Do kontrolowanego zderzenia doszło dzisiaj rano na zabobrzańskim ślimaku. Wyglądało to bardzo realistycznie. Na jednym ze zjazdów były dwa autobusy pełne dzieci i młodzieży i samochód osobowy. Obok unosił się dym, z drugiej strony samochód osobowy wjechał w autobus. Pomiędzy nimi był jeszcze jeden samochód osobowy, który zapalił się.
Na miejsce co rusz dojeżdżali strażacy i ratownicy pogotowia.
- To kulminacja XII Manewrów Ratowniczych, które trwają od dwóch dni – mówi kpt. Andrzej Ciosk, rzecznik prasowy PSP w Jeleniej Górze. - Uczestnicy podejmują działania przy wypadku masowym. To taki wypadek, w którym liczba rannych przekracza możliwości ratowników.
Z tego też powodu ratownicy musieli posegregować rannych. Oznaczono ich – zgodnie z przepisami - kolorami. Czerwonym oznaczono tych, którzy najpilniej potrzebują pomocy, żółtym tych, którzy mogą na tę pomoc jeszcze poczekać. Osoby z zielonymi karteczkami to te, które praktycznie nie doznały obrażeń, albo doznały niewielkie, nie wymagające interwencji na miejscu.
W manewrach ćwiczyło 44 zespoły strażaków i pogotowia z całej Polski. Jak idzie akcja? - W miarę sprawnie – ocenia Robert Domański, główny organizator. - Jak na tak duże, złożone zdarzenie to jest całkiem przyzwoicie.
Pracom ratowników przyglądali się instruktorzy. Na bieżąco wyłapywali błędy i poprawiali ćwiczących.
Niestety, nie wszystko poszło idealnie. Według scenariusza, z drugiej strony ślimaka wywróciła się cysterna z paliwem i doszło do rozszczelnienia jej. Minęło prawie pół godziny, zanim nadeszła pomoc.
- Po to właśnie są ćwiczenia, by wyłapać takie sytuacje – mówi Robert Domański. - Przy takim zdarzeniu nie ma możliwości, żeby ono odbyło się ono jak w książce, bez żadnych błędów. Działanie jest udane, jeśli ilość błędów jest zminimalizowana. Będziemy analizować ten materiał.
W scenariuszu założono też, że 6 osób nie przeżyje. - To po to, by uwrażliwić ratowników, przygotować ich na to, że takie sytuacje też mają miejsce. W życiu nie jest tak, że wszystkich się uratuje. Gdyby było tak pięknie, to nie byłoby ani jednego zgonu w wypadkach drogowych – mówi R. Domański.
Jak mówi, wypadek masowy w naszym regionie zdarza się bardzo rzadko: raz na rok lub nawet na kilka lat. - 150 rannych to rzadkość w skali kraju, można powiedzieć, że prawie się to nie zdarza – mówi. - Ale trzeba ćwiczyć, by w prawdziwym zdarzeniu popełniać jak najmniej błędów.
ZOBACZ ZDJĘCIA |
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...