Uczniowie szkół podstawowych mają podręczniki i materiały edukacyjne za darmo. Jeśli uczęszczają na zajęcia dodatkowe, to już rodzice muszą kupić książki i inne pomoce. Inaczej rzecz się ma w szkołach ponadpodstawowych. Tutaj podręczniki trzeba zakupić z rodzinnych środków. Pani Małgorzata, mama drugoklasisty z liceum, ocenia, że ceny podręczników i zbiorów zadań są za wysokie. - Policzyliśmy, że musimy wydać ponad 700 zł, a w wyższych klasach, jak mówią znajomi, nawet więcej. Do tego przełomowe roczniki po reformie, nie mają możliwości zakupu używanych podręczników – narzeka.
Handel wydawnictwami szkolnymi w dużej części przeniósł się do internetu. - Jak dotąd zainteresowanie podręcznikami jest bardzo słabe. Ludzie są zdezorientowani przez pandemię. Nikt nie wie jak to będzie wyglądało. Wykazy podręczników na pewno w szkołach już podano, ale niepewność powstrzymuje ludzi przed zakupami – ocenia właściciel „Księgarni Oświatowej. Bajka” w Jeleniej Górze, najpopularniejszego w mieście sklepu z podręcznikami. W jego opinii, jeśli okazałoby się, że przez koronawirusa znowu zostanie wprowadzone zdalne nauczanie, to wielu uczniów w ogóle zrezygnuje z nabycia książek z niektórych przedmiotów. Potwierdza też, że zakup wszystkich podręczników dla ucznia szkoły ponadpodstawowej to wydatek kilkuset złotych. Dokładny koszt zależy od wyboru wydawcy i typu podręcznika do danego przedmiotu.
O ile kiedyś wrzesień był czasem żniw dla księgarzy, teraz maleje ilość punktów, gdzie można kupić zestaw podręczników. Handlem podręcznikami nie są zainteresowane sieciówki (EMPiK, Świat Książki), mniejsze księgarnie trwają jedynie siłą determinacji i poczucia swoistej misji właścicieli. - Też chodzą mi po głowie pomysły, aby zmienić branżę – zdradza właściciel „Bajki”.
Komentarze (30)
Przypominam płaczącej mamusi, że co roku bierze na dziecko co najmniej 6000 zł. To chyba stać ją na zeszyty i książki za 800zł. Jak mało to po prostu trzeba iść do pracy.
Też jestem mamą ucznia i spory wydatek przede mną, ale muszę przyznać rację. 500+ sporo rekompensuje. Szkoda tylko, że jest wypłacane do 18 roku życia, a nie przez okres edukacji, czyli np studia.
Student to osoba dorosła, większość z nich dorabia sobie żeby jakaś kasa wpadła. Może od razu 500+ przez cały okres pracy ?
Widocznie to mega problem ekonomiczno-intelektualny, żeby co miesiąc odkładać na POTRZEBY DZIECKA, takie jak książki, zeszyty, wycieczki. Wielu beneficjentów nie rozumie założeń i samej istoty "programów +".
Pani po coś bierze co miesiąc 500zł od państwa na dziecko. Skoro nie jest w stanie odłożyć kasy przez 2 miesiące, to tylko pogratulować
Te 500 + pokrywają obecnie podwyżki cen towarów pierwszej potrzeby.
Kupisz dziś w sklepie kilka podstawowych produktów i 200 zł nie Twoje.
No właśnie, a jak nie masz dzieci, to nie dostajesz pińcetplusa, i nic nie pokrywa podwyżek cen.
Pani nie "bierze" od państwa bo państwo nie ma swoich pieniędzy - tylko wszyscy składamy się na to rozdawnictwo... Pieniądze biorą się z pracy, za którą powinno być godziwe wynagrodzenie. Rozdawnictwo rozleniwia i rodzi patologie o co chodzi rządzącymi aby zniszczyć i zadłużyć nasz kraj.
Święte słowa! 500+ też wspomaga "czym łaska" tacę...
Coś tu wali ruską onucą...
Spokojnie to tylko twoje gó,wnia,ne komentarze.
...a książki powinny być bezpłatne i te same co roku jak było dawniej - komplet książek przekazywało się kolejnemu rocznikowi. A teraz co roku coś innego aby nabijać kasę producentom książek oraz ciągle zaniżanie poziomu - brak nauki logicznego myślenia. "Tępym" narodem w końcu łatwiej się steruje i łatwiej napuszcza na siebie.
bierzesz 500+ na dziecko a nie na ratę "nowego" samochodu sponsorowanego przez pracujących ludzi..; )
MACIE KACZYGÓROGRÓD, a teraz płacz i płać!
Halo, halo, 500+ i wyprawka 300+ i już podręczniki są, nawet odkładać miesiąc wcześniej Pani nie musi...
