Po pierwszym dniu od montażu prowizorki cała konstrukcja omal nie zawaliła się. Na całej ulicy porozwalane były płyty. Całe szczęście, że żadna z nich nie spadła wprost na przechodnia, a mogłoby się to skończyć tragicznie.
Najprawdopodobniej nikt nie przewidział, że konstrukcję może zniszczyć wiatr. Interweniowała straż miejska, która ukarała budowniczych 500 złotowym mandatem. Teren przez kilka godzin ogrodzony był taśmą. Jedna z płyt uszkodziła także instalację lokalnej telewizji kablowej.
Po interwencji zdemontowała część prowizorki, ale dach nie jest teraz w ogóle zabezpieczony a chodnik dalej jest uczęszczany przez ludzi. Prace remontowe na kamienicy nakazał także wstrzymać urząd miasta.
Teraz budowlą, która najwyraźniej miała „łapać” spadające na chodnik dachówki może zająć się policja. Śledczy sprawdzą, czy prowizorka nie zagrażała życiu i zdrowiu ludzi.
- Przyjrzymy się bardzo dokładnie tej sprawie i będziemy ją analizowali. Jeżeli doszło do narażenia życia lub zdrowia ludzi to podejmiemy odpowiednie kroki zgodnie z obowiązującym prawem. Musimy zapoznać się ze wszystkimi okolicznościami – mówi Marek Madeksza, rzecznik prasowy lwóweckiej policji.
Komentarze (2)
hehehe, fenomenalna myśl konstruktorska:)
Zwykle prowizorki są najtrwalsze i mam wrażenie że nawet administracja w JG wychodzi z takiego założenia.....