Było to dzisiaj (środa) przed południem. – Siedziałem na pierwszym siedzeniu, tuż obok kierowcy – opowiada Bernard Kotyna, pasażer autobusu PKS, który jechał od strony Marciszowa w kierunku Kaczorowa. Do zderzenia doszło w Kaczorowie na łuku drogi. Pan Bernard widział wszystko jak na dłoni. – Jechaliśmy z góry, bardzo powoli. Nagle z drugiej strony z dużą prędkością wyjechał samochód osobowy – opowiada. – Na zakręcie wyrzuciło go na środek jezdni. Nasz kierowca odbił w prawo, by uniknąć zderzenia. Udało się, ale zaraz za tym autem jechało następne, też z dużą prędkością. To był ten opel. Zjechał na środek jeszcze bardziej i kierowca autobusu nie miał już gdzie uciec.
Jak mówi, w momencie zderzenia poczuł mocne szarpnięcie i ściągnęło go na środek autobusu. - Zdążyłem tylko chwycić barierki, dzięki temu nie upadłem – opowiada.
Podobnie wypadek zrelacjonował nam Tadeusz Żychowski, który mieszka w pobliskim budynku. – Wyszedłem i pomagałem wyciągać ludzi z autobusu, wszyscy wychodzili przez przednią szybę – mówi mężczyzna.
Autobus w wyniku zderzenia wjechał do rowu, opel obrócił się o 180 stopni i zatrzymał na płocie przydrożnej posesji.
– Kierowca osobowego opla był zakleszczony w aucie. Musieliśmy użyć sprzętu hydraulicznego, by go wydostać – relacjonuje kapitan Tomasz Kita z Państwowej Straży Pożarnej w Jaworze. – W autobusie było jedenastu pasażerów. Wyszli o własnych siłach. Po oględzinach wstępnych przez ratowników pogotowia stwierdzono, że nic im się nie stało.
Odjechali oni dalej autobusem zastępczym, podstawionym przez kamiennogórski PKS.
Najbardziej ucierpiał kierowca opla. To mężczyzna w wieku około 30 lat. Najprawdopodobniej miał połamane nogi. – Był przytomny, zaraz po zdarzeniu przyniosłem mu coś do picia – mówi Tadeusz Żychowski. Pogotowie przewiozło go do jeleniogórskiego szpitala.
Ruch na drodze przez około dwie godziny był zablokowany. Świadkowie mówią, że ten łuk drogi jest bardzo niebezpieczny i często dochodzi tam do stłuczek i wypadków. Dzisiaj warunki były utrudnione, gdyż jezdnia była mokra. – Jakby tu cały czas stał policjant, to by zarobili na utrzymanie posterunku w Bolkowie – obrazuje sytuację Tadeusz Żychowski. – To szczęście, że autobus jechał powoli, bo gdyby pędził, wpadłby w znajdujący się kilka metrów dalej przepust. Wtedy na pewno poszkodowanych byłoby dużo więcej.
Komentarze (6)
TO JEST OPEL ASTRA!
pałą po debila z astry i tego kołka co jechał przed nim, 0 tolerancji dla skończonych idiotów.
Współczuje poszkodowanym ale kilka uwag. Po pierwsze nie zakleszczony tylko uwięziony zakleszczyć to się może …... po drugie poco wyciągać poszkodowanych przez przednia szybę ? Później mamy masę urazów wtórnych spowodowanych przez samozwańczych ratowników. Po trzecie w jakim celu poszkodowany dostał coś do picia chyba po to aby się zakrztusił na dobre. Na koniec jakie oględziny poszkodowanych ? Oględziny można zrobić rozbitemu pojazdowi albo miejsca zdarzenia. Poszkodowany może mieć wykonane badanie wstępne albo badanie urazowe. Ja osobiście wolał bym aby w takiej sytuacji ktoś mnie zbadał niż by miał mnie tylko oglądać.
O tyle dobrze w tym nieszczęściu, że ten zabójca za kółkiem trafił tym razem na autobus który obronił się dzięki swojej masie i może dodatkowo doświadczeniu zawodowego kierowcy. Mógł trafić w ludzi, a ci nie mieli by najmniejszych szans.
A po co tyle sorbentu 20metrow pred autobusem ??? Chyba nie cofal po wypadku ??? Auta sa projektowane na 55km/h wiec ja jako kierowca tego opla nie hamujac musialem jechac wolniej skoro pisze ze szpitala. :/