Co może wyniknąć z podróży po Europie dwójki wybitnych dokumentalistów? Spójrzmy. Reżyserem filmu „Ojciec i syn” jest Marcel Łoziński, ale pomysłodawcą wyprawy do Francji, miejsca urodzenia Marcela Łozińskiego, jest jego syn Paweł. Podczas podróży Łozińscy toczą ze sobą rozmowę, która staje się bardzo dojrzałym i momentami szczerym do bólu spojrzeniem na własne życie. Dostajemy zatem opowieść o rodzinie, miłości i dzieciństwie. Rozmowa dwóch panów jest bardzo emocjonalna, zwłaszcza, gdy dotyczy tak trudnych spraw, jak rozwód rodziców, bądź relacji Pawła z ojcem, które syn określa dziś, jako partnerskie, eksperymentalne, niż klasyczne - rodzica z dzieckiem. W tej trudnej rozmowie nie brakuje jednak poczucia humoru. "Oglądasz się za dupami?" – pyta syn. "Oczywiście, tak" – odpowiada ojciec i doda zaraz: "Co, sprawdzasz, czy tatuś jeszcze żyje?". Dokument „Ojciec i syn” jest bez wątpienia filmem wybitnym, poruszającym i na długo pozostanie w pamięci widzów.
Podobnie rzecz ma się z filmem „Płynące wieżowce” w reż. Tomasza Wasilewskiego. Reżyser w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim, która odbyła się zaraz po seansie powiedział, że robi filmy instynktownie, nie kalkuluje i nie zastanawia się jak zostaną przyjęte. Słowa reżysera należy przyjąć za prawdę, gdyż „Płynące wieżowce” jest filmem przełamującym tabu, bowiem dotyczy miłości homoseksualnej, czyli tematu niestety skutecznie pomijanego w polskiej kinematografii. Kuba (Mateusz Banasik) jest młodym sportowcem, mieszka z matką (Katarzyna Herman) i swoją dziewczyną Sylwią (Marta Nieradkiewicz). Zdaje się, że wszystko jest w jego życiu w miarę poukładane – treningi, dom, dziewczyna, czasem impreza. Na jednej z takich imprez poznaje jednak Michała (Bartosz Gelner). Życie Kuby zaczyna się komplikować, gdyż między chłopakami rodzi się uczucie, ale spokojnie, nie mamy do czynienia z łzawym melodramatem, lecz z mocnym, odważnym i naładowanym emocjami kinem. Seks jest namiętny, wręcz wściekły, a uczucie niebywale głębokie.
Film Wasilewskiego jest bardzo ważny z powodu samego tematu. Reżyser obala w nim także znane nam stereotypy dotyczące chociażby postrzegania męskości, bądź reakcji najbliższego otoczenia na miłość homoseksualną – tutaj świetna rola Izabeli Kuny w roli matki Michała, która stara się zrozumieć swojego syna, ale i tak łatwo nie jest – przecież żyjemy w Polsce.
Film Wasilewskiego, bardzo doceniany na wielu ważnych zagranicznych festiwalach filmowych, a także na FPFF w Gdyni, jest obrazem bardzo bolesnym. Całość świetnie dookreśla muzyka oraz bardzo chłodna, nowoczesna, pełna szkła i betonu Warszawa. Kto nie chciał tego filmu obejrzeć, niech zwyczajnie żałuje.
Reżyser po pokazie filmu stwierdził, że kino nie ma granic. Powiedział to w kontekście obecności filmów na zagranicznych festiwalach, ale w przypadku tematyki zarówno jego filmu, jak i filmu Łozińskich, kino rzeczywiście nie ma granic.
Przypominamy, że 17. Międzynarodowy Festiwal Filmów ZOOM-ZBLIŻENIA trwa do niedzieli 23 lutego. Dziś kolejny dzień międzynarodowych warsztatów dla młodych twórców i następne festiwalowe pokazy specjalne a przede wszystkim, pokazy filmów konkursowych: od dzisiaj do soboty w Kinie „Lot”.
Więcej informacji na temat festiwalu oraz szczegółowy program imprezy w publikacjach, do których odnośniki znajdują się poniżej oraz na www.zoomfestival.pl.
Komentarze (4)
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– Fakt!
– Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do Stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.
A polski aktor, proszę pana... To jest pustka... Pustka proszę, pana... Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana. Że jak polski aktor, proszę pana... Gra, nie?
Widziałem taką scenę kiedyś... Na przykład, no ja wiem? Na przykład zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa... I proszę pana patrzy tak: w prawo... Potem patrzy w lewo... Prosto... I nic... Dłużyzna proszę pana... To jest dłu... po prostu dłu... dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna..
Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie... Pan rozumie... I tak patrzę sobie... siedzę se w kinie proszę pana... Normalnie... Patrzę, patrzę na to... No i aż mi się chce wyjść z... kina, proszę pana... I wychodzę...
W Jeleniej nie ma ONR ale jak by byl i jak by tam wparowal to nie bylo by co zbierac. Mlodziez w ONR jest tak wysportowana i zaprawiona, ze jedno uderzenie i z takiego intelektualisty nic by nie zostalo.
drogi anonimie666, czy brak reakcji ONR Ciebie smuci czy jest Ci to obojętne, że ktoś może oberwać? A może czekasz na taką reakcję, na taką przemoc z utęsknieniem?
Pozdrawiam czule i gorąco!