O tym, jak wiele nowa książka ma wspólnego z wojenną historią naszych okolic, sugeruje już choćby jej podtytuł: „Tropem tajemnic Szczeliny Jeleniogórskiej”. Lepiej zorientowany w skarbowych historiach czytelnik zapewne domyśla się, czyją postać w tytule ma na myśli autor książki – Krzysztof Krzyżanowski. Mowa oczywiście o anonimowym generale Wehrmachtu, na którego zwłoki mieli natrafić odkrywcy bodaj najcenniejszego schowka, do jakiego dostano się ponoć po wojnie na Ziemiach Odzyskanych – czyli słynnej „Szczeliny Jeleniogórskiej”. Wieść o jego odkryciu obiegła polskich eksploratorów jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. Miał to być jeden z setek schowków, jakie pod koniec II wojny światowej Niemcy przygotowali i zapełnili skarbami w Sudetach. Jednak zdaniem przekazujących sobie szeptem wieści badaczy, ten konkretny był wyjątkowy już choćby ze względu na zawartość. Stanowił ją bowiem ogromny skarb: złoto, kosztowności, obrazy oraz jajka Fabergé – cuda sztuki jubilerskiej z carskiej Rosji – warte miliony dolarów. Aby nikt niepowołany nie wpadł na trop skarbu ze „Szczeliny Jeleniogórskiej”, został on pieczołowicie schowany, czego uwieńczeniem miało być rozstrzelanie świadków oraz zamaskowanie i zaminowanie wejścia. A jednak – jak twierdzi od lat kilku publicystów i badaczy – w czasach nam współczesnych na miejsce ukrycia skarbu przypadkiem natrafiono. Jakiś czas później, gdy w opróżnianie schowka zaangażowanych było już kilka osób, rozpoczęła się niemająca precedensu rozgrywka między znalazcami, pośrednikami, a także polskim rządem i... służbami specjalnymi. Wszystkich zainteresowanych dotarciem do świadków ostrzegano, że sprawa sięga „za wysoko”, że ich zwyczajnie przerasta. W efekcie wielu publicystów przestało się nią interesować. Inni, jak choćby Ryszard Wójcik, relacjonowali miejscami bardzo dramatyczne okoliczności pozakulisowych rozgrywek. Dla postronnych czytelników w historii „Szczeliny Jeleniogórskiej” najważniejsze było to, że przez ponad dwadzieścia lat nikt nie był w stanie powiedzieć, co jest w niej prawdą, co nadinterpretacją, a co fałszem. Jak twierdzi wydawca „Skarbu generała” – Bartosz Rdułtowski: książka kończy owe spekulacje i niedopowiedzenia, gdyż... zagadkę „Szczeliny Jeleniogórskiej” wyjaśnia!.
Autor książki – Krzysztof Krzyżanowski, niezależny dziennikarz, eksplorator i badacz historii w trakcie blisko dwuletniego śledztwa dotarł nie tylko do wysokich urzędników państwowymi oraz stojących w cieniu ludzi z dawnego aparatu bezpieczeństwa zaangażowanych w mroczną historie „Szczeliny Jeleniogórskiej”. Wrocławski badacz natrafił również na informacje i nieznane materiały, które pozwoliły mu poznać drugie dno tej bezsprzecznie najciekawszej polskiej zagadki skarbowej. Czy zgodnie z zapowiedzią z okładki „Skarbu generała” publikacja ta wstrząśnie polskim środowiskiem eksploracyjnym oraz wszystkimi pasjonatami skarbów?
Uwaga! W "Nowinach Jeleniogórskich" z 22 grudnia 2015 rozmowa z Krzysztofem Krzyżanowskim.
Komentarze (3)
Cała książka to cytaty z gazet z lat 80. i 90. Autorami są autorzy tekstów z gazet jak pan Chromicz, a nie ten co przepisał.
Bzdura. Autor wykazał manipulacje i niekonsekwencję Chromicza i aby to udowodnić przytoczył jego artykuły. Pokazuje je na tle innych materiałów, które jasno pokazują, jaką ściemę uprawiali niektórzy pisarze. KSiążka jest świetna, napisana jak powieść detektywistyczna.
Bardzo dobra książka, polecam. Szczególnie druga część jest dobra, jak pan autor bada poszczególne wątki.