572 km i 960 tys. kroków w 12 dni – to osiągnięcie pana Aleksandra. Przeszedł linią brzegową od pierwszego w Polsce zejścia do morza na Mierzei Wiślanej (granica z Rosją), aż do Świnoujścia, do granicy z Niemcami. Kilometrów wyszło więcej niż ma oficjalna linia brzegowa (440 km), bo nie dało się iść cały czas wzdłuż brzegu. Przeszkadzały poligony i tereny przemysłowe. Większą część swej trasy piechur przeszedł czerwonym szlakiem. Odcinki dzienne bywały imponujące, bo przekraczały 50 km. Ten rekordowy, z Władysławowa przez Półwysep Helski tam i z powrotem liczył aż 73,8 km i został pokonany 13 godz. i 45 min. A najtrudniejszym okazał się marsz przez mierzeję łebską (58,9 km, 11 godz. i 50 min.). Tamtejsze nadmorskie piaski, omal go nie pokonały.
Po drodze pan Adam znalazł martwą fokę i niewybuchy. O tych niespodziewanych i niepożądanych znaleziskach oczywiście zostały poinformowane stosowne służby.
Komentarze (2)
Brawo kolego za wyczyn
"Bez rozgłosu" a gazeta o tym trąbi.