Było to w okolicach ulicy Panieńskiej. Przybyli na miejsce strażnicy zobaczyli kilkanaście worków. – Po wyciągnięciu jednego z nich okazało się, że zawierają folię i kawałki styropianu – mówi Artur Wilimek, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Jeleniej Górze. – Do części worków dostęp był utrudniony i w związku z tym na miejsce wezwano straż pożarną. Strażacy wyłowili je.
Na szczęście, strażnikom udało się ustalić właściciela tych odpadów. Mężczyzna przyznał się, że to jego odpady, ale zaprzeczył, jakoby to on wrzucił je do rzeki. Pokazał miejsce, w którym je składował. - Został ukarany mandatem karnym za zanieczyszczenie terenu jak również otrzymał nakaz uprzątnięcia odpadów w trybie natychmiastowym – mówi A. Wilimek.
Komentarze (8)
No i tak trzymać. O porządek należy dbać.
Brudas i tyle! Najgorsza kara to podanie nazwiska do gazety, każdego złoczyńcy!
A przeciez z godnie z ta wspaniałą ustawą smieciowa nie miało być wyrzucane smieci do lasów do rzeki itp , niech miasto sobie sprzata, w koncu kasuja nas teraz 2x tyle za smoieci co kiedys i to miasto jest odpowiedzialne za odbiór smieci wiec niech sobie odbieraja nawet i z rzeki.
Jeszcze jeden leżał dziś o 13:00 pod różowym mostkiem na kamiennej za "Mechanikiem" w kierunku "Grzybka". Identyczny jak te ze zdjęć. Choćbym chciał wyłowić, to nie było jak, ale może SM się zainteresuje i podjedzie również tam.
DOWALIĆ KARĘ PIENIĘŻNA ORAZ PODAĆ NAZWISKO I ADRES ZAMIESZKANIA DO WIADOMOŚCI PUBLICZNEJ.
Byłem ponownie na mostku za Mechanikiem. Czarny wielki worek leży dalej, woda go nie zabrała. Za to lodówkę, która stała na ścieżce pieszo-rowerowej nieopodal Aniluxu ktoś rozebrał na części i zabrał. Zostały tylko luzem walające się kawałki pianki.
No i mamy efekty ustawy śmieciowej. Często spędzam wolny czas w terenie, chodząc po naszych lasach, łąkach i wzgórzach. Miejsca, które od kilku lat często odwiedzam i dobrze znam, od pewnego czasu stają się miejscami, w których w łatwy i szybki sposób jakieś lenie i śmierdziele pozbywają się swoich śmieci z różnego rodzaju działalności. Po prostu wysypują je - najpewniej pod osłoną ciemności - prosto z aut, po czym zwyczajnie uciekają.
Wygląda to tak, jakby jakiś tępy wieśniak wysrał się na perski dywan i czym prędzej się oddalił.