Zakryta w Parlamencie, odsłonięta w Książnicy

Na zdjęciach znalazły się obrazy z miejsca katastrofy, wraku samolotu i uroczystości pogrzebowych. Ale nie zdjęcia, a bardziej ich podpisy wzbudziły najwięcej kontrowersji. Najpierw Parlamencie Europejskim, gdzie nie mogły ujrzeć światła dziennego, a potem w Sejmie.

- Nikomu nie powinno zaklejać się ust. Przykrycie podpisów pod zdjęciami w czasie wystawy prac w Parlamencie Europejskim uważam więc za cenzurę – komentował Michał Wiatroszak, który przyszedł wczoraj do Książnicy.

Marzena Machałek, jedna ze współorganizatorek wystawy w Książnicy, wcale nie uważa prezentowanych zdjęć za kontrowersyjny materiał, raczej za poruszający.

Oglądający zdjęcia mówili, że to niemożliwe, aby samolot rozbił się na tyle kawałków, spadając z tak niskiej wysokości.

- To wstrząsające zdjęcia. Aż trudno w to uwierzyć jak Rosjanie mogli zbezcześcić w ten sposób zwłoki i nie dopuścić nas do zbadania wraku samolotu. Prawdopodobnie więc mogli w katastrofie maczać palce – komentował Sławomir Korczyński, patrząc na jedno ze zdjęć przedstawiające folię, na której Rosjanie układali zwłoki.

W trakcie wernisażu wielokrotnie pojawiały się odważne opinie na temat katastrofy smoleńskiej, które jednak spotykały się z ogromnym zrozumieniem i poparciem ze strony pozostałych gości.

- Biorąc pod uwagę rozwój współpracy i międzynarodowych norm, to należy powiedzieć, że takiej skali tragedii nie było nigdy wcześniej w dziejach Polski powojennej, nawet w dziejach całej ludzkości, bo wybiórczo i z premedytacją dotknęła określoną grupę ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku – mówił jeden z  otwierających wystawę zaproszonych gości.

Zdecydowanie bardziej powściągliwą w wyrażaniu swojej prawdy była Marzena Machałek. - Niszczenie wraku, niedopuszczenie nas do oryginałów dowodów śledztwa powoduje domniemania, że jest drugie dno. Kłamstwo smoleńskie właśnie się sypie na naszych oczach – mówiła posłanka.

I choć program wystaw jest w Książnicy zaplanowany na najbliższe dwa lata, to udało się przywieźć te wstrząsające obrazy do Jeleniej Góry już teraz.

- Książnicy nie chodzi o wzbudzanie kontrowersji, ale o stworzenie jeleniogórzanom możliwości do wyrobienia własnego stanowiska na temat wystawy. Jak widać jest taka potrzeba – mówiła Alicja Raczek, dyrektor Książnicy Karkonoskiej, która nie boi się podejmowania trudnych i niewygodnych tematów.

Wystawa potrwa jeszcze do 11 lutego, na którą wstęp jest bezpłatny.