– World Snow Day to impreza cykliczna, która odbywa się co roku na początku ferii zimowych – tłumaczy Aneta Kubiela z Referatu Promocji Miasta Szklarska Poręba. – Przygotowaliśmy szereg gier i zabaw dla dzieci, będzie próba bicia rekordu prędkości.
Dzieci mogły zjeżdżać slalomem, była też niewielka „hopka” dla młodych miłośników desek snowboardowych. Uwagę widzów przykuwały jednak popisy dorosłych „deskarzy”. – Przyjechali tu zawodowcy, którzy pokazują sporo ciekawych tricków – tłumaczy Maciej Misztal ze szkoły narciarskiej Padaśnieg, jeden z organizatorów. – W tym roku pogoda nam dopisała, śniegu jest dużo, dlatego mogliśmy przygotować bardzo ciekawy park.
– Trochę już trenuję, ale nie potrafię zliczyć lat – odpowiedział skromnie Michał z Wrocławia, z grupy Elementary. Bez najmniejszych problemów wykonywał ewolucje na rampie a także w locie nad częściowo zakopanym w śniegu pickupem. Co trzeba mieć w sobie, żeby tak skakać? – Odwagę, odrobinę szaleństwa. I poczucie wolności – podkreślił.
Samochód, który przeskakiwali „deskarze”, należał do Macieja Misztala. Co by było, gdyby któryś ze skoczków nie dał rady i nie przeskoczył go? – Biorę to na siebie – śmieje się właściciel pojazdu. – Co najwyżej stracę przednią szybę albo klapę silnika. To są rzeczy materialne, które można odkupić. A wrażenia po takim skakaniu pozostają na całe życie.
Przyznał, że ufa snowboardzistom, którzy skaczą. – To są zawodowcy, większość z nich trenuje od dziecka – powiedział. I miał rację. Wszystkie skoki były bezpieczne. Raz tylko jeden z zawodników zahaczył lekko końcem deski o klapę, ale nie było nawet rysy.
Powietrzne ewolucje wykonywali doświadczeni freestylowcy, jednak w imprezie przewidziano też kilka atrakcji dla mniej sprawnych narciarzy. W wypożyczalniach można było przetestować najnowszy sprzęt narciarski. – Dobre, ale trochę za szybko jadą – powiedział nam pan Jakub Kamiński z Poznania. – Nie umiem w nich skręcać. Mam kilkuletnie Salomony i na razie zostanę przy nich – śmiał się.
Jak dobrać narty? – Najlepiej podejść do wystawcy i porozmawiać z nim – radzi Maciej Misztal. – Trzeba opowiedzieć coś o sobie, o tym, jak długo jeździmy, jakie mamy umiejętności, ile ważymy. I na pewno wystawca zaproponuje odpowiedni sprzęt.
Przyznaje, że początkujący nie muszą od razu kupować najnowszych, drogich nart. – To tak, jakby ktoś zdawał prawo jazdy na porsche. Nie docenimy wówczas jego możliwości – tłumaczy. – Lepiej zacząć na słabszym sprzęcie, a potem, robiąc progres, możemy zmienić go na lepszy. Wtedy docenimy to, co mamy pod nogami.
A że w Szklarskiej Porębie śniegu w tym roku jest wyjątkowo dużo i nartostrady są bardzo dobrze przygotowane, to jest gdzie ćwiczyć.
Komentarze (2)
A wiadomo dlaczego orczyk na „Ścianie” nieczynny?
Wiadomo.