Ktoś nie słyszał o używanych podręcznikach. Najwyżej połowa ceny. Widocznie nie może przełknąć faktu, że musiałaby kupić coś, z czego ktoś już kiedyś korzystał...
Do 2 klasy używanych nie kupisz, bo to jest ten rocznik, który po raz pierwszy po tzw. reformie, został ósmoklasistami. To jest nowa podstawa i w każdym roczniku mają nowe podręczniki, czy to było w ub. roku do pierwszej klasy, czy w tym do drugiej.
Są używane podręczniki, owszem. Można je kupić, ale ich zakup dzisiejszych czasach wiąże się z ryzykiem utraty pieniędzy. Nawet jeden podręcznik może w ciągu np. dwóch lat zmienić treść, a używany stać się tym samym nieaktualny.
Wydawnictw jest na rynku sporo i jeden z drugim ostro zabiegają o względy nauczycieli. Wciąż wysyłają im darmowe podręczniki tylko po to, by nauczyciel zdecydował się na ich wydawnictwo.
Pamiętam te czasy, jak chodząc do szkoły podręczniki wypożyczano nam w szkole za darmo. Należało dokupić ćwiczenia i resztę wyprawki; zeszyty i przybory szkolne.
Klnie się na komunę, ale wtedy to bardzo dobrze rozegrali. Każdy rocznik miał te same podręczniki w całej Polsce. Nawet, jeśli trzeba było coś dokupić, to można było przekazać rodzeństwu czy innemu dziecku.
Akurat dla tego rocznika nie ma, bo to pierwszy rocznik idący nową podstawą programową.
Mama w takim razie kiepsko zarządza budżetem domowym. Wiadomo że od zawsze wydatek na podręczniki i pomoce naukowe to spory koszt i większość rodziców świadomych tego odkłada gotówkę wcześniej i daje sobie radę, bez robienia alarmu w internecie że to tak niewiarygodnie drogie. Rzeczywistość droga Pani, rzeczywistość. Może trzeba było mniej wydać na wakacje.
Jak ludzie płaczą ja swojemu dziecku do 1 klasy liceum kupiłam książki nowe za 350zł nowe z księgarni. Płakanie o nic szukanie sensacji, gdzie jej nie ma.
Bo mama z artykułu kupiła dwa komplety, coby dzidzia się nie przedzwigala, stąd 700zl ;)))
Cały komplet kosztuje zdecydowanie dużo więcej.
Mało wam patusy 500plusa? To idź ta na roboty do Niemiec.
Wcześniej czyli za rządów PO-PSL-SLD i bezrobociu 15 procentowym rodzina średnio zarabiała 1200zl, a na podręczniki wydawała średnio 400zł. Natomiast teraz ta rodzina zarabia średnio 4500zł a na podręczniki wydaje średnio 700zł i do tego dostaje 300zł bon edukacyjny od państwa. Czyli wniosek jest prosty, za rządu PIS jest okropnie zle. Tak mówią w NIEMIECKIEJ telewizji TVN i ludzie w to wierzą. Ale jaja, ale jaja.
A Ty myślisz, że to taki gratisik od Państwa? Nie, płacimy za to wszyscy w formie podatków, które PiS lekką ręką rozdaje, by przyciągnąć głosujących do siebie.
Rodziny bezdzietne, osoby samotne, osoby mające dorosłe dzieci, emeryci i renciści też się na te świadczenia składają.
A chleb kosztował dwazłote, a nie czery.
A masło niecałe 2 zł, a nie grubo ponad 4 zł i więcej - wyliczać można by było jeszcze wiele rzeczy, które podrożały ostatnimi czasy.
Za pierwszych rządów pis-u w latach 2005-2007 bezrobocie dochodziło do poziomu 20% Poza tym w przeciwieństwie do ciebie pamiętam czasy kiedy były rodziny żyjące za 1200 zł miesięcznie,pamiętam też,że podręczniki szkolne w tamtych czasach kosztowały grosze,a i tak zazwyczaj można było kupić na szkolnej giełdzie używane.
coś niesamowitego dostają gratis 500 co miesiąc i nie stać na nic
Wcześniej za rządów kliki kanciarzy i złodziei też płaciliśmy daniny i to większe ale jakoś "PININDZY NIMA I NI BYNDZI DLA POLAKÓW" Tak mawiali ministrowie finansów.Taka prawda.Natomiast Pinindze były dla mafii paliwowej i vatowskiej i dla wszelkiej maści kanciarzy i złodziei. TAKA PRAWDA. A tak nawiasem mówiąc to w kryminałach PO-PSL poparcie ma 95 procent.To dla swojego elektoratu PININDZE jakoś znajdowała.