Sieciowy hotel znanej marki powstanie w miejscu planowanej Galerii Górskiej, między ulicą Jelenią i Pijarską w Jeleniej Górze. Inwestor - szczecińska spółka Ariadne - uznał, że w obecnych uwarunkowaniach rynkowych uruchomienie galerii handlowej nie powiedzie się i dlatego postanowił przekształcić obiekt w hotel.

Franciszek Ostrowski oglądał relację z posiedzenia sejmu i awanturę o w sprawie uchwały upamiętniającej ofiary „Rzezi wołyńskiej”. Łapał się za głowę i co chwilę psioczył. - Co ci politycy o tym wiedzą? Na moich oczach, jako dziecka Ukraińcy mordowali niewinnych ludzi. Jeśli to nie było ludobójstwo, to co? - z trudem powstrzymuje zdenerwowanie.

Władze miasta ostrzegają mieszkańców, by nie dali się nabrać oszustom, reprezentującym rzekomo firmy zajmujące się sprzedażą worków na odpady.

O bezpieczeństwie na drogach, zwłaszcza niechronionych uczestników ruchu, będzie można porozmawiać z jeleniogórską policją w czasie debaty organizowanej przez komendę miejską i władze miasta. Spotkanie zaplanowano na 25 lipca o godzinie 11 w Książnicy Karkonoskiej. Debata ma charakter otwarty, wstęp jest wolny, a organizatorzy zapraszają na nią m.in. rowerzystów.

- Czy gdyby Armia Czerwona nie pogromiła hitlerowców pod Stalingradem, nie złapałby pan narciarskiego bakcyla?

- Kto wie? W każdym razie znaleźliśmy z kolegami gdzieś na obrzeżach Czortkowa na Kresach, w którym się urodziłem i mieszkałem do końca wojny, parę nart, które najpewniej zostawili czy zgubili Niemcy, powracający z frontu wschodniego po klęsce pod Stalingradem. Miałem wtedy siedem lat. Więc wzięliśmy z kolegą te narty, każdy z nas przypiął sobie do butów po jednej desce i zjeżdżaliśmy, jak umieliśmy. Miejscem zabaw była góra, tzw. Wygnanka. Ale marzyliśmy żeby móc zjechać z pobliskiej, on wiele wyższej Góry Jurczyńskiego. I wtedy, w czasie tych naszych zabaw, pomyślałem sobie, że fajnie byłoby, żeby w naszym Czortkowie wszystkie dzieci mogły jeździć na nartach. I ta myśl towarzyszyła mi potem w całym dorosłym życiu. Moim Czortkowem stał się Sobieszów.

Mija rok od powodzi w Maciejowej, która wyrządziła ogromne szkody w infrastrukturze oraz majątku mieszkańców. Do dziś nie uporano się z naprawą największych zniszczeń. Po czerwcowych ulewach i wezbraniu wód Radomierki wielu mieszkańców obawiało się powtórki scenariusza. W kilku miejscach niegroźna z pozoru rzeczka może pokazać swą niszczycielską siłę, bo nie odbudowano umocnień brzegowych.