To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Wielkie obżarstwo czyli dziś tłusty czwartek

Wielkie obżarstwo czyli dziś tłusty czwartek

Rekordziści zjedzą nawet po kilkanaście pączków. - A co, jak świętować to świętować – mówią ludzie. W cukierniach od rana ustawiają się kolejki. Podpatrywaliśmy, jak wygląda produkcja pączków.

- Kupuję dla całej rodziny, na razie po 3 na osobę. Potem zobaczymy – mówi pan Ryszard, którego spotkaliśmy z sklepie cukierniczym. Jak mówi, kiedyś w jego domu gospodynie piekły pączki w domu. - W tym roku jakoś nie pieką, dlatego kupujemy. Ale to już nie te czasy, pączki z cukierni teraz też są dobre, praktycznie tak samo jak domowe.

- Bardo lubię pączki, sama zjem trzy – przyznaje Wioleta Wink, która do cukierni wyszła w trakcie pracy. - Kupiłam 10 pączków, zjemy je w pracy. Będą akurat do kawy.

Rafał Mrugała, współwłaściciel cukierni przyznaje, że to szczególny dzień w pracy. - Nastawiamy się dzisiaj tylko na produkcję pączków – mówi. - Zaczęliśmy już w nocy, będziemy piec, dopóki pączki będą się sprzedawać, czyli praktycznie aż do wieczora.
Liczy, że jego piekarnia wypiecze ok. 20 tysięcy pączków.

Czy w tym roku zainteresowanie tłustym czwartkiem jest większe niż w poprzednich latach? - Od lat mamy sprzedaż na tym samym poziomie – mówi. - Różnie to bywa, staramy się piec na bieżąco, teraz na przykład nie nadążamy z produkcją, bo jest bardzo dużo klientów.

Które pączki cieszą się największym wzięciem? - Tradycyjnie z marmoladą, nadzieniem różanym, budyniem – mówi. - Ale furorę robią też pączki z czekoladą i ajerkoniakiem.
Odwiedziliśmy piekarnię i zobaczyliśmy, jak pracują cukiernicy. Ubieramy fartuchy i wchodzimy do zakładu. Gorąco jak w ukropie, w środku nerwowa krzątanina. Nie ma tu przypadku, każdy wie, co ma robić. W jednym z pomieszczeń pracownicy układają i przenoszą palety z surowymi jeszcze pączkami. Obok są już gotowe pączki, dwie osoby pracują przy nadziewaniu ich. Z kolejnego pomieszczenia dobiega donośny głos. To tam smaży się pączki a wszystkim kieruje Mirosław Kawałek, kierownik zmiany. Już wiemy, kto tu dowodzi.

- Rzeczywiście, dzisiaj jest trochę nerwowo, ale jesteśmy na pełnych obrotach. Trzeba wszystkiego dopilnować – uśmiecha się.

Ile produktów zużyje do produkcji tych 20 tys. pączków? - Ok. półtorej tony mąki, marmolady – ok. 300 kg. Do tego ze 150 litrów oleju. Jaj to nawet nie liczę – mówi. - To wyjątkowy dzień, w sumie nasze święto – cukierników. Tylko, że akurat mamy najwięcej roboty.

Sam jeszcze nie jadł pączków. Czy po całym dniu spędzonym przy ich smażeniu będzie jeszcze miał ochotę? - Mam nadzieję, że później zjem – powiedział z uśmiechem.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Komentarze (2)

To prawda obżarstwo dziś mamy. Od czasu do czasu można ulec takiej pokusie. Widać to dzisja w sklepach każdy kupuje po kilkanaście pączków. SMACZNEGO