To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Szymański, Bodziński i Bukowiecki – „Nikt nam nic nie mówił”

Szymański, Bodziński i Bukowiecki – „Nikt nam nic nie mówił”

- Myśleliśmy, że mecz jest po świętach w sobotę, a nie w środę – mówią zgodnie zawodnicy, którzy nie pojechali wraz z Sudetami na arcyważny mecz, który ma przesądzić o utrzymaniu w I lidze.
- To śmieszne i żanujące – mówi trener Ireneusz Taraszkiewicz.

Czy można mieć pretensje do zawodników, którzy nie wiedzieli o meczu, który odbędzie się w środę (7 kwietnia) ze Startem w Lublinie? Nie nam to rozstrzygać, ale faktem jest, że ci zawodnicy nie będą w stanie pomóc drużynie, która do Lublina wybrała się w zaledwie 9-osobowym składzie, a szanse na wygraną poważnie zmalały. Nie tylko nasza redakcja, ale również inne informowały o terminie meczu w Lublinie. Poza tym, informował o tym polski związek koszykówki, który jest bardzo popularny w środowisku koszykarskim.

- Zawodnicy mieli stawić się na wczorajszym treningu, bo tak się umawialiśmy i mieli jechać z nami na mecz. Wcześniej wszyscy zawodnicy byli poinformoawni kiedy dokładnie odbędzie się to spotkanie – mówi trener.

Jak twierdzą wspomniani zawodnicy po drugim meczu, który zakończył się klęska, udali się do Zgorzelca. Tam spędzali czas trenując i obchodząc święta wielkanocne. Od tamtej pory nikt z nimi się kontaktował w sprawie daty trzeciego meczu ze Startem.

- Dzwonił dzisiaj (6 kwietnia) do mnie ktoś z klubu o 8 rano, ale nie odebrałem bo spałem. Byłem pewien, że mecz jest w sobotę, a nie w środę, o wszystkim dowiedziałem się od Sebastiana. Nikt mnie nie poinformował, po drugim meczu w Jeleniej Górze też mi nikt nie powiedział, że mecz jest wcześniej - mówi Tomasz Bodziński.

- Dostałem telefon rano, gdzieś po ósmej, ale jak już wcześniej mówiłem i tak nie mógłbym zagrać, bo mam ważne zaliczenie w szkole (klasa maturalna przy. red.) - tłumaczy Sebastian Szymański.

- Tak czy siak, nawet jakbym wiedział, że mecz jest w środę to wątpie, żebym pojechał. W dwóch ostatnich meczach nie dostawałem wielu szans od trenera, więc teraz pewnie też by tak było. wyjaśnia Oskar Bukowiecki, który do niedawna zmagał się kontuzją.

- Plujemy sobie w brodę, bo te pieniądze za wypożyczenia tych zawodników można było spożytkować o wiele lepiej. To była też szansa dla nich, aby się wypromować, ale jak widać, są oni nieodpowiedzialni. Dzwoniliśmy do nich i wczoraj i dzisiaj. Wczoraj nikt nie odbierał telefonu, dzisiaj pofatygował się tylko Szymański – mówi trener.

- Najbardziej chodziło mi o dwóch – o Szymańskiego i Bodzińskiego, to na nich liczyłem. Oskar po tej przerwie, nie był tym graczem na którego mógłbym postawić. - dodaje.

Jak mówi trener to nie pierwszy taki „wybryk”. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce na meczu wyjazdowym do Katowic. Wtedy miał grać Bodziński, który umówił się z Sudetami na wyjazd dzień wcześniej. W dzień wyjazdu zakomunikował, że boli go gardło i nie może jechać. W protokole meczowym Bodziński znalazł się na liście, ale do Katowic nie pojechał.

Teraz Sudety muszą radzić sobie w okrojonym składzie. Do Lublina pojechali – Rafał Niesobski, Krzysztof Samiec, Jakub Czech, Alan Urbaniak, Paweł Minciel, Marcin Zarzeczny, Zbigniew Owczarek, Wojciech Klimek i Artur Czekański. Mecz odbędzie się jutro (7 kwietnia) o godz. 18:30.

ZOBACZ TAKŻE - Skandal w Sudetach - Poważnie osłabieni jadą do Lublina

Komentarze (4)

nie ma co, pełen profesjonalizm!!!

solidny tekst

Biedne dzieciaki, nie wiedziały kiedy jest mecz. Wystarczyło wejść na pzkosz i tam wszystko jest napisane. Ale jak się nie wkłada serca w to, co się robi, to taki jest efekt. Chłopaki w kosza gracie dobrze, ale nie macie charakteru. Bez tego nie zrobicie kariery. Im szybciej go nabędziecie, tym lepiej dla was.

Życzę pseudokoszykarzom sukcesów w dalszej karierze zawodowej.