Sebastian B. wykrwawił się na śmierć od ciosu nożem. Ostrze przebiło m.in. tchawicę. Zbigniew E. wczoraj podtrzymał wcześniejsze zeznania, według których chciał tylko przyłożyć mężczyźnie nóż do szyi.
- Z opinii biegłych wynika, że to była rana kłuta a nie cięta, jak pan to wytłumaczy – pytał sędzia Marek Buczek.
- Chciałem mu ten nóż tylko przystawić do szyi, ale byłem wtedy w emocji i siła, z jaką wyciągnąłem ten nóż i prędkość z jaką przemieszczała się ręka a także fakt, że Sebastian B. „przemiejscowił” się spowodowały, że ten nóż wbił mu się w szyję – tłumaczył Zbigniew E. Dodał, że celował w kaptur. - Chciałem mu tylko pokazać ten nóż, żeby zobaczył, jaki jest duży. Dlatego wcześniej w zeznaniach nazwałem ten nóż nożem mordercy – wyjaśniał.
- I po tym zdarzeniu odszedł pan tak spokojnie? – pytał dalej sąd.
- Nie spokojnie, jak zobaczyłem tę krew to wszystko we mnie w środku runęło – powiedział oskarżony.
Zbigniew E. kwestionował też zeznania policjantów, którzy go zatrzymywali. Oni zeznali, że E. wówczas mówił, że „sprzedał kosę” temu kulawemu i opowiadał z zainteresowaniem, jak łatwo nóż wszedł mu w szyję.
- Niczego takiego nie mówiłem – powiedział przed sądem. O samym zatrzymaniu przez policję mówił, że było bardzo nieprofesjonalne. Opisywał ze szczegółami, że policjant celował do niego i kazał mu się położyć na trawie. Druga z policjantek, zdaniem Zbigniewa E., chciała zaistnieć i dlatego złożyła obciążające go zeznania.
Wczoraj zeznawał też jeden ze świadków, mężczyzna nazywany przez oskarżonego „ten mały”. Obaj mężczyźni chwilę przed zabójstwem pokłócili się w barze na dworcu. „Mały” potwierdził, że doszło między nimi do sprzeczki. Jego zeznania różniły się jednak dość znacznie co do szczegółów. „Ten mały” na przykład zeznał, że wyszedł z lokalu zaraz za Zbigniewem E. Oskarżony utrzymywał, że czekał na niego dłuższą chwilę na przystanku (wtedy też doszło do zdarzenia). E. mówił też, że po samym zdarzeniu „ten mały” podjechał do niego samochodem z innym mężczyzną i próbował go jakby włożyć do bagażnika. „Mały” zeznał, że nic takiego nie miało miejsca.
Świadek był w sądzie bardzo rozemocjonowany, kilkanaście razy wchodził w słowo sądowi, przepraszał. - Pan przeprasza a robi swoje – zwrócił mu uwagę sąd. W pewnym momencie „mały” pokazał gest w kierunku oskarżonego. Później „zawiesił” na nim wzrok i znacząco pokiwał głową.
Zbigniew E. jest oskarżony o zabójstwo dokonane w zamiarze bezpośrednim z motywacją zasługującą na szczególne potępienie. Grozi mu za to dożywocie. Wcześniej trzykrotnie był karany, w tym dwa razy za groźby karalne. Nawet jeśli zostanie skazany, może liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary. To dlatego, że biegli uznali, że wymaga on leczenia psychiatrycznego.
Komentarze (7)
Mam nadzieję, że następnym razem trafi w biegłych
rysiu sasiadek konfidentem naszym jest jego powinni posadzic za to ze zneca sie nad ludzmi handluje lewym spirytem i tytoniem cala uluica drzymaly i pół miasta wie o tym i nic mu nie robia tragedia
Właśnie dlatego że "jest chory psychicznie" powinien od razu dostać dożywocie. Wariat który próbuje lub zabija inną osobę powinien być jak najszybciej eliminowany ze społeczeństwa. Teraz co drugi podejrzany ma zaburzenia psychiczne. To nie jest okoliczność łagodząca a wręcz odwrotnie. Jeżeli nie jest świadomy tego co zrobił należy się całkowita izolacja. W takich sytuacjach do końca życia psychiatryk, a "zdrowemu" kara śmierci. Proste.
czyli wariat jest bezkarny ,moim zdaniem on jest mądrzejszy niż ten sąd,bo wariata nie każdy potrafi grać,a za kasę wariackie papiery w Polsce łatwo wyrobić i sądy doskonale o tym wiedzą.
kazdy kto zabija jest wariatem,lagodna kara ten kraj jest chory i beznadziejny
A nie wydaje Wam się, że kara więzienia to żadna kara? W końcu wszyscy za to płacimy. Łopata w łapę i budować te autostrady co mają być ale Chińczycy wyjechali.