po zamku chodzi młodzież - mówi Zbigniew Szulc. - Zrobili sobie nawet drabinki ze sznurów, po których wchodzą na mury. Tu ciągle coś spada, coś się rozsypuje. Kiedyś zginą ludzie i wtedy dopiero podniesie się krzyk i rozpocznie szukanie winnych!

Podobnie uważa dyrektor sąsiadującej z zamkiem przez drogę szkoły podstawowej, Małgorzata Potocka.
- Boję się o swoich uczniów - przyznaje. - Choć po murach biegają gimnazjaliści, to przecież niewiele trzeba, by zaczęli robić to także ich młodsi koledzy. Pisałam w tej sprawie różne petycje do władz, ale bezskutecznie.
Zbigniew Szulc pokazuje miejsca po ogniskach. Uważa, że palone są w pomieszczeniach, które w każdej chwili mogą się zawalić. Poza tym twierdzi, że młodzież mu dokucza.

- Z murów rzucają we mnie i w mój dom kamieniami – opowiada. Zabili mi także psa. Na stronie internetowej poświęconej historii zabytku pojawił się też taki wpis: „Pochodzę z tej miejscowości i jest mi przykro i wstyd za to co się dzieje z tym zamkiem. Ostatnimi czasy „najeżdżały” na tę miejscowość „bemki” i inne „wypasione” samochody z „wypakowanymi” panami, którzy potrafili wpaść do prywatnych domów i pobić domowników. Organy ścigania również działają jak działają. Niestety, osobiście nie bardzo wierzę, że coś się jeszcze da uratować. No ale może stanie się jakiś cud”.
 

Komentarze (7)

jeleniogórski konserwator zabytków zajęty jest obecnie tym aby nie dopuścić "zabytku" pod nazwą HOTEL GOŁĘBIEWSKI do pelnej działalności więc nie ma czasu i głowy do prawdziwych zabytków

Zabrakło mi w tekście krótkiej opinii Kapałczyńskiego (dla rzetelności dziennikarskiej), chociaż odpowiedź jest dość przewidywalna. Chyba najbardziej "bezmocny" konserwator w Polsce. Za to działa na wielu innych polach (ugorach?), więc nie ma się co dziwić, że na zabytki czasu nie starcza.

Kapałczyński nie przyjechał, więc sam zrezygnował z wypowiedzi. Tym bardziej, że wysłał w tym samym czasie pracownika do... Bolesławca a więc 15 km dalej. Nikogo nie da się zmusić do zabrania głosu.

:evil:

hair grafting rheumatoid arthritis and treatment
levitra over the counter usa http levitra

treatment for hair fall patient allergies
covid and ivermectin http ivermectin

exercise induced asthma treatment asthma symptoms in toddlers
ivermectin http ivermectin