To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Strach przed gruźlicą

Strach przed gruźlicą

- Moje dziecko może być chore na gruźlicę i zarażać inne dzieci w przedszkolu – obawia się jeleniogórzanka, pani Kamila. Od tygodnia w karpackim Centrum Pulmonologii i Alergologii bezskutecznie próbuje dowiedzieć się, czy jej córeczce coś grozi, czy też nie.

- Aż się boję co by było, gdyby okazało się, że moja córka jest zarażona – mówi nasza rozmówczyni. - Przecież ona codziennie chodzi do przedszkola, ma kontakt z innymi dziećmi.

Kobieta niecałe 3 tygodnie temu dowiedziała się, że jej ojciec jest chory na gruźlicę i prątkuje. - Tato trafił na Wysoką Łąkę, lekarze mówią, że jest chory od dobrych kilku miesięcy. Natychmiast przebadałam się sama i zawiadomiłam sąsiadów – mówi kobieta. - Wszyscy zrobiliśmy sobie zdjęcia rentgenowskie. Na szczęście okazało się, że nie jesteśmy zarażeni.

Problem powstał, kiedy kobieta chciała przebadać trzyletnią córeczkę. - Mój tato opiekował się nią, zanim poszła do przedszkola. Byli razem na co dzień – mówi kobieta. Pojechała do Centrum Pulmonologii i Alergologii w Karpaczu. - Tam pani doktor założyła jej próbę tuberkulinową – opowiada. - Przyjechałam po dwóch dniach na odczyt tej próby. Pielęgniarka zobaczyła pęcherz i aż jej się wyrwało: o jaki wielki.

Zmierzyła, okazało się, że pęcherzyk ma 12 mm, tymczasem norma to od 5-10 mm. - Powiedziała, że możliwe jest lekkie powiększenie, gdyż dziecko miało kontakt z chorym. No i że kiedyś normy były do 15 mm – opowiada kobieta. Ale wciąż nie było pewności. Zrobiono też córce zdjęcie rentgenowskie, na którym od razu widać, czy są zmiany w płucach, czy też nie. Pani Kamila spodziewała się, że pani doktor obejrzy to zdjęcie i powie, co i jak. Przeliczyła się. - W ogóle tego dnia nie rozmawiałam z panią doktor – mówi. - Nie mogłam doprosić się wizyty. Pielęgniarka odpowiedziała, że zdjęcie zostanie przesłane do poradni przeciwgruźliczej w Jeleniej Górze do opisu. I żeby dowiadywać się dopiero jak wróci. Na pytanie, czy moje dziecko jest chore, odpowiedziała pytaniem: czy ja jestem lekarzem?

Czara goryczy przelała się dzisiaj. - Dzwoniłam tam, zdjęcie już jest opisane, ale pielęgniarka nie chciała mi powiedzieć, co jest w tym opisie. Kazała mi przyjechać osobiście na wizytę do pani doktor – irytuje się mama. - Tłumaczyłam jej, że jestem w pracy i mogę przyjechać najwcześniej jutro. Na nic.

Jak mówi kobieta, powiadomiła dyrekcję przedszkola o tym, że jej dziecko może być chore. - Pani dyrektor powiedziała, że nie ma co panikować i żeby na razie dziecko chodziło – mówi kobieta. - Córka musi tam chodzić, bo nie mam jej z kim zostawić.

Nie chce podać nazwiska ani nazwy przedszkola, by nie straszyć niepotrzebnie innych rodziców. Powiedziała tylko, że to przedszkole na Zabobrzu. Jak mówi, jutro (czwartek) zobaczy wreszcie upragniony wynik badania. - Wtedy sprawa się wyjaśni – mówi. W międzyczasie kontaktowała się z lekarzem rodzinnym, który powiedział jej, że dziecko nie ma zewnętrznych objawów gruźlicy, ale to jeszcze nic pewnego, że jest zdrowe. Pewność będzie dopiero po tym, jak usłyszy opis zdjęcia. - Tylko po co narażają mnie i dyrekcję przedszkola na taki stres – mówi kobieta.

Próbowaliśmy dodzwonić się do Centrum Pulmonologii i Alergologii w Karpaczu, lecz nie było prezesa, a – jak nam wyjaśniono – tylko on udziela informacji mediom. Jak poznamy jego zdanie, opublikujemy je.

Komentarze (2)

troche nierozumiem
tzn rozumiem starch matki ale wyników nie podaje sie pzrez telefon to mogłam ja tam zadzwonic podac sie za ta pania a potem zrobic szum na całą jelenia - tu ok pani moze sobie tego zyczy ale przeciez nie zawzse tak jest
w sumie dziwi mnie ze gazeta zajmuje sie czyms takim :/
a gyby autor tego artykułu leczył sie na jakas wstydliwa chorobe pielegnieraka podałaby wyniki przez telefon komus kto podawał by sie za autora i potem ogłosił to w mediach to co?
pielegniarka nie ma takiego prawa gdyby to zrobiła mogłaby wyleciec z pracy nie w jej kompetencji lezy tez stawainie diagnozy tak jakby
mniej oszołomstwa proponuje wiecej taktu

ależ oczywiście Pani Moniu, w pełni zgadzam się z pani propozycja "mniej oszołomstwa i więcej taktu" i zastanawiam się nad napisaniem petycji do Ministra Służby Zdrowia z prośba o zorganizowanie dodatkowych kursów dla niektórych pielęgniarek. Na początek proponuje "Podstawy psychologii" a dla bardziej zaawansowanych "Podstawy dobrego wychowania". Natomiast Pani, Pani Moniu na niedzielna lekturę proponuje kilka ostatnich statystyk Światowej Organizacji Zdrowia dotyczących gruźlicy.
Autorowi tego artykułu dziękuje za poruszenie tak ważnego tematu, który moim zdaniem (jak pokazało zachowanie personelu medycznego w Karpaczu)jest niejednokrotnie lekceważony. Szokujące!