W hali przy ulicy Złotniczej więcej było kibiców KPR-u, którzy ze zdumieniem przyglądali się temu pojedynkowi. Niestety, musieli przełknąć gorycz porażki.
Tak jak pierwsze spotkanie pomiędzy tymi drużynami, tak drugie było niezwykle zacięte. Walki na łokcie, łzy bólu i bezradności przeplatały się raz w jednej, raz w drugiej ekipie. W pierwszej połowie to Finepharm dominował. Grał skuteczniej i szybciej, przez co wyszedł na zasłużone prowadzenie 9:6.
Zawodniczki Finepharmu bardzo chciały wygrać to spotkanie, ale wiedziały, że nie będzie łatwo. W szeregach KPR-u nie pojawiły się kluczowe zawodniczki ekstraklasowe, dlatego szanse były bardzo wyrównane. Do zespołu dołączyła jedynie bramkarka Agnieszka Szalek i Joanna Załoga. O wygranej Finepharmu w pierwszej połowie zadecydował twarda, waleczna gra w obronie. KPR nie składał broni. Równo z końcową syreną do bramki Finepharmu trafiła Anna Świdzińska i KPR schodził na przerwę przegrywając zaledwie 10:11.
Po zmianie stron działo się to co w pierwszym spotkaniu tych drużyn. Co chwilę na tablicy wyników widniał remis, a gra była przerywana ze względu na urazy zawodniczki, jakich doznawały podczas walki o piłkę z rywalkami. Decydujące dla losów tego spotkania okazały się ostatnie trzy ostatnie minuty. Wtedy przy stanie 26:26, rzut Joanny Załogi zablokowała bramkarka Finepharmu - Paulina Demiańczuk. Nikt nie spodziewał się, że będzie to kluczem do sukcesu podopiecznych Mirosława Urama.
Po tym nieudanym rzucie w szeregi KPR-u wkradły się ogromne nerwy, a to z zimną krwią wykorzystały rywalki. Skuteczna gra w obronie i trafienia Katarzyny Bieńko w ostatnich sekundach spotkania doprowadziły do zwycięstwa Finepharmu. KPR choć bardzo się starał nie był w stanie powtórzyć wyniku z poprzedniej rundy. Jednym zdaniem – Podopieczne Mirosława Urama udanie zrewanżowały się swoim koleżankom z tego samego miasta.
Więcej na ten temat we wtorkowym wydaniu Nowin Jeleniogórskich.
Komentarze (4)
Finepharm pokazał faworytowi, jak się gra w piłkę ręczną!!!
dobry meczyk B)
Fajne Fotki ! :cheer:
zesral sie a nie pokazal, wiecej szczescia niz rozumu w tym meczu i to wszystko!
Jedne i drugie dały radę, ale to Finepharm grał twardo w obronie i zachował więcej sił na końcówkę. Szacun dla "Uramek". Pozdrawiam też naszego przystojnego dziennikarza Mateuszka :*