To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Rozwikłana tajemnica klucza

Rozwikłana tajemnica klucza

„Powierzony klucz” - nowa książka ciepliczanki, Małgorzaty Lutowskiej, to kolejna pozycja o historii regionu. Nie jest to klasyczny przewodnik, opracowanie historyka czy zbiór znanych skądinąd wiadomości. To powieść ukazująca historię protestantyzmu na Dolnym Śląsku, osadzona w miejscu, w którym obecnie żyjemy.

Ci, którzy już przeczytali książkę, a przyszli na środowe spotkanie z autorką do Antykwariatu pod Arkadami opowiadali, że „Powierzony klucz” świetnie i lekko się czyta. Umiejętne przeplatanie wątków, akuratna doza faktów z historii, informacji o postaciach, miejscach i zabytkach podana w takiej formie sprawia, że po książkę sięgną z pewnością także ci, którzy zechcą potem podążyć śladem akcji.

A taki pomysł podsunęła autorce jedna z pań mówiąc, że skoro w Europie są już biura podróży specjalizujące się w oprowadzaniu turystów po miejscach akcji „Kodu Leonarda da Vinci”, to z pewnością grupy „tropicieli” ruszyłyby śladami „klucza” po naszym regionie.

Losy protestantów, którzy stanowili niegdyś na Dolnym Śląsku dominującą grupę religijną opisane przez M. Lutowską, splatały się z dziejami katolików. Baczny obserwator dostrzeże, że i sama okładka książki „Powierzony klucz” jest „ekumeniczna”. Symboliczne wrota, które ten klucz ma otwierać to drzwi kościoła pw. św. Erazma i Pankracego. A sam klucz? Banał – to klucz od piwnicy firmy Ad Rem Reginy Chrześcijańskiej, która wydała książkę.

- Koleżanka się śmieje, że on taki peerelowski, a powinien być stary, poniemiecki – dodaje R. Chrześcijańska.

Byli też tacy uczestnicy spotkania, którzy utrzymywali, że w opisie sytuacji sprzed 1945 roku używanie polskich nazw miejscowości jest niewłaściwe. Bo np. Pruscy królowie mieli swoją rezydencję nie w Mysłakowicach tylko w Erdmannsdorf.

Obszerny wątek dyskusji dotyczył sprawy opisywanego przez M. Lutowską katowskiego miecza Schaffgotschów, pod którym członkowie rodu tracili głowy. Jeden z przewodników mówił, że był w muzeum w Głogowie, gdzie miałby się znajdować miecz, ale go nie znalazł.

- Ale ja go naprawdę tam widziałam na początku lat 90. Dlatego pisząc książkę byłam pewna, że on po prostu jest. A jeśli nie ma, to nie wiem, co się z nim stało – mówiła autorka.

A publiczność zasugerowała, by w następnej książce pójść tropem miecza, jego historii i tajemniczego zaginięcia. Sama M. Lutowska powiedziała, że musi trochę odpocząć, ale po głowie jej chodzi następny projekt, być może właśnie w takim sensacyjnym tonie.

Czytaj też: Klucz do historii tej ziemi

ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ

Komentarze (2)

Świetna książka przeczytałam ja jednym tchem podobnie jak pierwszą "Dla siebie znalezioną ścieżką" Polecam wszystkim> Mam również nadzieję że to nie ostatnia pozycja naszej znakomitej pisarki. Zafascynował mnie ród Schaffgotschów i jego historia tak ściśle przecież związana z naszym regionem. Może następna książka pani Małgosi poruszy ten temat obszerniej.