To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Wspaniała zabawa u „Samych Swoich”

Wspaniała zabawa u „Samych Swoich”

Edward Linde Lubaszenko opowiadał o swojej pierwszej miłości, Arkadiusz Nader przebrał się za kobietę a Sylwester Maciejewski obiecał, że przywiezie do Lubomierza wagon Mamrotów. To wszystko działo się w sobotę – główny dzień festiwalu w Lubomierzu.

Emocje zaczęły się trochę wcześniej, od IV Lubomierskiej Wojny Tortowej. Co prawda uczestników bitwy było mniej niż przed rokiem, ale dzięki temu widowiskowa bitwa trwała znacznie dłużej. No i na jednego uczestnika przypadło więcej kremu i ciasta, niż rok wcześniej.

- Obiecuję, że będę tu przyjeżdżał i że przywiozę tu wagon Mamrotów – takiej treści przyrzeczenie złożył Sylwester Maciejewski w zaułku filmowym. To przy okazji odsłonięcia jego tablicy pamiątkowej. Do historii lubomierskiego festiwalu przeszli też Wojviech Kilar, Viola Arlak i Bogdan Kalus. - Znalezienie się na tej tablicy, obok wielkich nazwisk, to dla mnie wielki zaszczyt – powiedziała Viola, zaznaczając, że ona sama nie jest po szkole aktorskiej.

Była też wzruszająca chwila. Organizatorzy oddali cześć Mirosławowi Wróblowi, który zmarł kilka miesięcy temu. Odsłonięto tablicę poświęconą jego pamięci. - Wspaniały człowiek, sponsor i wielki przyjaciel tego festiwalu – wymieniała Jadwiga Sieniuć. Odsłonięcia dokonał syn Mirosława – Wojciech. Obiecał on, że nie zapomni o festiwalu i będzie kontynuował współpracę z organizatorami. W uroczystościach uczestniczyła także córka oraz żona Mirosława Wróbla.

Potem było już komediowo: na scenie rozpoczął się turniej swojaki kontra filmowcy. Zadania były przeróżne, uczestnicy musieli wypić napój niewiadomego pochodzenia. A że był to napój z procentami, w inną konkurencją było... badanie alkomatem! Niestety, urządzenie nie wskazywało zbyt wiele, ostatecznie jednak więcej promili, w zasadzie dziesiątek promili, mieli aktorzy.
To właśnie oni zwyciężyli turniej a w nagrodę czekał na nich wieniec z kiełbasy.

Wczoraj z publicznością spotkał się Edward Linde Lubaszenko. Długo wyjaśniał, skąd nosi takie nazwisko. - Kto wie, ile miałem żon – zapytał publiczność. - Cztery – odpowiedziała jedna z pań. - Tak, to prawda – mówił. Opowiadał też o swojej szkolnej miłości do nauczycielki, o tym, jak odprowadzał ją na tramwaj a zazdrośni koledzy ze szkoły chcieli mu później sprawić łomot.

Tłum widzów obejrzał przedstawienie „Smak Mamrota” na głównej scenie. To widowisko pełne ciekawych wniosków i przemyśleń kolegów z serialowej ławeczki na temat władzy, szkoły, pracy. W tym samym czasie w Galerii za Miedzą trwał recital Marzeny Kipiel-Sztuki. - Jestem aktorką dramatyczną. Jeden z dyrektorów powiedział nawet, że tragiczną – zażartowała pani Marzena, która oczarowała publiczność świetnym, mocnym głosem.

Wieczór zakończył nastrojowym występem Czerwony Tulipan.

Dziś ostatni dzień festiwalu. Szczegółowy program znajduje się TUTAJ.
.
 

ZOBACZ ZDJĘCIA