Kiedy tylko nadarzyła się okazja, mężczyzna wyjął z szuflady biurka pieniądze. Było tam sporo - 5 tysięcy złotych.
- Zauważyła to jedna z pracownic przebywająca w pokoju obok – mówi E. Bagrowska. Kobieta wyrwała złodziejowi łup z ręki. Ten jednak uciekł. O sytuacji powiadomiła policję.
- Policjanci rozpoczęli poszukiwania sprawcy i chwilę później w jednym z parków zauważyli mężczyznę, którego rysopis odpowiadał poszukiwanemu – mówi podinspektor Bagrowska. - Zgłaszająca bez wahania rozpoznała go jako sprawcę przestępstwa.
Mężczyzna to 30-latek, mieszkaniec Warszawy. Trafił do policyjnego aresztu. Okazało się, że przestępstwa tego dopuścił się w warunkach recydywy. Był już zatrzymywany przez policjantów w Warszawie za podobne przestępstwa. Za usiłowanie kradzieży grozić mu może nawet do 5 lat więzienia.
Komentarze (3)
LUDZIE MAJĄ RÓŻNE POMYSŁY,ABY ZDOBYC SZYBKĄ KASE..........NA KAŻDYM KROKU TRZEBA UWAŻAĆ :whistle:
No i co z tego, że złodzieja złapała za rękę? Sprawa trafi do sądu a tam złodziej dostanie " z urzędu adwokata",bo taki mu się należy za darmo. Za tego adwokata zapłaci podatnik czyli my. W sądzie adwokat udowodni,że złodziej nie jest winny, ponieważ pracownik nie zabezpieczył należycie szuflady z pieniędzmi i to,że został okradziony to wina pracownika. Wszystkie koszty procesowe zapłaci podatnik a złodziej zgłosi się do MOPSU po zasiłek. Ta chroniony jest każdy złodziej w naszym kraju.
A skąd ta kasa w szufladzie? Czyje to pieniądze?Doktóra,siostry? A może zrzutę na flaszkie robili?Jakieś kwity na nią są,czy może jakiś przychód nieewidencjonowany? Gdzie koperta od tej kasy? Są chyba inne miejsca,gdzie przechowuje się pieniądze.Wychodzi na to ,że to banki jakieś a nie przychodnie.