Na sali rozpraw były wczoraj niedoszłe ofiary krwawego napadu: Wiktoria B. i Jan Z. Obie zostały zaatakowane przez napastnika siekierą. Było to we wrześniu 2009 roku w domu Wiktorii B. w Kopaczowie. Sprawca zakradł się w środku nocy, wszedł do środka i sterroryzował siekierą kobietę, żądając pieniędzy. Uderzył ją dwa razy ostrzem siekiery w głowę. Zabrał portfel, w którym było 18 złotych. Kiedy wychodził, natrafił na Jana Z., który mieszkał w tym samym domu w pokoju na górze. Jego także uderzył dwa razy siekierą i uciekł. Na szczęście, obie ofiary przeżyły, choć Jan Z. miał złamaną kość czaszki.
Artur D. został zatrzymany przez policję jeszcze tej samej nocy. Początkowo przyznawał się do winy. Opisał zdarzenie ze szczegółami. Wziął nawet udział w eksperymencie na miejscu zdarzenia: był i opisał, którędy wszedł do domu i co było dalej. Później jednak wycofał te zeznania, zrzucając winę na dwóch kolegów z Kopaczowa. Prokuratura uważa jednak, że celowo próbuje on uniknąć kary. Co prawda na miejscu nie zabezpieczono jego śladów, ale wiedza Artura D. w zakresie ilości zadanych ciosów i miejscu wskazuje, że to właśnie on był feralnej nocy w domu Wiktorii B.
Wczoraj ruszył proces w tej sprawie, kolejne terminy wyznaczono na 23 i 24 września. Arturowi D. grozi nawet dożywocie.
Komentarze (3)
Policja nie zabezpieczyła śladów na miejscu tragedii. Brawo dla policji z jelonki. Brawo za lenistwo, brak wyobrażni i brak profesjonalizmu.
JEZELI TEN CZLOWIEK JEST WINNY TO ZDECYDOWANIE DOZYWOCIE
ej to mój znajomy piłem z nim piwko ! jakie doźywocie :0