W pierwszej połowie trudno było wskazać drużynę lepszą. Widać było, że zgorzelczanie nie przyjechali tylko się bronić, ale próbowali odgryzać się udanymi akcjami. Po jednej z nich ręką we własnym polu karnym zagrał Maksymilian Denis. Nie było to zagranie celowe, piłka trafiła go w rękę w momencie gdy upadał po wyskoku.
Do karnego podszedł Maciej Machowski. Bramkarz biało-niebieskich Michał Dubiel odbił piłkę, ale ta mimo wszystko wtoczyła się do bramki. Była to 41. minuta meczu.
Po zmianie stron Karkonosze biły głową w mur, aż do 58. minuty. Z rzutu wolnego dośrodkował Michał Piechuta a strzał głową oddał kapitan Marek Wawrzyniak. Piłka trafiła w słupek i wróciła do szarżującego obrońcy Karkonoszy. Ten nie trafił w nią czysto ale obok niego stał Paweł Pytel, który wepchnął ją do siatki.
Nie zmieniło to specjalnie obrazu gry – było więcej walki niż składnych akcji. Dość senne z punktu widzenia kibiców poczynania obu drużyn przerwał Michał Szramowiat, który zdecydował się na indywidualną akcję. Ograł Pawła Kościuka, przełożył piłkę i posłał ją w okienko bramki Nysy, zdejmując przysłowiową pajęczynkę. Bramkarz tylko odprowadził ją wzrokiem. Co ciekawe, Michał to zawodnik prawonożny, a w tej akcji strzelał lewą nogą.
– Sam nie wiem, jak to się stało. Jakoś tak wyszło. Cieszę się że wpadła – mówił po zejściu z boiska. Czy to najpiękniejsza jego bramka zdobyta lewą nogą? – Chyba jedyna – śmiał się. Przyznał, że liczy, że po tym zwycięstwie nastąpi przełamanie drużyny. – Cały czas jest u nas słabo ze skutecznością, mamy młody zespół i ciągle gramy w nowym ustawieniu, bo brakuje tego czy innego zawodnika. Wygląda to ostatnio coraz lepiej i mam nadzieję, że w końcu pójdzie do przodu.
Więcej goli w sobotę już nie padło, choć bliscy wpisania się na listę strzelców byli Tobiasz Kuźniewski i Marek Wawrzyniak. Adrian Franaszczuk pięknymi paradami bronił strzały jednego i drugiego.
– Walczyliśmy dzielnie i twardo, ale nic nam nie dało – przyznał Adam Łuszczyk, grający trener Nysy. – Niestety, od kilku kolejek przystępujemy do meczu gołą jedenastką. Nie oszukujmy się, nie da się tak grać z przeciwnikiem, który co prawda miał tyle samo punktów co my, ale piłkarsko jest od nas trochę lepszy. Wynik 2:1 jest sprawiedliwy. W drugiej połowie zabrakło nam sił, ostatnie 20 minut były ciężkie.
– Przegrywaliśmy 0:1 i w przerwie musieliśmy ostro porozmawiać. Postanowiliśmy, że na drugą połowę wychodzimy z nastawieniem, żeby zepchnąć rywala do głębokiej defensywy – mówił trener Karkonoszy Marek Siatrak. – Udało się te 3 punkty wyszarpać. Młodzieżowcy, którzy występują w pierwszym składzie potwierdzają, że trend odmłodzenia zespołu jest dobry. Bardzo dobrze dzisiaj zaprezentował się Paweł Pytel, ale pozostali także. Ten wynik na pewno nas podbuduje. Potrafimy grać w piłkę i będziemy chcieli to udowadniać w kolejnych spotkaniach.
Karkonosze Jelenia Góra – Nysa Zgorzelec 2:1 (0:1)
bramki: Pytel 58', Szramowiat 74' – Machowski 41' (k)
żółte kartki: Cichoń, Pytel, Firlej, Piechuta, Denis oraz Sareło, Witkowski, Kościuk
sędziowali: Paweł Kucharczyk (główny) oraz Igor Adamczyk i Marcin Adamczyk
widzów: 80.
Karkonosze: Dubiel – Firlej, Wawrzyniak, Cichoń, Kuźniewski, Szramowiat (75' Statkowski), Denis, Pytel, Walaszek, Lekszycki (89' Kozołubski), Piechuta (90' Śniegula).
Franaszczuk – Kościuk, G. Monik, Łuszczyk, Aftyka, Czajkowski, R. Sareło, Witkowski (83' B. Sareło), Rachwański, Tkaczyk (80' Tkaczyk), Machowski.
Komentarze (2)
ręka w polu karnym to dzieło Szramowiata
Nysa w swoich szeregach miała ,,pierwszoligowca" i nie dała rady ? , co ten nie doszły ,,pierwszoligowiec" pokazał ? , to co potrafi najlepiej k o p a n i n ę.